Rocznica urodzin Jana Tylki, działacza Konfederacji Tatrzańskiej, więźnia Palace i niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Poznajcie Jana Tylkę...
"Pamięci Jana Tylki... Bohatera...Napisano wiele książek o II wojnie światowej, o poczynaniach okupantów i o polskich walecznych sercach naszych przodków. Dla niektórych jest to tylko „sucha litera”, ale ja mam poczucie, że jest to bardzo istotna część mojej historii. Każdym opisie szukam informacji o losach mojego pradziadka, działacza Konfederacji Tatrzańskiej, sołtysa na Niwie (osiedle Nowego Targu), a później więźnia politycznego, przesłuchiwanego w zakopiańskiej katowni „Palace”, przewiezionego do więzienia w Tarnowie, a następnie do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu, skąd nie powrócił. Został rozstrzelany przez gestapo w 1943 r., w wieku czterdziestu sześciu lat, jak podaje źródło: „Palace - katownia Podhala”.
Jestem uczennicą Technikum Hotelarskiego w Zespole Szkół Hotelarsko -Turystycznych w Zakopanem. Codziennie patrzę na góry. Majestatyczny zarys Giewontu wcale nie kojarzy mi się ze śpiącymi rycerzami, ale z sylwetką poległego Górala.
Mimo, że pradziadek nie poniósł śmierci w Zakopanem, to tu umierała Jego nadzieja na to, że zobaczy kiedykolwiek swoją żonę i ośmioro dzieci, z których najmłodszym, trzyletnim wówczas był mój dziadek, otrzymał on imię swojego ojca Jan. To w Zakopanem oswajał się ze śmiercią i poniósł największe obrażenia, na skutek czego zachorował na sepsę, co stwierdził i podał jako przyczynę zgonu lekarz obozowy w Oświęcimiu.
Z zapartym tchem czytałam książkę Jadwigi Apostoł, która była jedną z trzech założycieli Konfederacji Tatrzańskiej. Znała mojego pradziadka – Jana Tylkę i wspomina o Nim w swoich zapiskach („Echa okupacyjnych lat”). Pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów z jej książki:
„Trudno było określić, jak liczny zespół pracował od tego czasu przy każdej akcji przerzutu. Nasi znajomi mieli swoich znajomych, Ci z kolei swoich – i tak jakby po jakichś tajemniczych niciach szła spontaniczna pomoc. Sołtys na Niwie, Jan Tylka, Bemowie w Waksmundzie, Franciszek Bąk z Sierockiego(...)podrzucali drobne datki w pieniądzach czy w naturze do domu Tadka Zawiły, czy do nas i tak załatwiało się wszystkie sprawy z nielegalnym przekraczaniem granicy”, „Chodziłam na Niwę do rodziny sołtysa Jana Tylki grabić siano...”.
To niesamowite czytać takie wspomnienia i mieć świadomość, że to o moich korzeniach pisze autorka! Tym bardziej, że mój dziadek nadal prowadzi gospodarstwo i uprawia tą samą ziemię. Dom, w którym mieszkał z rodzicami został przebudowany nie dawno! Nazywaliśmy go „staro chałpa”. I takim go pamiętam.
A ten, w którym mieszkamy obecnie, znajduje się kilka metrów od miejsca, w którym stał drewniany stosunkowo duży trzyizbowy dom z sienią i gankiem. Często zastanawiam się, jak toczyło się ich życie? Pradziadek nie został aresztowany w momencie wybuchu wojny. I o tym okresie czasu również opowiada Jadwiga Apostoł: „Pozornie wszystko szło normalnym trybem. Ludzie pracowali, kupowali na kartki żywność udając, że im te najskromniejsze racje wystarczą do życia. Ale ile zabijano na wsiach świń i bydła przy świetle świeczek albo i bez światła, ile mąki i innych produktów rolnych wędrowało potajemnie do miast, tego najmądrzejszy Niemiec nie był w stanie pojąć. Ile wówczas wyprodukowano „lewych” dokumentów, ile gazetek płynęło podziemnymi kanałami niemal do każdego polskiego domu, o tym też się Niemcom nie śniło”.
Zdaję sobie sprawę, że było bardzo ciężko i trudno wyżywić ośmioro dzieci Marii i Janowi Tylkom – moim pradziadkom. Mimo wszystko ludzie pomagali sobie ile mogli. Od dziadka dowiedziałam się, że już po wojnie na strychu w ich domu pozostały stosy dokumentów i papierów związanych z działalnością pradziadka w Konfederacji Tatrzańskiej, ale także Jego działalności jako sołtysa. Niestety wszystko uległo zniszczeniu. Ideowa Deklaracja Konfederacji Tatrzańskiej została zatwierdzona przez kierowniczą trójkę: Augustyna Suskiego, Tadeusza Popka i Jadwigę Apostoł w czerwcu 1941 r. W styczniu 1942 r. gestapo aresztowało Augustyna Suskiego i przewieziony został do katowni na ulicę Chałubińskiego 7 w Zakopanem, którą Niemcy nazwali Tatra strasie (ulica Tatrzańska). To aresztowanie rozpoczęło „likwidowanie” członków Konfederacji Tatrzańskiej.
Jako uczennica szkoły hotelarskiej nie omieszkałam sprawdzić jakim miejscem było „Palace”. Otóż był to luksusowy pensjonat zakopiański z dużymi oknami, wygodnymi tarasami z widokiem na Antałówkę, Giewont i panoramę Kasprowego. Charakteryzował się eleganckimi wnętrzami i znakomitą kuchnią. Był bardzo atrakcyjnym obiektem. Ostatni goście opuścili go dopiero 1 września 1939 r. (w dniu wybuchu wojny i wkroczenia Niemców do Zakopanego).
Nikt nie był świadomy, że ten budynek i jego pokoje posłużą gestapowcom za ich kancelarie, gabinety, pokoje mieszkalne i sale przesłuchań, a piwnice za cele więzienne... Po zakończeniu wojny mieściło się tu sanatorium przeciwgruźlicze, potem było użytkowane jako żłobek miejski (co dla mnie jest szokujące!), a później było także siedzibą Socjalnego Liceum Ogólnokształcącego. Znaczna część napisów wyrytych na ścianach cel więziennych została niestety zamalowana! Obecnie mieści się tu ośrodek wczasowy, a część budynku jest przeznaczona na Muzeum Walki i Męczeństwa „Palace”.
Kolejnym źródłem, do którego sięgnęłam, jest książka pt. „Palace-katownia Podhala” autorstwa Alfonsa Filana i Michała Leyko zadedykowanej „Bohaterskiemu Ludowi Podhala”. Z niej wnioskuję, że pradziadek został zatrzymany w jednej z wielu fal aresztowań po zatrzymaniu Augustyna Suskiego przez gestapo, ale przed aresztowaniem Jadwigi Apostoł, która kilka miesięcy, aż do sierpnia 1942 r., ukrywała się w górach. Autorzy wspominają o tym tak: „Tak więc zakopiańską katownię przeszli oprócz wspomnianego Augustyna Suskiego- Jan Dzielski, Tadeusz Popek, (...), Tadeusz Zawiła, Jan Tylka, Małgorzata Jachymiak i wielu innych członków Konfederacji z całego Podhala”.
Natomiast książka Sylwestra Leczykiewicza pt. „ Konfederacja Tatrzańska” podaje dokładniejsze informacje o moim pradziadku: „Jan Tylka- ur. w maju 1897 r. Do KT wstąpił w lipcu 1941 r. Aresztowany został przez gestapo w dn. 12 XI 1942 r. W czasie śledztwa w Palace, mimo tortur, nie zdradził nikogo. Wywieziony do Oświęcimia, został zamęczony dn. 5 IV 1943 r. Osierocił żonę i ośmioro dzieci”. 5 kwietnia to jedna z trzech przypuszczalnych dat Jego śmierci.
Z zamieszczonych w książce „Palace”, relacji świadków, którym udało się przeżyć piekło przesłuchań dowiedziałam się, że po przybyciu do katowni więźniowie stali trzy dni bez ruchu, mężczyźni byli zakuci w kajdany. Zezwolono im pić jedynie wodę z kranu, po czym zaczynało sięśledztwo i przesłuchiwano działaczy Konfederacji Tatrzańskiej, którąpóźniej nazwano Dywizą Podhalańską w Konspiracji. Więźniów poddawano niewyobrażalnym torturom. Bito ich szufladami po głowach, pejczami po piętach, wbijano szpilki pod paznokcie, nakazywano wyskakiwać przez okno, kopano aż do utraty przytomności, a także znęcano się nad nimi psychicznie. Jeden z byłych więźniów, tych nielicznych, którym udało się przeżyć, powiedział: „Wydawało mi się, że przeżyłem własnąśmierć”.W miarę jak uważano przesłuchanie za skończone, poszczególnych więźniów zaciągano do cel...”.
Było ich w „Palace” tylko sześć... I nigdy nie były puste, ale przepełnione, a Niemcy musieli „robić miejsce” na przypływające wciąż transporty więźniów, których nazywali pensjonariuszami. Ci zostawiali ślady i listy na ścianach i drzwiach cel. Gdyby te mury umiały mówić... Mam łzy w oczach kiedy czytam te wspomnienia Jadwigi Apostoł:
„- Baśka, tu Bronek (Tadeusz posłużył się swoim pseudonimem), słyszysz?
- Słyszę.
- Mnie jeszcze nie przesłuchiwali. Broń się Basiu. Całą winę biorę na siebie... O wujku moim nic nie wiemy.
- O Edku też.
- Jana z Niwy nie znamy.
- Tak, nie znamy.
- O Twoich rodzicach nic nie wiemy.
- Jak się czujesz?
- Ciężkie Basiu kajdany, poza tym dobrze”.
Zacytuję również napisy, które odczytał i spisał w 1946 r. Jan Trawiński ówczesny prezes Związku byłych Więźniów Politycznych, i które zostały zamieszczone w książce „Palace”.
„Separatka lewa (ciemnica) Ściana nr 1 My z Bogiem, Bóg z nami Błogosławieni czystego serca. Fela Peterzein
Cela nr 4 Ściana nr 3 A.K. Giza 44 Zakopane, Palace Hotel, niech to jasna krew zaleje, Czesław C.
Cela nr 2 Ściana nr 1 Dworak A. siedział za swoją ukochaną Cesię, której stryjek podał na śmierć ażeby rozłączyć kochanie”.
Tak żałuję, że nie wiem co dokładnie działo się z moim pradziadkiem. Wiem jedynie, że był torturowany i przezywał gehennę, a mimo wszystko nikogo nie wydał... Z Jego ust nie padło żadne nazwisko. Stał się bohaterem. Pokonując trudności codziennego dnia myślę o tym jak błahe są w porównaniu do tych, które stanęły przed moim pradziadkiem.
Natomiast prababcia została z dziećmi sama, nie mając pojęcia, co się dzieje z jej mężem. Była silną kobietą, . Zmarła w grudniu 1972 r. Została pochowana na nowotarskim cmentarzu.
Dołączam list zaadresowany do prababci Marysi wysłany z Północnej Ameryki przez brata pradziadka. To jedyny list, który zachował się z tamtych czasów. Zrobiłam także ksero jej legitymacji tymczasowej. Zagadką pozostaje, dlaczego Niemcy wpisali tu: wdowa po Andrzeju...
O losie swojego męża dowiedziała się prawdopodobnie od żołnierza „posłańca”, który przyniósł telegram z wieścią o Jego śmierci. Dokładne informacje otrzymał mój dziadek rok temu w liście z Państwowego Muzeum Auschwitz- Birkenau przysłanym w odpowiedzi na nasze prośby o udzielenie informacji o losach Jana Tylki z Niwy.
Z nadesłanych dokumentów wynika, że pradziadek z „Palace” został przewieziony do tarnowskiego więzienia, a stamtąd do Auschwitz, gdzie zanotowano Jego przybycie w dniu 25 I 1943 r. W obozie został oznaczony jako więzień polityczny, Polak numerem 93686. 15 II 1943 notowany był w książeczce szpitala obozowego (blok 21), co świadczy o bardzo złym stanie Jego zdrowia zapewne na skutek tortur w „Palace” i miesięcznym pobycie w obozie. 4 III 1943 r. odnotowano Jego zgon w obozie (inne źródła podają, że został rozstrzelany w październiku 1943 r. przez gestapo).
Dla nas list ten i wiadomości, których nam dostarczył były powrotem do przeszłości... Potwierdzeniem strasznej rzeczywistości...
Miejsca naznaczone polską krwią, pamiętające ból, tortury, łzy, modlitwy i krzyki... te powinny być najświętsze i najbliższe naszym polskim sercom. Pełna wdzięczności, podziwu i dumy, że mogę nazywać się Jego prawnuczką, chylę czoło przed Janem Tylką i wszystkimi, których dotknęły represje agresorów.
Tą pracą chciałabym dać wyraz, iż młode pokolenie nie zapomniało tamtych czasów. Przetrwał duch patriotyzmu. Ta historia jest żywa w moim sercu. Myślę, że żywa pozostanie też w sercach moich dzieci i tak dopełni się dziedzictwo."
Natalia Szałwia