26.10.2022, 12:34 | czytano: 6053

Walka "Walka"

Walenty Ziętara/ arch. prywatne
FELIETON. "Walek - tak go nazywano od zawsze. Choć ksywka pochodzi od imienia, walka do dziś stanowi element jego dnia codziennego. Walenty Ziętara – legenda nie tylko nowotarskiego hokeja - zaczyna 75. rok życia" - pisze Jacek Sowa w tekście poświęconym znakomitemu zawodnikowi i trenerowi.
Niewiele zresztą brakowało, że zostałby bokserem, a nie hokeistą. Ale nawet na lodzie Walek nigdy nie opuszczał gardy. Hokej to gra kontaktowa, sport bezpośredniej walki, w którym obok siły fizycznej o powodzeniu decyduje odwaga, umiejętności techniczne, spryt, szybkość, inteligencja. Wszystkie te cechy Walek prezentował na tafli jako zawodnik, także potem zza bandy jako trener. Lata sportowej kariery przysporzyły bagażu lat i doświadczeń, a problemy zdrowotne nie omijają jego domowej szatni. Jednak rodzina u Ziętarów była zawsze na pierwszym miejscu, więc nad ich bramką nadal świeci zielone światło.
Urodził się 27 października 1948 roku i otrzymał imię po dziadku – Walenty. Od dziecka swoim sprytem i sprawnością zaskarbił sobie łaski wśród gawiedzi rówieśników, będąc liderem okolicy Na Równi. Na lód skierował go wyż demograficzny, dzięki któremu w Nowym Targu powstała nowa szkoła podstawowa, popularna „piątka”, do której poszła uczniowska nadwyżka tej części miasta.

To był rok 1962. W eliminacjach „Złotego Krążka” drużyna SP nr 5 doszła do finału ogólnopolskiego, który odbył się wiosną w Nowym Targu. Śmigającego chłopaka przyuważył Mieczysław Chmura, ówczesny trener młodzieżówki Podhala. Będąc najmłodszym w grupie, po trzech miesiącach już był liderem drużyny, która w 1964 roku zdobyła tytuł mistrza Polski juniorów, a Walenty Ziętara został królem strzelców! Prędko trafił więc do pierwszoligowego teamu Franty Voriśka.

Najmłodszy w gronie mistrzów Polski – ze Stanisławem Bizubem, Józefem Bryniarskim i Januszem Ossowskim. W głębi trener Franta Voriśek.

W tym pamiętnym dla całego Podhala sezonie, 16 października 1965 roku zdobył swojego pierwszego i arcyważnego gola dla „Szarotek” w wygranym 4:3 w Nowym Targu meczu z Legią! Młoda trójka „komarów” (średnia wieku 17 lat!) z Nowego Targu w składzie Marian Pysz, Walenty Ziętara i Wiktor Pysz przebojem znalazła się w pierwszoligowym składzie nowotarskich Szarotek, które w sezonie 1965/66 uszczęśliwiły całe Podhale pierwszym w historii tytułem hokejowego mistrza Polski! Ziętara w swym inauguracyjnym pierwszoligowym sezonie zdobył dla Podhala 21 bramek i stał się podstawowym zawodnikiem drużyny. Bramkostrzelny napastnik, rzecz jasna, był filarem ofensywy reprezentacji Polski juniorów, która pod koniec roku 1967 wybrała się na mistrzostwa Europy do Helsinek. Duet Walenty Ziętara – Wiktor Pysz zgromadził pokaźną liczbę punktów w klasyfikacji kanadyjskiej, a Walek włożył koronę króla strzelców, trafiając w turnieju 12 razy do bramki przeciwników i został uznany za najlepszego napastnika turnieju. A rywale byli przecież nie byle jacy! Pozostawił w pokonanym polu takie późniejsze sławy jak: Czechów Jiri Novaka, czy Karela Rummla, Rosjan: Malcewa i Gutowa, Fina Timo Sutinena, no i Szweda Salminga.

Walenty Ziętara stał się podstawowym zawodnikiem drużyny „Szarotek”, która od 1971 roku królowała niepodzielnie na krajowych taflach.

Najsilniejszy atak „Szarotek” – Walenty Ziętara, Józef Słowakiewicz, Tadeusz Kacik

Czołowy napastnik był dostrzegany przez dziennikarzy, trafiając na listy najlepszych sportowców. Tak też było w XV plebiscycie redakcji „Tempa”, gdzie po raz pierwszy zagościł wśród dziesiątki asów Ziemi Krakowskiej. W 1973 roku Walek zdobył puchar „Przeglądu Sportowego” dla najlepszego strzelca ligowego – 46 goli. Lider „Szarotek”, postrzegany jako godny kontynuator mistrzowskiej techniki swoich wielkich poprzedników, Kazimierza „Ciasteczko” Bryniarskiego i Tadeusza „Elka” Kilanowicza, znany był ze swych finezyjnych tricków i kapitalnych strzałów.

Najlepszy snajper

Przez wiele lat w wysokiej formie był asem atutowym drużyny klubowej i reprezentacji Polski. Nie zmieniało się to przez kolejne sezony; były więc też Igrzyska Olimpijskie 1976 roku w Innsbrucku, w których Walek wystąpił obok ośmiu wychowanków nowotarskiego klubu.

Osłodą tamtego sezonu mogły być mistrzostwa świata, rozgrywane dwa miesiące później w Katowicach. Ten turniej Ziętara dobrze pamięta, zresztą trudno, żeby było inaczej; „Cud w Spodku” przeszedł do historii. Wygrana 6-4 z NRD, honorowe porażki po walce z RFN i USA, wartościowy remis z Finami i przegrana z faworyzowaną Szwecją dała nam w tej fazie turnieju piątą lokatę i duże nadzieje na pozostanie w hokejowej elicie. Kolejna wygrana z NRD i remis z Finlandią stawiały nas przed ogromną szansą w ostatnim meczu z RFN, który wystarczyło zremisować. To spotkanie układało się pomyślnie do samego końca, a piłkarski remis 1-1 gwarantował Polakom sukces. Niestety, pechowe ostatnie sekundy rozwiały marzenia…

Ale na liście rankingowej 1977 roku na czele znów pojawiło się nazwisko Walentego Ziętary, który po raz drugi mógł sobie powiesić na ścianie „Złoty Kij” redakcji „Sportu”. Lider rodzimego hokeja jeszcze nie wiedział, że ten rok będzie jednym z najtrudniejszych w jego karierze.

Pod koniec lata 1977 roku, szóstka zawodników z Nowego Targu wróciła z przedsezonowego zgrupowania kadry narodowej w białoruskim Mińsku (wówczas ZSRR). Było tam trochę czasu, aby omówić problemy, trapiące zawodników w codziennej, ligowej młócce. Zapalnikiem tego były liczne kontuzje, które przydarzały się podczas towarzyskich wyjazdów reprezentacji, nie będące potem respektowane przy wynagradzaniu w klubach.

Regulaminowe przepychanki z zarządem klubu doprowadziło do buntu szóstki nowotarskich kadrowiczów, którzy w efekcie nie przystąpili do rewanżowego meczu pucharowego z Dynamem Berlin. Na głowy hokeistów, których absencja bez wątpienia wpłynęła na ujemny bilans dwumeczu z Niemcami, posypały się wyrazy żalu, zgromadzonego w sercach kibiców, oddanych hokejowi bez reszty. Liczni pseudo-znawcy tematu na przemian wylewali na głowy hokeistów wiadra pomyj lub stawali po ich stronie.

Zarząd klubu poszedł dalej, wnioskując dożywotnią dyskwalifikację Walentego Ziętary, jako prowodyra całej akcji, pozostałym zaś pięciu zawodnikom dwuletnią dyskwalifikację z zawieszeniem na dwa lata i odsunięciem na ten okres od reprezentacji kraju. Za sprawą Walka poruszono wszelkie argumenty, po rozpatrzeniu których rządowa (sic!) Komisja uchyliła nałożone przez klub i PZHL kary, zachowując ich zawieszenie do końca roku, co w trudnej sytuacji Podhala w lidze (strata już pięciu punktów do prowadzącego w tabeli Zagłębia Sosnowiec) było podaniem klubowi ręki na drugą część sezonu. Wbrew logice przymusowa przerwa wyszła na dobre szóstce „buntowników”, którzy z dużą świeżością weszli w zimową rundę ligową. Jubileuszowy tytuł „Szarotki” wywalczyły w cuglach.

Trzeci „Złoty Kij” był zwieńczeniem kariery już trzydziestoletniego Ziętary na krajowych lodowiskach, na których rozegrał 467 pierwszoligowych meczów i strzelił 380 bramek. 179 meczów w reprezentacji Polski, w której był przez wiele lat kapitanem i dla której zdobył 72 gole.

Wyjazd na Zachód Walek planował od dawna. Odnalazł go wtedy prezes ATSE Graz, mistrza Austrii z poprzedniego sezonu. Styryjski klub poczynił starania, których pieczęcią było przekazanie PZHL-owi …dwudziestu par zachodnich łyżew. Walek dostał stosowne zgody i udał się na zgrupowanie klubu do Austrii, aby wejść do składu zespołu. Ale wtedy szczęście odwróciło się od naszego hokeisty. Już w trzecim meczu ligowym z nową drużyną, którą prowadził słynny czeski internacjonał August Bubnik, w niecodziennej sytuacji Ziętara doznał złamania ręki, a „Mineralni” z Grazu wypadli z ligi, tracąc tym samym sponsorów, m.in. Adidasa.

Szczęście odwróciło się od naszego hokeisty. W Grazu z żoną Ziutką i córką Agnieszką

Kolejną miejscówką Walka była Szwajcaria. Było to bezprecedensowe wydarzenie, bo po raz pierwszy w historii hokeja Helwetów zdarzyło się zatrudnienie tam zawodnika z Polski, który wylądował w klubie z Duebendorf, małym miasteczku w kantonie Zurych.
Jednak gdy w niedzielny poranek 13 grudnia 1981 roku obudził go dyrektor klubu z wiadomością o stanie wojennym w Polsce, w rodzinie zapanowała konsternacja. Misterne plany na spokojną przyszłość legły w gruzach. Szef klubu z miejsca zaproponował pomoc i wyrobienie paszportu, co dla ówczesnych obywateli demoludów w tej sytuacji nie stanowiło problemu. Dwa miesiące Walek bił się z myślami, poza tym trwał jeszcze sezon ligowy. Jednak w Polsce pod opieką babci został jedenastoletni syn - Marek. Walek dokończył sezon i wszystko, co miał zapakował do auta. A auto było porządne, BMW 316, w dodatku złote, na zamówienie z odbiorem w fabryce w Monachium. Pięcioletnia córka Agnieszka siedziała z tyłu prawie pod samym dachem, upakowana pomiędzy rzeczami, a żona Ziutka z przodu, obłożona torbami. Tak przyjechali na granicę do Chyżnego; to było chyba jedyne auto, które jechało w tę stronę… Pogranicznicy znali go z hokeja, więc pukali się po głowie i pytali: - Walek, po coś ty się tu wracał? Źle ci tam było? Ano, widać źle; ot, cały Walek!

Powrót Ziętary wiosną 1982 roku do rodzinnego miasta był dla wielu, zarówno działaczy jak i zawodników sporym zaskoczeniem, jednak kunszt gracza tej miary nie mógł pozostać bez echa w stolicy polskiego hokeja. Tyle, że od jego wyjazdu za granicę, Nowy Targ już tą stolicą nie był…

Szybko więc zagospodarowano go w klubie na etacie trenera juniorów. Od kilku lat chciano odzyskać koronę mistrzowską dla Szarotek. Ale nie było to takie proste; od czterech lat trwała wyraźna dominacja sosnowieckiego Zagłębia, nie bez pomocy zresztą zaciągu z Podhala. A po piętach deptała im nowa siła w polskim hokeju - Polonia Bytom. Kolejne lata były więc pasmem rozczarowań, gdyż drugie czy trzecie miejsca na podium nowotarżan nie satysfakcjonowały. Ba, rok 1983 przyniósł nawet od dawna nie spotykane w tabeli piąte miejsce!

Wtedy to postanowiono oddać pierwszą drużynę w ręce Ziętary, który z juniorami rokrocznie zbierał już mistrzowskie laury. Podhale wróciło do czołówki, ale cel był jasny – tytuł! Walek postawił jednak warunki, które przed sezonem 1986/87 zarząd klubu, w zamian za ewentualne zdobycie mistrzostwa Polski - przyjął: dwa mieszkania i dwa talony na samochody do podziału w drużynie. Zadanie było karkołomne, ale się udało! Jednak obiecanych mieszkań, ani samochodów nie było. W tej sytuacji Walenty uniósł się honorem i podziękował za współpracę.

Nowotarski klub rozstał się z Ziętarą bez klasy, w atmosferze niedomówień, jednak sportowa klasa naszego hokeisty znów zadecydowała, że nie pozostawał zbyt długo bezrobotny. Parę dni później Walek lądował w Zurychu, ale stacją końcową tej wyprawy było włoskojęzyczne miasteczko Belinzone w kantonie Ticino.

Walenty Ziętara z synami we Włoszech

Ale każdy organizm ma swoje granice wytrzymałości i potrafi upomnieć się o swoje w najbardziej nieoczekiwanym momencie. W maju 2008 roku podczas zwykłych, mało skomplikowanych prac domowych, jakim było malowanie płotu przy Gorczańskiej, Walek poczuł duszność w klatce piersiowej. To był pierwszy z kilku następnych zawałów…

Gdy Walenty Ziętara zdobywał z Podhalem dwunasty tytuł, już nie jako zawodnik lecz trener, jego starszy syn Marek miał siedemnaście lat i dobijał się do szatni pierwszej drużyny Szarotek, z którą w kolejnych dwóch sezonach zajmował trzecie i drugie miejsce. Drugiego syna wtedy jeszcze nie było na świecie; Piotrek był niejako nagrodą za pierwszy laur trenerski Walka. Synowie śladem ojca poszli w hokejowe szkolenie, dopisując do swego trenerskiego cv kolejne wawrzyny.

Po wielu chudych latach, tytuły Mistrza Polski powróciły na Podhale. Starszy syn Marek był wtedy asystentem słowackiego trenera Milana Janćuśki, a młodszy Piotrek grał w napadzie Szarotek. To był ten ostatni do tej pory, 19. laur Szarotek.

Trapiony kardiologicznymi przypadłościami Walenty Ziętara nie pozwala się jeszcze spisywać na straty. Jak powiada, musi dożyć do dwudziestego tytułu. Sądząc po stanie nowotarskiego hokeja, spokojnie dociągnie do „setki”, czego mu życzymy z okazji urodzin.

Sto lat w dniu urodzin!

Jacek Sowa

Zdjęcia pochodzą z prywatnego zbioru Walentego Ziętary.
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
Gemski28.10.2022, 21:54
Nie jestem z N.Targu , ale taka postac i legende hokeja , gdzie jak gdzie ,ale w tym miescie hokeja nalezaloby godnie uhonorowac.Ta piekna historia nie powinna byc tylko jedna z wielu.Klub ? wladze miejskie ?
Pzdr
Hanka G. (koleżanka Maśki)28.10.2022, 10:12
Moc serdeczności!
Janek28.10.2022, 03:23
Legenda legend. Kwintesencja Podhala w tamtych latach.Szybkosc ,spryt, technika ...no i zawsze hardy.
Wiele , wiele niezapomnianych momentow. Sto lat !
Kazik27.10.2022, 12:51
/.../ zawsze walczył. Teraz już nie ma takich chłopców
marianch26.10.2022, 13:14
Kibicowałem w czasach świetności ,klubowi, i najlepszemu atakowi w tamtych czasach . Dziękuję Panowie za piękne chwile na meczach z waszym udziałem. Dzięki "Walek" za wszystko co dałeś Klubowi Sportowemu"Podhale"Nowy Targ - wierny kibic
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl