06.12.2022, 23:28 | czytano: 3163

Jacek Sowa: Podhalańskich kółek czar. Dwutakt kapelmistrza

Marcin Musiak, kapelmistrz nowotarskiej Miejskiej Orkiestry Dętej, kojarzy dźwięki w rytmie dwutaktu z zapachem spalin. Od dziecka wyrastał w otoczeniu dwusuwowych Wartburgów, którymi ojciec zarabiał na życie na taksówce.
A miał ich pan Stanisław kilka, począwszy od 45-konnego (1974) przez lepszy, z pół setką źrebaków stukających pod maską na dwa takty (1979), aż po pakowne Kombi, zakupione przez rodzinne kontakty od Czesława Borowicza, znanego zawodnika i trenera hokejowego, któremu w latach osiemdziesiątych zachciało się budować dom. Dodajmy, że senior Musiak jest szwagrem innych nowotarskich hokeistów i trenerów, braci Pyszów.
Pakowny Wartburg Kombi

Próbował także innych gablot na taryfie m.in. Dacii i Wołgi, ale to nie było to. W 1986 roku „tata Marcina powiedział”, że zdejmuje z dachu plastikowe taxi i spróbuje szczęścia w innej branży. Ale sentyment do wyrobów z Eisenach pozostał, tym razem był to już nowy „honecker”, czterotaktowy z lewarkiem w podłodze, tak samo sztywny, ale równie pakowny.

Najnowszy „honecker”

W takiej atmosferze wyrastał pan Marcin Musiak, od kilku lat młody dyrygent i kapelmajster nowotarskiej orkiestry dętej. Wraz z zaprzyjaźnionym Łukaszem Brzostowskim pasjonowali się motoryzacją, ten zaś wciąż wynajdował coś ciekawego.

Protoplastą enerdowskiego Wartburga była IFA 9, poprzedniczka Wartburga 311-312, produkowana równolegle z zachodnioniemiecką DKW F89 tzw. Meisterklasse. Okrągły wyrób z Eisenach miał być tymczasowym „ersatz produkt”, jednak ogromny popyt sprawił, że robiono go przez 12 lat, tymczasem za zachodnią granicą łatano powojenne dziury.

Jedną z nich była spółka Auto Union, powstała przez połączenie czterech niemieckich producentów samochodów: Audi, DKW, Horch i Wanderer, które połączyły się w latach trzydziestych XX wieku w okresie kryzysu gospodarczego. To właśnie te firmy symbolizują koła w logo rozpoznawalnym dziś jako marka Audi.

Logo przed Audi

W Niemczech Zachodnich spółka istniała pod tą nazwą do 1965 roku, po wojnie wytwarzano samochody osobowe zaprojektowane przez firmę DKW oraz samochody terenowe używane przez Bundeswehrę. Tam też powstał nasz dzisiejszy bohater – trzycylindrowy Auto Union 1000.

Pan Marcin, miłośnik dwutaktowego rytmu, długo szukał przodków ojcowskich Wartburgów. Znalazł w muzeum w Zgierzu, gdzie stał eksponat z 1954 roku, lecz muzyk z wykształcenia szukał harmonii także w samochodowym wnętrzu, ale IFA9 była delikatnie mówiąc, skopana.

Harmonia w samochodowym wnętrzu

Po długiej rozmowie z kustoszem wystawy utwierdził się w postanowieniu poszukiwania zabytkowego auta, lecz w oryginale, bez muzealnych podróbek. Nieoceniony Łukasz i tym razem okazał się przydatny, wyszukując wśród internetowych ogłoszeń prawdziwą perełkę, przywiezioną ze Szwecji.

Perełka przywieziona ze Szwecji

Posiadacz cacka, bo tak trzeba określić dwudrzwiowy sedan w szarym kolorze, przywiózł je dla siebie bez konkretnego celu, dotarłszy doń przypadkiem. Auto Union z 1962 roku stał blisko 40 lat wyrejestrowany przez właściciela ze względu na restrykcyjne szwedzkie przepisy. Samochód był zaleziony brudem, który trudno było doczyścić, nieco spaprane poprawki lakiernicze, ale po kilku próbach odpalił z radosna chmurą spalin! Nie działał tylko klakson…
Staruszek miał wszystko oryginalne, świece i cewki Boscha z pierwszego montażu, był nawet nowy, zapakowany w folię zapasowy pasek klinowy.

Samochód miał oryginalne cewki i świece

Triumfalnie o własnych siłach wjechał na podwórko rodziny Musiaków, stając się oczkiem w głowie pana Marcina. Obawy o jego walory użytkowe okazały się nieuzasadnione; choć samochód fabrycznie nie ma pompy wodnej i termostatu, precyzyjnie trzyma temperaturę w lecie, a w zimie grzeje jak trzeba.

Pojazd wzbudza sensacje na drodze

Pojazd wzbudza na drodze niemałą sensację swoim wyglądem. Nic też dziwnego, że przez dobre kilka minut trwał mój pościg ulicami miasta za tym 60-letnim cackiem, które jest rówieśnikiem kultowego obiektu przy Szaflarskiej.

Auto jest rówieśnikiem moto serwisu na Szaflarskiej

Obiektu, z którym wiąże się nazwisko twórcy motoryzacyjnego kompletu. Nie każdy wie, że przedwcześnie zmarły Adam Worwa, ufundował kiedyś miejskiej orkiestrze komplet instrumentów; do dziś jej kapelmistrz z szacunkiem wyraża się o darczyńcy, opowiadając nie tylko o swojej motoryzacyjnej pasji.

Choć właściciel unikalnego Auto Union 1000 nie ustaje w dążeniu do doskonałości, do której należy m.in. renowacja uszczelek czy tapicerki, ale jak w orkiestrze pod jego batutą, nie ma mowy o żadnym fałszywym dźwięku. Nawet jeśli jest to staromodny dwutakt, to w obszernym bagażniku jest miejsce na dęte instrumenty…

Bagażnik staromodnego dwutaktu


Jacek Sowa
Może Cię zainteresować
komentarze
Paweł07.12.2022, 12:18
Autko super ,widzia?em na zywo ,nawet miałem okazje w nim siedzieć .Gratulacje Marcinie .
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl