Własne wyroby wędliniarskie? Czemu nie. Również w naszym regionie za wyrób świątecznych szynek, boczków, a nawet kiełbas, zabiera się coraz więcej osób. To wcale nie takie trudne, jakby się mogło wydawać.
Smak domowej szynki czy swojskiej kiełbasy, to dla wielu smak dzieciństwa, świąt i synonim zdrowego domowego jedzenia. Ceny wędlin w sklepach dochodzą do 50 zł za kilogram, więc wielu mieszkańców naszego regionu próbuje na własną rękę zrobić świąteczne przysmaki. Nie chodzi tyle o wysokie ceny, co przede wszystkim o jakość i satysfakcję z efektów własnej pracy. Stosunkowo najłatwiej przygotować szynki, balerony i boczki. Wystarczy kupić odpowiedni kawałek mięsa i peklować go w zalewie przez kilka dni, by przeszło ziołami (ziele angielskie, liść laurowy) i solą. Potem wystarczy owędzić, a na końcu uparzyć (nie ugotować!) w wodzie o temperaturze ok. 80°C. I gotowe. Nieco trudniej sprawa wygląda z kiełbasą. Co prawda nie trzeba jej peklować, ale mięso, odpowiednio doprawione solą, pieprzem i czosnkiem, należy zmielić, a potem nadziać do flaków. Tu trzeba odpowiedniego sprzętu, ale z pomocą maszynki do mielenia mięsa i odpowiednich końcówek też można sobie poradzić. Podobnie jak w przypadku szynek, wędzenie odbywa się w wysokiej temperaturze, ale zwykle nie większej niż 80°C, by kiełbasy nie zagotować - flaki pękną i kiełbasa wyląduje w ogniu.
Przygotowanie domowych wędlin wymaga trochę trudu i czasu, ale każdy, kto ich spróbował, wie, że to gra warta świeczki.
r/