"Jeśli ktoś ustanowi niesamowity wynik, powiada się, że jest to osiągnięcie „nie z tej ziemi”. Ale z tej nowotarskiej ziemi wywodzi się mistrz nad mistrze – Tadeusz „Taddy” Błażusiak" - pisze w swoim kolejnym felietonie dziennikarz i publicysta rodem z Nowego Targu - Jacek Sowa.
Dziś niemal czterdziestoletni sportowiec, sześciokrotny mistrz Świata Superenduro, od lat zadziwia swoimi osiągnięciami. Zaczął jeździć na motocyklu mając pięć lat, mając dziesięć lat zdobył pierwszy tytuł mistrza Polski w cyklotrialu. Już rok później zaczął zdobywać kolejne tytuły mistrzowskie, tym razem już na motocyklu. Dosiadając włoskiego Fantica i japońskiej Hondy wspinał się po szczeblach motocyklowej drabiny, co roku dokładając kolejne mistrzowskie tytuły - od młodzika począwszy, na seniorach skończywszy.
W barwach Automobilklubu Krakowskiego wygrywał kolejne zawody, zarówno w hali jak i na „świeżym” powietrzu, w kraju i w Niemczech i w całej Europie (w sumie zdobył kilkanaście tytułów mistrza Polski, kilka tytułów międzynarodowego halowego mistrza Niemiec i wiele innych). Pod okiem utytułowanego trenera Roberta Błachuta, Tadzik parł do sukcesów z młodzieńczą zapalczywością.
W 2001 roku ojciec Jakub, główny strateg teamu BŁAŻUSIAK, (starszy brat Tadzika Wojciech, po kontuzji ręki, stał się głównym coachem młodego Taddiego), zaprosił do współpracy Czesława Borowicza, olimpijczyka i szkoleniowca hokejowej reprezentacji Polski. Zwrócił się o fachowe wsparcie do autorytetów w zakresie medycyny sportowej, któremu swe sukcesy wówczas zawdzięczał m.in. Adam Małysz. Opieka wybitnych profesorów: fizjologa z UJ Jerzego Żołądzia oraz psychologa z krakowskiej AWF, Jana Blecharza przyniosła efekty w kilkunastoletniej karierze „Taddy’ego”, który stał się sportowcem mocnym fizycznie i mentalnie. To sprawiło, że na torze każdy czuł respekt przed Błażusiakiem, który gnał do przodu jak lokomotywa.
Znakomity 2004 rok, czyli data wstąpienia Polski do Unii Europejskiej, był również mocnym akcentem w karierze nowotarżanina; Tadeusz zdobywa tytuł mistrza Europy w trialu, przełamując nieprzerwaną od początku istnienia dyscypliny, hegemonię Hiszpanów i Anglików. Cały motocyklowy świat, wraz z wielokrotnym mistrzem „Dougiem” Lampkinem, patrzył z uznaniem na osiągnięcia młodego Polaka.
W 2007 roku, Tadeusz na standardowym motocyklu enduro, wybrał się do austriackiej Styrii, gdzie w kamieniołomach Eisenerz odbywały się słynne międzynarodowe zawody hardenduro - Erzberg Rodeo. Po jego eliminacyjnych fajerwerkach, zafascynowani inżynierowie z czołowej firmy motocyklowej KTM, zaproponowali mu start na ich maszynie. Taddy wykosił wszystkich 1300 (sic!) konkurentów i za kilka dni podpisał w Mattighofen kontrakt kierowcy fabrycznego KTM. Ogólnie mistrzostwo Erzberg Rodeo Tadeusz zdobywał nieprzerwanie przez pięć lat.
W Europie zbierał kolejne laury, ale żądny sukcesów nowotarżanin, pojechał szukać sławy i guza do USA, gdzie znalazł jedno i drugie. Uwielbiany przez amerykańską publiczność „Taddy” jest pięciokrotnym mistrzem USA, wielokrotnie triumfując w Wielkim Finale w Las Vegas. Tadueusz jest również czterokrotnym złotym medalistą igrzysk motocyklowych X-Games. Podczas zawodów w ostępach Cascade Mountains zawiodła maszyna, co skończyło się koszmarną kontuzją, a twarz zawodnika była przedmiotem wielogodzinnej operacji w szpitalu w Seattle.
Ale jak mówią: „co cię nie zabije, to cię wzmocni”; nasz góralski twardziel już niebawem wsiadł znów na motocykl, aby zdobyć kolejne mistrzostwo świata w superenduro. Tadeusz przez wiele lat nieprzerwanie królował na amerykańskich torach. W 2011 roku został motorowym sportowcem roku w północno-amerykańskim plebiscycie, zwyciężając we wszystkich kategoriach motorowych, zarówno jedno- jak i dwuśladów. To był jego „perfect season” co znaczy, że Polak we wszystkich treningach czasowych, kwalifikacjach i głównych finałach 2011 roku, ani raz nie ustąpił nikomu pierwszego miejsca na podium!!!
Każdy, kto zna specyfikę sportu amerykańskiego, potrafi sobie uświadomić wielkość tego osiągnięcia…
W 2016 roku w krakowskiej Tauron Arenie ponad piętnaście tysięcy widzów sprawiło mu owację na stojąco nie wierząc, że „mistrz nad mistrze” chce kończyć karierę. Mieli rację, „Taddy” wrócił , wygrywając międzynarodowe zawody Red Bull Megawatt, a numer startowy [111] znów oglądano na najwyższym podium.
Motocykle są nieodłącznym elementem rodzinnego obrazu Błażusiaków. Jeszcze przed wojną dobrze sytuowany pradziadek Tadeusz Gawędzki posiadał kultowego Indiana, którego ponoć w obawie przed wpływami atmosferycznymi trzymał w …kuchni!
Ojciec Jakub, lubiący wyrwać się na motocyklu w teren, aby jak mówi, przewietrzyć głowę, zadbał o zaplecze materialne swoich synów. Sport wyczynowy wymaga dużych nakładów, a motorowy zwłaszcza. Nie dbając o poklask tłumu ma jednak pewien niesmak medialny; Taddy’ego znają na całym świecie, a w Ojczyźnie …
Nasz najlepszy żużlowiec Tomasz Gollob tak wyraził się o Błażusiaku: „Każdy rodak powinien być z niego dumny! Siła i odwaga to cecha wspaniałego sportowca, którzy są dziś na wagę złota!”
W jednym szeregu sportowców, komplementujących osiągnięcia znaleźć można jeszcze takie autorytety, jak Jarosław Hampel, sześciokrotny drużynowy mistrz świata na żużlu, gwiazdy Dakaru – Marek Dąbrowski czy Jakub Przygoński, żeby o Krzysztofie Hołowczycu nie wspomnieć…
Jakiej miary sportowcem jest Tadeusz Błażusiak, niech świadczy fakt umieszczenia go w panteonie najlepszych zawodników sportów motorowych 70-lecia Polskiego Związku Motorowego. Z tej okazji wydano serię znaczków pocztowych, na których „Taddy” znalazł się obok automobilisty Sobiesława Zasady, kierowcy F1 Roberta Kubicy i wspomnianego już Tomasza Golloba. A na końcu listy dokonań na jubileuszowej karcie Tadeusza Błażusiaka znalazł się tekst: „i to jeszcze nie koniec, czekamy na więcej”.
Bez względu na to, czy będzie jeszcze więcej, osiągnięcia naszego mistrza już są nie z tej ziemi…
Jacek Sowa
Reportaż o "Taddym" można obejrzeć m in. tutaj.
opr.s/