29.01.2014, 18:22 | czytano: 2790

Krok po kroku

SportowePodhale
- Spokojnie krok po kroku, mecz po meczu i dojdziemy tam gdzie chcemy. Budowa domu zawsze zaczyna się od fundamentu. Od dołu bardzo dużo zależy i chcę, żeby był jak największy. Wtedy też i dom można rozbudować – mówi Arkadiusz Pysz, młodzieżowy trener 2013 roku w plebiscycie Sportowego Podhala.
Zaczął – jak mówi - od fundamentów aż powstał wspaniały dom. Jego podopieczne zostały mistrzyniami Polski juniorek, wprowadził jej do seniorskiego zespołu i do reprezentacji kraju.
Wychowany w hokejowej rodzinie, a zakochany jesteś w unihokeju.

- Przyszedł taki moment, że trzeba było się na coś zdecydować. Czemuś się poświecić. Wybrałem unihokej, bo ta dyscyplina ma większe perspektywy rozwoju niż hokej.

No właśnie. Co się dzieje z naszym hokejem? Dawniej juniorzy Podhala wchodzili do pierwszej drużyny i - mimo wielu gwiazd w zespole – od razu byli mocnym punktem. Odgrywali czołowe role, szybko łapali się do seniorskiej reprezentacji. Obecnym daleko do mistrzów.

- To efekt wychowania. Dawniej młodzież o wszystko musiała walczyć. W historii nie tylko Podhala, ale także światowego sportu jest mnóstwo przykładów, że wybitnymi sportowcami byli tylko ci, którzy wywodzili się z biednych rodzin. To była młodzież z charakterem, która wychodząc na lód nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Niepowadzenia nie załamywały, ale wręcz wzmacniały. Dążyli do tego, by tylko zwyciężać. Charakterem przewyższali obecnych zawodników, którym wszystko bez trudu przychodzi. Oni o nic nie muszą walczyć, bo co tylko zechcą, to rodzice podadzą im na tacy. Również styl życia ma wpływ na obecną młodzież. Dawniej po szkole każdy wolny skrawek pola, ulicy był zapełniony młodzieżą, która uprawiała przeróżne sporty. Ciupano w piłkę aż do zmierzchu. W hokeja grało się na ulicach i na zamarzniętym Dunajcu. W tej chwili trudno zauważyć, by młodzież sportowo spędzała wolny czas.

Trenerzy prowadzący zespoły kobiece narzekają, że praca z kobietami nie należy do łatwych. Jak to jest w twoim przypadku?

- Przyznam, że nie jest łatwa. Trzeba zważać na słowa, by nie urazić. Na pewno trudniejsza, niż z chłopakami, którym można powiedzieć prosto z mostu o co chodzi. Jest duża różnica w pracy, ale też duże wyzwanie od strony psychologicznej, mentalnej.

Często zawodniczki obrażają się, stroją fochy?

- Mają fochy, ale chłopcy niczym się nie różnią. Nie każdy potrafi przyjąć uwagi i krytykę na klatę. Jeden się obrazi, opuści trening, a inny odpuści. Dziewczyny mają tzw. swoje dni.
Reprezentantki Polski pisząc oświadczenie miały zły dzień. Dlaczego się obraziły na ciebie i nie chcą z tobą pracować?

- Nie będę tego komentował.

Pod oświadczeniem nie podpisały się zawodniczki z Podhala. Stoją za tobą murem, czy może niezręcznie im było złożyć autograf?

- Trzeba je spytać.

Tata w Niemczech pracował z kobiecą drużyną hokeja na lodzie. Czy radzisz się go jak postępować z kobietami sportsmenkami?

- Jak potrzebuję pomocy, rady i wsparcia, to nigdy nie odmawia. Jego rada zawsze jest dobra. Doświadczenie, zasób wiedzy jaki posiada jest niezwykle cenny. Dużo w sporcie osiągnął, a doszedł do tego metodą prób i błędów. Też miał swoim mentorów, na których się wzorował. Ma duży bagaż wiedzy, z którego należy tylko czerpać.

Rozmawiał Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl