Ile jeszcze ludzi musi zginąć, żeby rządzący zrozumieli, że obecny system badań technicznych sprzyja kombinatorom i oszustom ? pytanie to zadawane jest od szeregu lat ? bez odpowiedzi?
Pustynia motoryzacyjna, jaką był nasz kraj jeszcze pół wieku temu, dziś zamieniła się w dżunglę, której prawa rządzą na rynku motoryzacyjnym, a tym samym na naszych drogach. Na apele i publikacje decydenci pozostają głusi, a interesy lobby ubezpieczeniowych, komisów i firm pośredniczących w rejestracji samochodów, postrzegane są przez kolejne rządy podejrzanie przychylnie.Dokąd będzie tak, że na każde 1000 wypadków będzie umierać 10 razy więcej Polaków niż Niemców ? pyta dr inż. Sławomir Olszowski, wybitny specjalista od wszystkiego co związane problemami motoryzacji, poruszając je przy każdej okazji.Każdego roku na naszych drogach ginie blisko 2000 osób, pięć razy tyle odnosi ciężkie obrażenia. Jesteśmy niechlubnym europejskim liderem w tych pełnych grozy, ale i wstydu, statystykach. Pęd do motoryzacji, wolnorynkowa amerykanka i dziurawy, skorumpowany system prawny spowodował, ze staliśmy się samochodowym śmietniskiem Europy. Przeciętny wiek pojazdów, poruszających się po polskich drogach sięga 15 lat, a co za tym idzie, statystycznie tylko co czwarte auto jest w pełni sprawne techniczne.
Sprzymierzeńcem tej skandalicznej sytuacji jest nasz rodzimy system badań technicznych i żenująco niski ich poziom oraz cena, która i tak skłania czasem obie strony w niejednej Stacji Kontroli Pojazdów do przestępczego zachowania. Iluż jest takich posiadaczy leciwych wehikułów, którzy wkładają stówkę w dowód rejestracyjny, a ?szwagier? podbija mu go w ciemno ? pytanie retoryczne, które bez udowodnienia można obalić już za zakrętem wielu stacji?
Na drogi Podhala i okolic każdego dnia wyruszają setki pojazdów z rejestracjami KNT czy KTT, z których wiele to wypasione bryki, wśród nich wiele nowoczesnych hybryd i elektryków. Wiele jest także wehikułów, które nie maja prawa wyjechać na ulicę; braki w oświetleniu, przekroczone normy spalin czy hałasu, fatalny stan zawieszenia czy układu hamulcowego. Ledwie to jedzie, ale według stempla w dowodzie rejestracyjnym jest sprawny, bo w naszych realiach zaledwie 2 % badanych w SKP pojazdach osiąga negatywny wynik; Belgii, Niemczech czy Finlandii jest to 20 %. Osobiście byłem przed 20 laty świadkiem badania technicznego w Saint Gallen w Szwajcarii, kiedy w samochodzie znajomego, koło zapasowe miało inny bieżnik niż pozostałe; kosztowało go to prawie sto franków przy ponownym podejściu?
Właśnie mija 20 lat od ustanowienia opłaty za okresowe badanie techniczne na poziomie 98 złotych; dla porównania od tego czasu minimalne wynagrodzenie wzrosło o 500 %, nie wspominając o kosztach energii i innych mediów i urządzeń, niezbędnych do funkcjonowania SKP. Gdyby wziąć pod uwagę te czynniki, dziś badanie powinno kosztować co najmniej 450 złotych!
Tu podniesie się histeryczny wrzask właścicieli flot czy komisów samochodowych, których takie podwyżki dotknęły by najbardziej. Ale może zwrócić w tym przypadku oczy na zachodnie jurysdykcje, gdzie sprawy są w jakiś cywilizowany sposób uregulowane? A jeśli nie, to samemu wymyślić dla wszystkich modus vivendi. I tu się pojawia pytanie: kto za tym stoi? Odpowiedzi poniekąd udzieliła NIK, druzgocąco opisując stan faktyczny, jednak poprzednia ekipa rządząca miała to w nosie; obecna też idzie tym śladem!
Poprawa stanu rzeczy nie wymaga wielkich środków przy obecnych technologiach. Monitorowanie i dokumentowanie badania technicznego ukróciłoby niedozwolone praktyki natychmiast!
Brak konieczności wykonywania zdjęć i co za tym idzie brakiem podwyżki cen badań sprzyja firmom, pośredniczącym w rejestracji samochodów oraz wielkim komisom samochodowym, na których aż roi się od przekrętów? Wiele aut przechodzi pierwszy przegląd przed rejestracją w Polsce, podczas gdy blacharz zastanawia się z jaką marką samochodu ma do czynienia?
Wielkie firmy transportowe, które działają na terenie Polski nie są zainteresowane robieniem zdjęć na SKP; było wiele przypadków, gdy ciężarówka, która miała przegląd danego dnia, za godzinę później była zatrzymana na zachodzie Europy?
Czas, aby na stanowiskach ministerialnych w resorcie infrastruktury zasiadali fachowcy z odpowiednim wykształceniem i doświadczeniem, a nie osoby z nadania politycznego, zależne od opcji rządzącej, powiązanej interesami wyborczymi z pewnymi grupami zawodowymi.
Ludzie przyjeżdżają na SKP i się już śmieją z ceny 98 zł - po zapłaceniu podatku VAT, dochodowego i podatków lokalnych przedsiębiorcy zostaje pół stówki! Uczciwi właściciele Stacji Kontroli Pojazdów muszą zatrudniać fachowców, wysyłać ich na szkolenia, kupić nowoczesny sprzęt, spłacać leasingi i raty kredytów.
Jak widać są jednak tacy, którzy nie muszą; zarówno w Warszawie jak i w Pipidówku Dolnym?
Jacek Sowa
Wychodzi 400zl za godzinę pracy stacji czyli 4 klientów.
Przez 12 godzin spokojnie 3000zl utargu średnio. Soboty najlepsze .
Ciezarowki płacą prawie 200zl .
Autobusy muszą robić badania 2x w roku
3000zl x 24 = 72 000 I dlatego powstają nowe stacje A stare się nie zamykają.
Przestań manipulować