27.12.2021, 19:05 | czytano: 1772

Jacek Sowa: Historyczna wolta

arch. Podhale24
FELIETON. "Z perspektywy mego góralskiego domu w Puszczy Białej na Mazowszu mój dystans do władzy jest jednoznaczny; do okrąglaka na Wiejskiej wynosi ponad 40 kilometrów, do nowotarskiego magistratu ponad 400! Jednak sprawy, obijające się wokół ulicy Krzywej są mi bliższe" - pisze pochodzący z Nowego Targu, dziennikarz, pisarz i podróżnik Jacek Sowa.
Wydawało się już, że w świąteczny czas nic nie jest w stanie przebić samotnego w domu Kevina, a jednak… Doba rozdzielająca imieniny męczennika Szczepana i Jana pijaka na trwałe przejdzie do historii mijającego 2021 roku pandemicznego.
Wolty, jakich nam przysporzyli jedni z dwóch najważniejszych dla kraju ludzi, odbiły się echem stokroć głośniejszym, niż odpadające z parkingowej elewacji deski.

Nad resztkami świątecznego stołu portugalski Brutus, Paolo Zołza, wielki mówca i wódz naszej najważniejszej formacji nagolennikowej, wbił nóż w plecy swemu „przy wódce” z Podlasia, co zamierzał zresztą uczynić już wcześniej. Nie wyszło mu to od razu, bo rycerz Lewy Podbiłpiętą powstrzymał napór dzielnych Albanów i Pirenejczyków a i w końcu nie dał się pobić Brytolom. Zdeterminowany odsunął z placu boju herosa, dając satysfakcję Madziarom zaś naszym sromotę, aby wyfrunąć przez okno transferowe do Amazonii, gdzie jego nos czeka gruba, biała kreska, zgarniana złotą kartą kredytową. A nasza elitarna formacja spod znaku Bitwy Warszawskiej, chcąc kosztem Kataru dorwać się do złotych sztabek, musi jeszcze pobić Moskali i Szwedów, z czym w historii różnie bywało.

Cios Brutusa nie sięgnął tym razem Cezara, który wraz z będącą poza wszelkimi podejrzeniami żoną Kornelią Pompeją Kalpurnią, wizytował w tym czasie wschodnie prowincje, nękane przez zbiegłych Kurdów i Afganów. Władca od dawna starał się udowodnić, iż jest bardzo dobrym mówcą, administratorem i znawcą prawa, co daje mu legitymację wielkiego przywódcy. Wsłuchując się w doniesienia pryncypatu, postanowił nie ulec presji optymatów, zagrać na nosie Gnojusowi Dolabella i Markowi Lizyniuszowi i przeciwstawić się uzurpującemu sobie władzę Pomponiuszowi, nie podpisując edyktu pospiesznie uchwalonego na zgromadzeniu ludowym, które godziłoby w jego relacje z ludami Celtów, Galów i Germanów.

Te dwa wydarzenia wstrząsnęły państwem Słowian, ale według mnie na podhalańskiej prowincji nie wywarły większego wrażenia. Kopanie się gladiatorów po nagolennikach nie jest ulubionym zajęciem ludu podhalańskiego, który woli nie wypuszczać ciupagi z ręki. Stąd większa troska o własny legion, ślizgający się od dawna po cienkim lodzie z zakrzywioną laską. Jak słusznie zauważył nasz skryba Leśniowski, ruscy i fińscy najemnicy potęgi nam nie przywrócą, czas więc spędzić z hal własnych juhasów. Kopaczami górale zainteresować się mogą nie wcześniej, nim właściciel manufaktury kierpcopodobnej nie zagoni swej watahy na wielkosarmackie zagony.

A skoro padło słowo „wataha” – daleki jestem od szydzenia z władzy, która i tu i tam aktualnie panuje. Cuius regio, eius religio – to zdanie Karola V jest powtarzane od ponad 460 lat; liczba ta niechcący kojarzy mi się z kompletną (lecz rzadko praktykowaną!) listą obecności w nieprzypadkowo okrągłym budynku sejmowym. Ale czy ktoś widział kwadratowy cyrk?
Kochani nowotarscy bracia plemienni, skoro taką wybraliśmy watahę, to albo idźcie z nią posłusznie, albo niech znajdzie się młody basior, który przegoni precz nielubianego przywódcę. Takie są niestety wymogi demokracji, ale u nas najchętniej się zmienia właśnie „przy wódce”…

Konstatantinos Tsatsos, prawnik, polityk a na końcu prezydent Grecji, był aktywnym opozycjonistą wobec reżimu czarnych pułkowników. Twierdził, że człowiek powinien mieć taką wolność, na jaką zasługuje; dożył prawie stu lat!. Nasz Papież mawiał: Nie lękajcie się!, Horacy zaś, że: kto żyje w strachu, nie będzie nigdy wolny.
Władza ma żelazne oblicze i niezależnie od tego, kto ją sprawuje, zawsze będzie miała oponentów, to się nigdy nie zmieni. Ważne, kto na tę władzę ma oko, a oko to liczba nowotarskich rajców; dopóki lewe nie będzie mrugać tak, jak prawe, będą odpadały deski z elewacji i sypać wióry na sesjach. Ale ujadanie po kątach i wymachiwanie transparentami niczego nie zmieni, władzy potrzeba ludzi mądrych, a tych jakby wszędzie deficyt…

Z perspektywy mego góralskiego domu w Puszczy Białej na Mazowszu mój dystans do władzy jest jednoznaczny; do okrąglaka na Wiejskiej wynosi ponad 40 kilometrów, do nowotarskiego magistratu ponad 400! Jednak sprawy, obijające się wokół ulicy Krzywej są mi bliższe nie tylko z racji siedziby pewnego ulubionego portalu, ale dlatego, że to mała, na zawsze moja Ojczyzna, w której spędziłem pół wieku.

Opłatki już podzielone, czas jeszcze na życzenia noworoczne i choć wiem, że miejscy radni nie rzucą się sobie na szyję bez chęci uduszenia, chciałbym, żeby to MOJE MIASTO mogło odetchnąć piersią pełną tlenu, żeby hokejowe Szarotki zdobyły wreszcie dwudziesty tytuł, żeby w pełnym kultury gmachu z Pegazem wystawiono sztukę Szekspira, który kiedyś się miał wyrazić, że: zły to ptak, co własne gniazdo kala… Czego ja czynić nie będę!

Szczęśliwego Nowego Targu!

Jacek Sowa z Rapackich
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
T27.12.2021, 19:31
Ręce i deski opadają z tą watahą.
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl