09.06.2025, 12:00 | czytano: 337

Sandecja Nowy Sącz - krótki sen o Ekstraklasie (art. sponsorowany)

źródło foto: https://www.nowy-sacz.info/wp-content/uploads/2017/05/sandecja_nowy_sacz_01-e1494407686453.png, nowy-sacz.info
W polskim futbolu nie brakuje historii o klubach, które wspięły się wyżej, niż ktokolwiek się spodziewał, tylko po to, by równie szybko spaść. Ale nie każda z tych historii nosi w sobie coś tak prawdziwego, jak przypadek Sandecji Nowy Sącz. Klub z południa Polski, długo funkcjonujący na marginesie wielkiej piłki, w sezonie 2016/2017 zapisał najpiękniejszy rozdział w swojej historii - awans do Ekstraklasy. Rok później nastąpiło bolesne zderzenie z rzeczywistością, które przypomniało, że sam awans to dopiero początek wyzwań.

Sezon 2016/2017 - drużyna z charakterem


Przed startem sezonu 2016/2017 niewielu wskazywało Sandecję jako faworyta do awansu. Klub nie dysponował wielkim budżetem, nie miał gwiazd, a stadion bardziej przypominał trzecioligowy obiekt niż arenę walki o Ekstraklasę. Ale drużyna miała coś innego - zgranie, zaangażowanie i świetnie prowadzony zespół przez trenera Radosława Mroczkowskiego.


Ostatecznie klub zakończył sezon na pierwszym miejscu w tabeli I ligi, zdobywając 61 punktów, notując 18 zwycięstw. Od 27. kolejki Sandecja cały czas była liderem 1. Ligi. Dzięki temu pierwszy w historii klubu awans do Ekstraklasy stał się faktem.


Ekstraklasa - wielki debiut, małe możliwości


Awans Sandecji do Ekstraklasy był historyczny. Po raz pierwszy klub z Nowego Sącza miał zagrać na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Problem pojawił się jednak błyskawicznie - obiekt w Nowym Sączu nie spełniał wymogów licencyjnych. W efekcie całą rundę jesienną Sandecja musiała rozgrywać domowe mecze... na stadionie w Niecieczy.


Brak własnego boiska okazał się symbolem problemów, z jakimi klub musiał się zmierzyć. Piłkarze nie mieli swojej bazy, kibice musieli podróżować na "domowe" spotkania, a drużyna nie czuła się jak u siebie. W Ekstraklasie, gdzie margines błędu jest minimalny, takie detale robią ogromną różnicę.


Runda jesienna była niezła, ale runda wiosenna była już brutalna. Z zespołu beniaminka zwolniony został Radosław Mroczkowski, a Kazimierz Moskal, który dokończył sezon, nie zdołał utrzymać zespołu w Ekstraklasie. Na koniec sezonu Sandecja zamykała tabelę z dorobkiem 33 pkt.


Co zostało z tej przygody?


Choć przygoda Sandecji z Ekstraklasą trwała tylko jeden sezon, zostawiła po sobie ważny ślad. Dla kibiców z Nowego Sącza był to czas dumy - ich drużyna grała z Legią, Lechem, Jagiellonią. Klub z małego miasta pokazał, że można, że warto marzyć, że nawet bez milionowych budżetów można powalczyć o coś wielkiego.


Dla wielu piłkarzy był to też moment przełomowy - po sezonie kilku zawodników znalazło angaż w silniejszych klubach, a sam klub, mimo spadku, na chwilę stał się ważnym punktem na piłkarskiej mapie Polski.


Po spadku Sandecja wróciła do I ligi i przez kilka sezonów balansowała między aspiracjami a rzeczywistością. W kolejnych latach nie udało się wrócić do elity. Było wręcz gorzej, bo drużyna spadła do 2. Ligi, a następnie do 3. Ligi. W sezonie 2024/2025 w dobrym stylu uzyskała jednak promocję do 2. Ligi. Co będzie dalej? Zakłady bukmacherskie wskazują na powrót drużyny z Nowego Sącza na zaplecze Ekstraklasy. Ale czy zagra ona w najwyższej klasie rozgrywkowej?

Zobacz pełną wersję podhale24.pl