"Podhalańskich kółek czar – kto by pomyślał, że temat, wrzucony półtora roku temu przez Łukasza Worwę, mający na celu przybliżenie 60 letniej historii najstarszego kompleksu motoryzacyjnego Nowego Targu, rozkręci się aż do tego stopnia" - pisze dziennikarz i publicysta Jacek Sowa.
Temat podjęty przez Łukasza rozpalił moją wyobraźnię, dla której porzuciłem największą polską wieś i przeniosłem do rodzinnego miasta. Ograniczony wspomnieniami do drugiej połowy minionego wieku, sięgnąłem do albumów starszego pokolenia, w których do dziś tkwią nieodkryte skarby.Rety, jakie larum to oświadczenie wywołało! Zarzucano mi lenistwo, pójście na skróty, niemalże brak szacunku do historii swego matecznika etc. Szczerze mówiąc, taki zwrot akcji był mi na rękę i dzięki pomocy licznych przyjaciół w Mieście (których o dziwo, nadal jeszcze posiadam!), po udanym wernisażu fotogramów zaczęła się penetracja mieszczańskich szaf i garażowych zawartości. Harce po motoryzacyjnych łąkach nie uszły uwagi Podhalańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, które ku swemu utrapieniu, włączyło się do projektu, którego końca nie widać…
„Podhalańskich kółek czar” okazał się niekończącą opowieścią. Ale jak można skończyć coś, w którym co rusz wyskakuje diabełek z pudełka, prawdziwe perełki, o których grzechem byłoby nie wspomnieć w środowisku gdzie wszyscy się znają, będąc często po tzw. rodzinie.
I tak powstały teksty o ludziach, kojarzonych z tutejszą motoryzacją; bo jak nie przybliżyć sylwetki Andrzeja Kostrzewy, Wiesława Korczaka czy Wojciecha Junga wreszcie. A wśród nich pani Tosia z CPN-owskiej kawiarenki, bijąca rekordy poczytności.
Bodaj żadne miasto w kraju nie stoi tak silną historią sportów motocyklowych. Do legendy Mieczysława Błoniarza dołączył Zbigniew Jedynak, Bogusław Sięka, Marek Kowalczyk czy bracia Łukaszczykowie. A są jeszcze przecież Luberda, Kaczmarczyk i inni. A na czele tego mistrzowskiego korowodu jednośladów Król, który może być tylko jeden: Tadeusz Błażusiak, którego biografia wymaga oddzielnego opracowania.
Latem nasza hala lodowa przez kilka dni stanie się obiektem bokserskich zmagań w ramach Igrzysk Europejskich, można by więc po ich zakończeniu (a z wykorzystaniem istniejącego brandingu za duże rządowe pieniądze), wprowadzić tam na kilka dni wszystkie stare wehikuły, pozbierane na Podhalu. Odbyłoby się to na pewno ku uciesze miejscowej gawiedzi i z pożytkiem dla najmłodszego pokolenia, jako przykład dbałości o własną historię, a więc o własną pamięć. Połączenie wystawy z promocją albumu „Podhalańskich kółek czar” może być zwieńczeniem cyklu, który przyciągnął uwagę tak wielu ludzi w naszych stronach. Bo nasze kółka kręcą wszystkich!
Jacek Sowa