Ponad 300 koni, które ciągną fasiągi z turystami zostanie przebadanych w ten weekend. Pozytywna opinia lekarza weterynarii jest warunkiem dopuszczenia konia do pracy.
Na Palenicy Białczańskiej oraz na Włosienicy odbywa się coroczne przedsezonowe badanie koni pracujących na drodze do Morskiego Oka. W tym roku badanie jest przeprowadzane przez czterech lekarzy weterynarii. Pierwszy jeszcze przed rozpoczęciem kursu orzeka, czy koń może na trasę wyruszyć. Kolejnych trzech lekarzy bada koni po wyjeździe na polanę Włosienica, gdzie jest końcowy przystanek.- Badamy takie parametry jak tętno, oddechy, stan odwodnienia i sprawdzamy ogólny stan koni - informuje Marek Tischner, lekarz weterynarii. - Liczba osób na fasiągu jest zmniejszona do dziesięciu i w zasadzie nie widzę wielkiej różnicy między tym co było rok temu jeśli chodzi o kondycję tych koni, a tym co jest teraz - zaznacza weterynarz.W zeszłym roku większość koni została dopuszczonych do pracy, jednak jeden z weterynarzy twierdzi, że parametry koni po wyjeździe na Włosienicę nie wracają zbyt szybko do normy.
- U nas za każdym razem jest tak samo. Badania wskazują, że ta przerwa powinna być dużo dłuższa. Te parametry, które badamy nie spadają do wartości fizjologicznych nawet po godzinie - mówi Bożena Latocha, lekarz weterynarii. - Parametry odbiegają, bo te wartości, które mierzymy nie spadają poniżej 50-60-ciu oddechów na minutę, gdzie oddech fizjologiczny jest na poziomie 6-16. Podobnie wygląda z biciem serca, gdzie uderzeń jest na poziomie 60-80, a niektóre na poziomie nawet 100 - dodaje.
Badaniom koni bacznie przyglądają się przedstawicielki Fundacji VIVA, która niezmiennie domaga się likwidacji transportu konnego w tym miejscu.
- To badanie stwierdza stan zwierząt tylko w dniu badania i nie określa tego w jakim stanie pracują przez cały sezon, czy rok. Te badania pomogą wykluczyć najsłabsze zwierzęta i pomagają nam zbierać dane w jakim przeciążeniu te zwierzęta pracują. Likwidacja transportu do Morskiego Oka, to jedyna szansa na przerwanie spirali cierpienia, w której kręcą się zwierzęta. Pracują one w przeciążeniu ok. 1 tony po czym po średnio 36 miesiącach są wycofywane z tej trasy. 61 proc. z tych wycofanych koni trafia do rzeźni. Na tą trasę trafiają kolejne konie i ta spirala tak cały czas się kręci. W ciągu 10 lat z trasy wycofano bardzo dużo koni, a 433 zostały zabite w rzeźniach, ponieważ nikt poza rzeźnikiem nie chciał kupić koni, które są tak spracowane, że do żadnej innej pracy się nie nadają. Tylko likwidacja transportu konnego do Morskiego Oka może przeciąć tą spiralę cierpienia na tej trasie. Ta trasa nie jest dla koni. Ona jest dla nich za ciężka, za trudna i zbyt stromo nachylona - mówi Anna Plaszczyk z Fundacji VIVA.
- Na początku baliśmy się tych badań, ale teraz uważamy, że one są dobre. Mamy dowód, że konie są w dobrej kondycji i nic złego im się tu nie dzieje - mówi Władysław Nowobilski, prezes Stowarzyszenia Przewoźników do Morskiego Oka i wskazuje na konie, którymi przyjechał na Włosienicę. - Jeden zaczyna szósty sezon, a ten drugi 13-ty. Radzą sobie bez problemu. Ten mniejszy zaczynał jeszcze z 14-toma osobami na wozie, potem było 12, teraz jest 10. Tej różnicy nie widać. Koń jak ciągnął wóz na którym siedziało 14 osób, to wychodziły badania tak samo jak teraz - dodaje.
Jak wygląda dzień pracy takich koni na drodze do Morskiego Oka opowiedział nam jeden z weterynarzy, którzy przeprowadzał badania. - Te konie pracują tu przez ok. półtorej godz. dziennie. Jest to godzina wjazdu, później mają u góry postój i ok. 30 min trwa zjazd. Później na dole konie są wymieniane na inną parę. Rzadko zdarza się, żeby ta sama para koni jednego dnia poszła drugi raz - opowiada Marek Tischner. - Tatrzański park zrobił wyliczenia, że każdy koń w roku pracuje ok. 53 dni. Tych koni jest tak dużo, że to nawet byłoby nielogiczne, że właściciel jedną parą miałby pracować. Te konie pracują na zmianę, co doprowadza do sytuacji, że nie pracują nawet dwóch miesięcy w roku. Trzeba też pamiętać, że tylko w lecie jest taki duży ruch. Poza okresem wakacyjnym ten ruch tu zamiera. Te konie chodzą gdzieś po łąkach i pastwiskach - dodał lekarz weterynarii.
e/r
Ja też się męczę tą wielką armią nierobów, które utrudniają nam życie, niszczą rozwój i marnują ludzką energię
Mesjasze za cudze pieniądze; zbawianie świata niech zaczną od siebie. Niech nie latają, nie jeżdżą, nie używają zdobyczy cywilizacji