19.12.2021, 16:10 | czytano: 7452

Jacek Sowa: Podhalańskich kółek czar… Ostatni odcinek tej serii, 21.

zdj. Rozłucki
"Każdy serial ma swój początek, czasem jednak końca nie widać, co najwyżej ogłasza się przerwę między jednym a drugim sezonem. Tak będzie też w przypadku naszej historii motoryzacji na Podhalu" - pisze Jacek Sowa.
Po każdym felietonie pojawiają się komentarze i korespondencja, które jakże ubarwiają te dawne opowieści. Zapewniam Was, drodzy Czytelnicy, na pewno będą wykorzystane. Zanim zapadnę w sen zimowy, postaram się zrobić zapas karmy na następny sezon twórczy. Może będzie to już jakaś książka lub album, wszystko zależy od tego, na ile zdrowie i sponsorzy pozwolą…

Pisząc, staram się przypominać szczegóły wydarzeń, lub dokopać do brakujących elementów w internetowych czeluściach. W felietonach starałem się poruszyć podstawowe tematy motoryzacyjne naszego regionu, zdając sobie sprawę jednak z tego, że najważniejszą częścią tej historii są ludzie, którzy ją tworzyli, do biografii których trzeba dotrzeć bezpośrednio. Pamięć jest zawodna, ale przecież nie brak osób, które chciałyby swoich bliskich ocalić od zapomnienia przy pomocy zdjęć czy pamiątek. Postarajmy się więc wydobyć ich jak najwięcej z rodzinnych archiwów Batkiewiczów i Borowiczów, Ścisłowiczów i Siaśkiewiczów, Pyzowskich i Pajerskich, Bełtowskich i Jaskierskich, Tętnowskich i Zborowskich, Huziorów i Watychów i tak dalej i tak dalej…
/arch. Janiny Huzior/

/arch. J. Sowy/

/arch. M. Jurka/

/arch. W. Korczaka/

/arch. K. Wójcik/

Wiele ciekawych anegdot motoryzacyjnych wiąże się ze znanymi postaciami naszego regionu, np. lekarzami, którzy mieli na co dzień do czynienia z ofiarami wypadków drogowych, chirurgami tj. dr dr Andrzej Świrski, Wit Radwański czy Jan Jurek. Także przedstawicielami innych zawodów, pośrednio związanych z tym, co działo się na podhalańskich drogach i wokół nich. Tych, którzy jeszcze oprócz Wiktora Polaka rajdowali dla adrenaliny a nie dla sławy: Marian Szarek, Wiesław Pieprzak, no i Wiesław Korczak ze swoją syrenką GT!

/Syrena GT , arch. W. Korczaka/
Oddzielne miejsce należy się słynnemu brodaczowi Andrzejowi Kostrzewie, który odmienił oblicze tradycyjnie zapyziałego warsztatu samochodowego, dając przyczynek sześćdziesięcioletniej historii słynnego już dziś serwisu MotoWorwa. A skoro moto, to wiele miejsca należy przeznaczyć dla naszych mistrzów jednośladów: Mieczysława Błoniarza i Romana Dziubińskiego, Janusza Temeckiego i Stanisława Zagaty, Jana Kowalczyka i Bogdana Sięki aż po dzisiejszych: braci Kaczmarczyków, Gabrysia Marcinowa czy Michała Łukaszczyka. Dla Wojciecha Błażusiaka, a zwłaszcza jego utytułowanego na wszystkie sposoby młodszego brata Tadeusza „Teddy’ego”, rezerwuję sobie oddzielne miejsce.



Także więcej miejsca należałoby poświęcić zakładom pracy, które wyciskały piętno na motoryzacyjnej mapie Podhala, w szczególności PKS-owi, z którymi nierozerwalnie wiążą się nazwiska długoletnich dyrektorów: Mikołaja Palczykiewicza i Wojciecha Ciszka. Z nietypowymi, bo w zaopatrzone silnikami Leylanda autobusami ze stajni kombinatu obuwniczego NZPS „Podhale” wiążą się nazwiska ich kierowców: pana Michałka i Kazimierza Zbińskiego. O flotylli Przedsiębiorstwa Turystycznego „Podhale” i Rejonowej Kolumny Transportu Sanitarnego było już sporo napisane, ale wiele jeszcze ciekawych rzeczy można by zamieścić, podobnie jak o całej armii zdezelowanych żuków, nysek i roburów, obsługujących sieć handlową całego powiatu ze Spółdzielni Transportu Wiejskiego i jej legendarnego dyrektora Zamojskiego czy starów i barkasów ze Spółdzielni Ogrodniczej, zawiadywanych przez kierownika „Dzidka” Giżyckiego. Milicyjne warsztaty koło parku celowo pominę, choć wiecznie umorusany Ludwik Jędrzejczyk, tamtejszy mechanik, zasłużył sobie też na oddzielną opowiastkę, podobnie jak Józef Janik, Edward Szewczyk czy Józef Ambroż – postaci z nowotarskiej drogówki. O nowotarskim Rejonie Dróg Publicznych trochę już było, zaś o Powiatowym Zarządzie Dróg Lokalnych póki co, pisać nie wypada. Zostanie nam jeszcze tylko MPGK, ale bez Józefa Buńdy ruszyć tego tematu się nie da. I tak obleciałem tych, o których coś wiem. A gdzie reszta regionu, gdzie Rabka, Szczawnica i Czarny Dunajec, żeby o Szaflarach nie wspomnieć? A rejonu Zakopanego wolę już nie ruszać, bo mnie z nim zastanie siódma fala pandemii…

Tak więc, drodzy Czytelnicy, sporo jest do napisania przez te następne sezony, ale bez Waszej pomocy daleko po tych górskich drogach nie zajedziemy. Piszcie, przysyłajcie, wszystkie sposoby są dobre i zawsze macie jeszcze do dyspozycji Podhale24, który patronuje naszej historii podhalańskiej motoryzacji. Możecie zacząć już od Nowego Roku, który oby przyniósł lepsze zmiany, czego Wam gorąco życzę. Szczęśliwego Nowego Targu!

Jacek Sowa
jacek.sowa@mzpn.pl
tel. 600 956 156
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
kierowca r. 1971 :)21.12.2021, 19:37
kawał historii, wielki szacun Panie Jacku !
Piotrek 196219.12.2021, 23:13
Proszę nie zapomnieć Panie Jacku o pionierach prywatnego transportu.Z Waksmundzkiej.Kowalczykach,Watychowiczach, Klamerusach.Swoimi ręcznie przebudowanymi jelczami,jelczo sztajerami na kampaniach buraczanych w Polsce,,targali,,po 30 ton na raz i wiecej(200 KM mocy autko z turbiną 40 więcej). A do ciepłowni w N.Targu miału z kopalni ?. Wspaniali ludzie po trasie wyglądali jak górnicy,nie od węgla tylko od smaru,oleju,zmęczenia .Czekam na album,książke w Pana wydaniu ,no i dalsze felietony.
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl