Kamil Stoch zajął trzecie miejsce w konkursie Pucharu Świata w Innsbrucku, w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Zwyciężył Fin Anssi Koivuranta. Z powodu mocnego wiatru runda finałowa została przerwana. Do jej zakończenia pozostało pięciu skoczków. Dlatego do klasyfikacji końcowej zaliczono wyniki z pierwszej serii.
W niej też wiatr kręcił niemiłosiernie. Jednym pomagał, drugim przeszkadzał. Na świetne warunki trafił Simon Ammann. Wiatr o sile 1,48 m/s pod narty pozwolił mu odlecieć aż na 133,5 metra. Szwajcar sklasyfikowany został na drugim miejscu. Rywalizujący z nim w parze Thomas Diethart nie spisał się aż tak dobrze (126,5 m), ale był pewien awansu do finału jako lucky loser.
Niezadowolony ze swojego skoku był Thomas Morgenstern. Austriak skakał przy wietrze 0,56 m/s w plecy i uzyskał tylko 119,5 metra. Kończący pierwszą serię Anders Fannemel lądował cztery metry bliżej i zakończył swój udział w konkursie. Prowadził Fin Anssi Koivuranta (132, 5 m) i… wygrał.
Konkurs rozpoczął się dość nietypowo, bo startem Gregora Schlierenzauera. Austriak odpalił „petardę” przy silnym wietrze pod narty (1,45 m/s). Z trzynastej belki poleciał na odległość 131,5 metra.
Potem były przerwy, zmiany belki i z niecierpliwością czekaliśmy na pierwszego Polaka. Zastanawialiśmy się jak nasi poradzą sobie ze zmiennym wiatrem.
Również w kolejnej parze KO liczyliśmy na sukces Polaka. Niestety, Dawid Kubacki (112 m) przegrał z Roberto Dellasegą (112 m). Na dodatek skoczek Wisły Zakopane startował w nieco lepszych warunkach (0,8 m/s pod narty przy 0,45 m/s Włocha) i nie zakwalifikował się do finału.
Jan Ziobro (24 pozycja) walczył z Klemensem Murańką (20 miejsce). Z bratobójczego pojedynku zwycięsko wyszedł ten drugi. Pierwszy z Polaków uzyskał 120,5 metra, drugi - 125,5 m. Ziobro rzutem na taśmę wszedł do finału, piąty z listy przegranych.
Stefan Leśniowski