17.12.2013, 19:59 | czytano: 3810

Arkadiusz Pysz: Zadowolony jestem z postawy debiutantek

- Mistrzostwa dostarczyły nam sporo materiału do przemyśleń. Na pewno musimy rozgrywać więcej spotkań z mocnymi zespołami. Brak ogrania był widoczny w meczach z czołową szóstką czempionatu, gdy decyzje trzeba było podejmować bardzo szybko – twierdzi Arkadiusz Pysz, selekcjoner drużyny narodowej unihokeistek.
Siódme miejsce w zakończonym czempionacie globu, to sukces czy porażka?
- Na aktualny stan polskiego unihokeja, na ilość zawodniczek i zespołów, to bardzo dobry wynik. Zadowolony jestem przede wszystkim z postawy debiutantek, zwłaszcza młodych. Zagrały fajny turniej. Zabrakło im tylko chłodnej głowy w sytuacjach podbramkowych, bo mogły częściej wpisywać się na listę strzelczyń. Jeśli będą nadal się tak rozwijać, jak się rozwijają, to polski unihokej będzie miał z nich pociechę. Jestem przekonany, że w następnych mistrzostwach świata będą sobie jeszcze lepiej radziły. Może nie wszystkie dziewczyny zagrały na takim poziomie na jaki liczyłem, ale generalnie nie zawiodły. Brakowało mi w zespole liderki, która w sytuacjach kryzysowych wzięłaby ciężaru gry na swoje braki, potrafiła poderwać zespół do walki. Mistrzostwa dostarczyły nam sporo materiału do przemyśleń. Na pewno musimy rozgrywać więcej spotkań z mocnymi zespołami. Brak ogrania był widoczny w meczach z czołową szóstką czempionatu, gdy decyzje trzeba było podejmować bardzo szybko. To efekt przyzwyczajeń z naszej ligi, gdzie gracz ma mnóstwo czasu na wykonanie podania, przygotowanie się do strzału. Zachowania muszą być wyćwiczone. Każdy zawodnik powinien wiedzieć co ma robić w danym momencie na boisku.

Żadnej drużyny z szóstki nie dało się ugryźć.

- Mogliśmy tylko powalczyć, ale pod jednym warunkiem, że nasza skuteczność będzie w granicach 70-80%. Tymczasem była na poziomie 10-15%. To za mało. Przy drużynach z czołówki z taką skutecznością o dobry rezultat jest bardzo trudno.

Trudno przychodziło nam zdobywanie goli, bo wszystkie strzały były blokowanie, przyjmowane przez przeciwniczki na ciało. Z kolei Polki pozostawiały rywalkom zbyt dużo swobody.

- Wynikało to z szybkości rozegrania piłeczki przez przeciwniczki. Nie zawsze byliśmy w stanie przesunąć się w linii, by obronić strzał ciałem. Przed każdym meczem podkreślałem, że kluczem do sukcesu będzie odcinanie przeciwnika od strzałów z daleka.
Jak oceniasz występ siedmiu nowotarżanek?

- Solidną ocenę wystawiłbym Justynie Florczak i Agnieszce Timek. To były udane ich mistrzostwa. Szwankuje u nich jeszcze wykończenie akcji, ale w pojedynkach jeden na jeden Timek sobie świetnie radziła. Z Łotwą Agnieszka wygrała sporo pojedynków jeden na jeden. Ania Kubowicz również zaliczyła dobry występ. Musi poprawić motorykę, być szybsza. Za to umie się znaleźć pod bramką przeciwnika. Jest w tym miejscu, w którym powinna być. Kasia Fuła miała lepsze i gorsze momenty. Musi pracować nad poprawą motoryki i ustawieniem się. Jeśli jest się skrzydłową, to trzeba wiedzieć, w którym miejscu trzeba stać, by akcja była skuteczna. Dobrze to wykonała w meczu ze Szwedkami i zdobyła gola w przewadze. Aneta Grynia i Marzena Bryniarska zagrały na dobrym poziomie. Nie zagrały źle, ale mogły wznieść się na wyższy pułap. U Magdy Krzystyniak brakowało mi wykończenia akcji. Dużo grała za bramką. Założenia były takie, by trzymać piłeczkę za bramką, przemieszczać się z jednej na drugą stronę, ale w pewnym momencie trzeba było wyjść przed bramkę i oddać strzał. Tego u niej mi brakowało. Nie miała natomiast problemów w przetrzymywaniu piłeczki przy bandzie.

Rozmawiał Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl