Wzrok fanów futbolu zwrócony jest w stronę europejskich aren, gdzie nasze eksportowe gwiazdy będą się starać o przywrócenie zaufania do rodzimego futbolu. W naszym mieście oczy miejscowych sympatyków piłki nożnej zachodzą raczej mgłą. Nie od dziś zresztą…
Nowotarski Klub Piłkarski „Podhale” nie od dziś bowiem domaga się od włodarzy miasta poważnego traktowania i solidnego pochylenia się nad problemami, które trapią ten klub od dawna. I to nie tylko jest sprawa braków infrastrukturalnych, które rzutują cieniem nad kształceniem paru setek dzieciaków w Akademii Piłkarskiej; pamiętać należy, że NKP jako jeden z nielicznych klubów w Polsce jest posiadaczem złotej gwiazdki w systemie certyfikacji PZPN. W Nowym Targu piłkarze nie mają szans w rywalizacji z hokeistami, nie tylko dlatego, że ich głów nie chronią kaski, a w rękach nie dzierżą zakrzywionych kijów. Nie znaczy to jednak, że „Szarotka” w herbie NKP „Podhale” ma być gorzej traktowana od tej kwitnącej (nie zawsze!) na lodzie. Wszakże w historii miejskiego klubu o tej nazwie, sekcja piłki nożnej była pierwszą, najstarszą siostrą uprawianych tu dyscyplin, jeszcze przed narciarzami i na długo przed hokeistami. Dzieje piłkarzy zasługują na uwagę, gdyż po wojnie to dzięki nim rozwinęła się sekcja hokeja na lodzie; w czasach, gdy nikomu jeszcze nie śniło się w Nowym Targu sztuczne lodowisko, w lecie na stadionie przy stacji kolejowej trenowała większość przyszłych mistrzów krążka.
Od kilku lat, niezależnie od imponujących wyników nowotarskiej młodzieży piłkarskiej, na niezłym poziomie utrzymuje się drużyna seniorów. I choć wiadomo, że trzecioligowy szczebel (nieosiągalny dla wielu innych, większych miast) jest windą dla rozwoju i popularności tej dyscypliny w regionie, to pamiętać należy, że jest to już sport profesjonalny, ze wszystkimi jego skutkami na co dzień. Kilkunastoosobowa kadra wymaga sztabu szkoleniowego, opieki medycznej, fizjoterapeutów i fachowego zarządzania – a to wszystko wymaga pieniędzy! Ciągłe łatanie dziur w budżecie, do którego Ratusz dokładał niewiele i niechętnie przy równoległej fascynacji wciąż odradzającym się za sprawą politycznych działań hokejem, zepchnęła piłkę na dalszy plan.
Odbiło się to czkawką w minionym sezonie, który nie był najlepszy w historii NKP. Klubowi, który jeszcze niedawno był już jedną nogą nawet o krok od awansu do drugiej ligi, na początku rundy wiosennej w oczy zaglądało widmo spadku. Złożyło się na to szereg przyczyn, ale tak to już w sporcie bywa. Nieprzemyślane decyzje na górze piłkarskiej centrali co do terminarza rozgrywek i skandaliczny werdykt komisji PZPN w sprawie „zimowego” walkowera mogły pogrążyć trzecioligowców z Nowego Targu.
Ale wbrew przewidywaniom i niezbyt pochlebnym komentarzom niektórych mediów, w NKP
„Podhale” nastąpiła niesamowita mobilizacja. Korekty w systemie przygotowania motorycznego, ustabilizowanie składu i ofiarna praca sztabu szkoleniowego zaczęła owocować wynikami. Determinacja, z jaką klub walczył o utrzymanie w trzeciej lidze zasługuje na wielki szacunek zwłaszcza, że rywale nie szczędzili sił i środków, aby zepchnąć górali na dno tabeli.
W rundzie wiosennej podwojono liczbę punktów zdobytych na jesieni, drużyna wreszcie zaczęła wygrywać z bezpośrednimi kandydatami do spadku, a nawet z liderami tabeli. Wojewódzki Puchar Polski stanowi też być może nie wisienkę, ale cenną dekorację tego sezonowego przekładańca. Utyskiwanie na strzelecką niemoc napastników nie ma sensu, bo ciężko wywalczone bezbramkowe remisy dały bezcenne punkty. Jedna z najmocniejszych w tej grupie formacja defensywna spowodowała, że na przyszły sezon znów ujrzymy naszych piłkarzy w trzeciej lidze.
No właśnie, czy ujrzymy? Za kilkanaście dni kończy się większość umów z zawodnikami, którzy muszą mieć co włożyć do garnka, opłacić mieszkania czy nawet wiedzieć, za co pojadą na wakacje. Powyborcze przepychanki i pat samorządowy nie sprzyjają klimatowi miejscowej piłki, a czas ucieka. Okopana opozycja nie kwapi się do wspierania klubu, na który jest obrażona nie wiedzieć dlaczego. Kierownik miejskiego referatu ds. sportu kazał kiedyś zarządowi NKP szukać pieniędzy po okolicy przy wtórze niektórych radnych, między wierszami wskazujących na sponsorów od zachodniej strony torów kolejowych. A tych powoli zaczyna ogarniać szewska pasja, gdyż ładowanie w sport nie jest ich celem biznesowym; zatrudniają setki ludzi i płacą horrendalne daniny na rzecz państwa i miasta, których statutowym obowiązkiem jest dbałość o kulturę fizyczną i zdrowie społeczeństwa, od najmłodszych począwszy.
Pupilem krajowej piłkarskiej centrali jest od dawna ośrodek w Białej Podlaskiej; tak się składa że tamtejsza drużyna gra w tej samej lidze co nasza. W sezonie byliśmy z Podlasiem na murawie na remis, przy miejskiej kasie - daleko z tyłu! Niewiele większa od naszej aglomeracja na wschodzie kraju przeznacza rocznie na piłkę prawie 400 tysięcy złotych; daj nam Boże i Panie Burmistrzu choć połowę z tego!
Pieniądze lubią ciszę, ale sport wymaga głośnych trybun i pieniędzy. Ostatnie swoje ligowe mecze piłkarze grali przy trzycyfrowej widowni, między innymi za sprawą wolnego wstępu i mobilizacji najmłodszych zawodników, którym zafundowano także wycieczkę dwoma autokarami do Krakowa na zwycięski finał wojewódzkiego Pucharu Polski. To była wspaniała lekcja na futbolowej trybunie!
Miejskich urzędników zapraszam na stadion, aby przyjrzeli się banerom firm i ludzi, którzy utrzymują nowotarską piłkę nożną, choć nie mają takiego obowiązku. Niech zobaczą, co kilka drużyn naszych piłkarzy ma wypisane z przodu na koszulkach, zanim ich sponsorzy i oni sami nie odwrócą się do nich plecami…
Jacek Sowa, zdj. Maciej Zubek