Trudno wyobrazić sobie życie bez sportu, który niemal codziennie dostarcza nam emocji znacznie bardziej wartościowych od choćby np. od gry zwanej polityką, choć zawsze i tak chcemy, aby wygrywali "nasi"...
Rzecz jednak w tym, że pupile sportowych aren mają swoich fanów po obu stronach, a remis nie zawsze ich zadowala. Przesłaniem sportu jest zwycięstwo i tego oczekujemy od swoich graczy.Ale oczekiwania często weryfikuje boisko i na tym polega piękno sportu, że murowani faworyci z różnych przyczyn czasem ulegają potencjalnym słabeuszom, jak choćby mityczny Dawid i Goliat. W tym miejscu daleki jestem od skojarzeń z niesmacznymi scenami z pewnego okrągłego gmachu w stolicy... Faworyzowana Iga Świątek może przegrać z dużo niżej notowana rywalką, w tym samym czasie klasyfikowana w połowie drugiej setki Kasia Kawa gromi rywalki, plasujące się o sto miejsc wyżej! O anomaliach wynikowych w krajowych ligach piłkarskich nawet szkoda wspominać, gdyż trudno się połapać, dla kogo są te rozgrywki, kiedy w składach najlepszych drużyn niełatwo jest znaleźć graczy z polskimi nazwiskami. Miniony śnieżny weekend sypnął także niespodziankami u najlepszych, bo jak potraktować sensacyjną porażkę pretendenta do tytułu w hiszpańskiej La Lidze, Realu Madryt, z piętnastą drużyną w tabeli czy mało satysfakcjonujący remis Barcelony na własnym boisku. Jak napisałby kol. Leśniowski, były to dwa oblicza faworytów i tu się z tym zdaniem nie zgadzam.
Na najbliższym sercu stadionie obok nowotarskiej zrewitalizowanej stacyjki kolejowej z nowoczesnym i eleganckim hotelem w tle, jawiły się dwa oblicza sportu, w którym faworyci są tylko na papierze, często bardziej przejawem chciejstwa ich fanów. Dziś, po kilkuletniej rewitalizacji NKP "Podhale", tej skądinąd niewielkiej stacyjki na piłkarskiej mapie Polski, wyłania się konstrukcja nowoczesna, którą podziwia nawet wybredna Warszawka. Konstrukcja na miarę Nowego Targu...
Cytowany wyżej kolega od sportowych klawiszy nie szczędzi krytyki w swych relacjach po nieudanych meczach trzecioligowego Podhala. Niefortunny remis z "Helikopterami" ze Świdnika nie był wynikiem podwójnego oblicza piłkarskich "Szarotek", lecz wypadkową sił, którym przyszło zmierzyć się na sztucznej murawie.
O sukcesie na boisku decyduje szereg czynników, motorycznych i psychologicznych, doprawionych uwarunkowaniami zewnętrznymi i często garścią szczęścia. O ile w sobotę rywalom na stadionie po równo pomagał i przeszkadzał wiatr, o tyle szczęście było po stronie gości, którzy nie są futbolowymi kelnerami i nie przyjechali tu po łomot. Słupek, poprzeczka, niewykorzystany karny, ale i ciężko wywalczony punkt, to asumpt dla przemyśleń trenera i zawodników.
Spadliśmy w tabeli na trzecie miejsce; rok temu każdy punkt na jej dnie był brany w ciemno, ale jak zwykle, apetyt rośnie w miarę itd... Zamarzyła nam się druga liga, a przy solidnej pracy marzenia przeważnie się spełniają, należy się tylko zastanowić, czy jesteśmy na to gotowi.
Część mego serca jest za renesansem hokeja w Nowym Targu, ale reszta jest po stronie innych dyscyplin sportowych w mieście, które zostaną już niebawem, jak mniemam, docenione podczas pierwszej gali miejskiego sportu. Mamy osiągnięcia, których mogą nam zazdrościć z dużo większego Tarnobrzegu, Ostrowca, Świdnika czy Nowego Sącza. Nie zapominając o hokeju, pielęgnujmy talenty na bieżniach i salach gimnastycznych, basenach i strzelnicy, dojrzewające w szkołach sportowych.
O piłkarzy się nie martwię, solidna praca obroni się sama. I nawet jeśli do drugiej ligi zabraknie parę punktów, nieszczęścia nie będzie, bo na zapleczu jest parę dziesiątek młodych ludzi, którzy sukcesywnie wzbogacają klub kolejnymi pucharami. To na ich rozwój należy stawiać, jako zdrową i wysportowaną część naszej nowotarskiej społeczności, której nie są potrzebne sztuczne sukcesy kilkunastu zaciężnych najemników z egzotycznych czasem krain.
Bo sport nowotarski powinien mieć jedno, jasne oblicze, na które z radością będą mogły znów patrzeć tłumy kibiców, ciągnące na stadion czy lodowisko. I wierzę, że jednym głosem będą kibicować obie strony miejskiej sali obrad, a i ze starostwa też nie jest zbyt daleko. Warto o tym pomyśleć przy okazji układania ogólnopolskiej listy zaproszeń na przyszłoroczny jubileusz naszego w końcu królewskiego miasta...
Jacek Sowa