30.03.2024, 10:41 | czytano: 4418

Podhalańskich kółek czar: 17 lat pod sufitem

Skąd się wzięły dwa leciwe maluchy pod sufitem warsztatu samochodowego, po co je tam ulokowano i jakie je losy dalej czekają – tego dowiemy się w kolejnych odcinkach kontynuacji cyklu "Podhalańskich kółek czar" autorstwa Jacka Sowy.
22 lipca 1973 roku wyjechał z fabryki w Bielsku Białej pierwszy egzemplarz Fiata 126p, popularnego autka, które zmotoryzowało nasz kraj. Dzień wcześniej urodził się mój syn Wojtek, który od najmłodszych lat miał do czynienia z samochodami. Wówczas obiecałem sobie, że na siedemnaste urodziny kupię mu malucha, ale przy jego wzroście, prezent nabyty na nowotarskiej giełdzie zmaterializował się w postaci Zastavy1100. Od tego czasu mój syn praktycznie nie wysiada zza kierownicy; ale to już inna, choć też całkiem ciekawa historia…
Gdy nastał XXI wiek, prywatna firma Moto Service Adama Worwy liczyła sobie już dziesięć lat, a z taśmy w Tychach zjechał ostatni z wyprodukowanych 3.318.674 Polskich Fiatów 126p! Te popularne autka te, mimo prostej konstrukcji, były częstym gościem warsztatu przy ulicy Szaflarskiej, zwłaszcza po kolejnych „modernizacjach” trwającej przez ćwierć wieku produkcji. Pan Adam podchodził do tych napraw z pobłażliwym uśmiechem, ale i z sentymentem, bo Worwa sentymentalny był zawsze.

Jego marzeniem było pozostawienie po sobie również motoryzacyjnego dziedzictwa, gdyż jego społeczna działalność na rzecz bliźnich, była od dawna zauważalna w mieście. Całe życie marzył o kultowym motocyklu, który w 2002 stanął w warsztacie, w postaci Simsona Awo 425, klasycznego ćwierćlitrowego czterosuwu z kardanem rok prod. 1957. Nastał więc czas na kultowe auto.

Jak na ironię, zachowało się też zdjęcie reklamowe dawnego Polmozbytu z warszawskiego Żerania, którego już dawno nie ma, a na którym szczęśliwi posiadacze wyjeżdżali nowymi samochodami; w kadrze widać dwa maluchy w kolorze czerwonym i piaskowym.

Maluchy wyjeżdżające z warszawskiego Polmozbytu

Trudno więc się dziwić, gdy razu pewnego jesienią 2006 roku, do Stacji Kontroli Pojazdów zawitał starszy pan, na przegląd techniczny 22-letniego „malucha”! Pan Adam, podbijając dowód rejestracyjny całkiem porządnie wyglądającego malucha, zwrócił się do właściciela z propozycją zakupienia tak leciwego egzemplarza od ręki. Ten jednak pokręcił głową; był do autka bardzo przywiązany. Kilka tygodni później przed warsztat Worwy zajechał piaskowy Fiat 126p 650, w nim 70-letnia mieszkanka Szaflar, wraz z dwoma postawnymi mężczyznami, wszyscy ubrani na czarno. Były to Zaduszki 2 listopada 2006 roku, a pani Katarzyna ze swymi synami właśnie niedawno pochowała męża, który przed śmiercią przekazał swą wolę zbycia pojazdu właścicielowi serwisu przy ul. Szaflarskiej, który bez wątpienia zadba o jego ukochane autko. Transakcję ze spadkobiercami wysłużonego Fiata 126p załatwiono rzetelnie i leciwy maluch został poddany rewitalizacji.

Niebawem przydarzyła się inna przygoda z „maluchem” w tle. Stałym bywalcem warsztatu był klient z ulicy Waksmundzkiej, prywatnie wnuk szanowanego profesora nowotarskiego liceum. Był zarazem mężem pechowej posiadaczki czerwonego, „zaledwie” 9-letniego fiacika, który odmawiał posłuszeństwa regularnie po przejechaniu kilku kilometrów. Przy kolejnej wizycie i następnej naprawie Worwa zwrócił się doń: - Nie będzie mnie ten maluch ćwiczył, niech mi go pan sprzeda! Zaskoczony klient pojechał zapytać żonę o zdanie, po czym za pół godziny wrócił z dokumentami i kompletem kluczyków; feralne autko zostało już w serwisie.

Adam Worwa już wtedy zmagał się ze śmiertelną chorobą, a jego obowiązki coraz częściej przejmował młodszy syn Łukasz, posiadacz dyplomów i certyfikatów renomowanych szkół wyższych, jednak na równi z którymi cenił sobie dyplom mistrzowski Cechu Rzemiosł Różnych.

Kiedy wiosną 2007 roku zrodził się pomysł „hibernacji” maluchów, Łukasz prowadził przy serwisie sklep motoryzacyjny; 12 czerwca w piękne słoneczne popołudnie kończąca dzień pracy załoga Moto Service Adam Worwa pod wodzą Szefa przystąpiła do akcji.

Dwa odszykowane, w pełni sprawne i zakonserwowane Polskie Fiaty 126p ulokowano na specjalnie przygotowanej antresoli …pod sufitem ówczesnej Stacji Kontroli Pojazdów przy ulicy Szaflarskiej 156.
Ten dzień do dziś dobrze pamiętają pracujący tam wtedy (i nadal!) Mariusz Szewczyk - znany i ceniony szef tutejszego serwisu, Mechanik Roku 2014, Tomasz Czeremuga – długoletni diagnosta stacji czy Gabriel Lis – wówczas początkujący pracownik, a dziś człowiek-orkiestra tego centrum motoryzacyjnego.

Na specjalnie przygotowanym rusztowaniu ulokowano wózkiem widłowym kolejno obydwa samochodziki, po czym już ręcznie zostały wepchnięte pod dach warsztatu. Wcześniej jednak zdjęto na moment operacji tylne koła, aby przecisnąć się „na włos” pod betonowym legarem u sufitu. Maluchy zostały zahibernowane…

Maluch pod sufitem

Ale nieuleczalna choroba przerwała marzenia Adama Worwy; rok później spoczął w rodzinnym grobowcu na nowotarskim cmentarzu…

Choroba przerwała marzenia Adama Worwy

Łukasz Worwa, kontynuator ojcowskiej pasji dobrze pamięta oba te dni, które uwieczniono na pamiątkowym filmie. Zapewne kiedyś będzie można je zobaczyć przy zakończenia remontu starej stacji, która niebawem dostanie nowe życie. Podobnie jak dwa Fiaty 126p, które po 17 latach drzemki pod sufitem warsztatu zostały sprowadzone za ziemię.

Maluchy sprowadzone na ziemię, Łukasz Worwa i autor

Ale o tym w następnym odcinku…

Jacek Sowa
Może Cię zainteresować
komentarze
szary07.04.2024, 11:55
Pozdrawiam ,Pana Adama widywałem dawniej,dużo dawniej...Wspaniały człowiek
Smok06.04.2024, 15:19
Fajnie się czyta...
Ewa31.03.2024, 21:04
Gratuluję. Super Felieton, a fajnie wspomnieć historię "kołową" w Nowym Targu.
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl