22.02.2022, 11:10 | czytano: 1028

113 rocznica urodzin Tomasza Libowicza, więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz

Brama w Auschwitz
Poznajcie Tomasza Libowicza. Urodził się 21 lutego 1909 roku w Krościenku. Do KL Auschwitz trafił transportem z 16 lutego 1943 roku. W transporcie tym znaleźli się również inni mieszkańcy z Sieniawy i Harklowej.
"Przywieziono w tym dniu 979 mężczyzn, których w obozie oznaczono numerami 102526 do 103504. Ponad 1000 osób skierowano z więzienia w Tarnowie, pozostali przebywali wcześniej w więzieniu Montelupich. W transporcie znajdowały się osoby aresztowane zarówno w samym Krakowie i Tarnowie, jak również w Jaśle, Sanoku, Rzeszowie, Tarnobrzegu, Jarosławiu, Gorlicach i w wielu innych miejscowościach. (...)
Do KL Auschwitz odesłano ich w wagonach towarowych. Kiedy przybyli do obozu, była już noc. Wśród krzyków, przekleństw miotanych przez konwojujących esesmanów, ujadania psów i bicia tak mocnego, że – jak relacjonuje jeden z więźniów – "aż łamały się pały, którymi nas okładano", zapędzono ich do Birkenau i ustawiono przed drewnianym barakiem. Do jego wnętrze wchodzili w stuosobowych grupach. Tam spisywano ich personalia i odbierano odzież cywilną. Przed kąpielą, mimo mrozu, rozbierali się do naga na zewnątrz baraku. Zdjęte odzienie kazano powiązać w tobołki. Jako odzież obozową otrzymali ubrania cywilne, na których na bokach spodni czerwoną olejną farbą namalowane były lampasy, a na plecach marynarki duży krzyż.

Kwarantanna trwała dwa tygodnie. W ciągu tego czasu uczyli się jak jednocześnie, na komendę wkładać i zdejmować czapki, właściwie maszerować, wykonywać bardzo męczącą gimnastykę, m.in. Tzw. Żabki. Wszystkim tym ćwiczeniom towarzyszyło bicie i straszliwe wrzaski esesmanów i więźniów funkcyjnych. Potrzeby fizjologiczne załatwiali też na rozkaz i bardzo szybko. Jedyny pożywienie stanowiła zupa z niedogotowanej brukwi, której otrzymywali tylko 1/4 litra. Bez przerwy dręczyło ich pragnienie i głód. Aby zaspokoić pragnienie pili wodę z kałuż, celem oszukania głodu – jedli trawę i liście. Z uwagi na zastraszającą ilość wszy w pomieszczeniach, zabierano im niekiedy odzież do dezynfekcji, co było przyczyną nowych udręk. Na zwrot odzieży czekali bowiem godzinami, nago, niezależnie od pogody. Niezwykle ciężkie warunki w czasie kwarantanny sprawiły, że znaczna ilość więźniów jej nie przetrwała."

KSIĘGA PAMIĘCI

Tomasz Libowicz od tamtego czasu stał się numerem 103056. Przeżył piekło niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Dalsze Jego losy nie są znane...

opr. S. Śmietana
Może Cię zainteresować
zobacz także
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl