Cztery załogi balonowe, w tym ekipa PCD Salami podjęły wczoraj próbę przelotu balonem nad Tatrami. Tego typu loty należą do bardzo rzadkich i wymagają dokładnego śledzenia pogody, a przede wszystkim kierunku wiatru, który zmienia się w zależności od wysokości.
Decyzja o locie zapadła w piątek wieczorem. Piloci uznali, że w sobotę rano będą dogodne warunki, aby taki lot miał miejsce.Załogi na miejsce startu wybrały Siwą Polanę w Witowie. Ostatnie dane o kierunkach wiatru pokazywały, że z tego miejsca dolecimy gdzieś w okolice Popradu przecinając Tatry w okolicach Kasprowego Wierchu i Gerlachu. Stawianie balonów zajęło około 30 minut, a w powietrzu byliśmy o 10.30. Na niskiej wysokości lecieliśmy w stronę Zakopanego z lekkim odchyleniem na Nowy Targ, ale wraz ze wzrostem wysokości - wiatr zmieniał kierunek i ściągało nas coraz bardziej na Tatry.
Na 2000 metrów n.p.m. wszystko było już malutkie, tylko Tatry rosły nam przed oczami. Górą wiatr był bardzo silny i momentami pchał nasz balon z prędkością 60 km/h. Minęliśmy Giewont, Kasprowy Wierch od wschodniej strony i dalej lecieliśmy na południowy-wschód, dokładnie tak jak pokazywały prognozy pogody. Minęliśmy Dolinę Pięciu Stawów, Morskie Oko, Rysy i zbliżaliśmy do najwyższego szczytu Tatr – Gerlacha.
Spoglądając na zachód widziałem całe pasmo Tatr. Widok nie do opisania. Z góry wszystko wygląda inaczej, bardziej okazale, a balon na tle szczytów wyglądał jak balonik dla dzieci.
Lot trwał nieco ponad godzinę. Przelecieliśmy około 40 kilometrów i wylądowaliśmy na Słowacji koło miejscowości Nowa Leśna.
Michał Adamowski