Dwa medale – srebrny i brązowy – zdobyły polskie panczeny na igrzyskach olimpijskich w Soczi. Panie zdobyły krążek ze szlachetniejszego kruszcu niż panowie w biegach drużynowych. To co dokonali biało – czerwoni, to coś fenomenalnego, bo trzeba zdać sobie sprawę, że w Polsce nie ma krytego toru.
Polska sztafeta panczenistek - Katarzyna Bachleda Curuś, Natalia Czerwonka i Luiza Złotkowska - znakomicie zaprezentowała się w półfinale pokonując ekipę Rosji. Polki po wystrzale startera ostro ruszyły. Skutkiem tego był lepszy czas na pierwszym punkcie pomiarowym. Polki utrzymywały przewagę i choć z każdym okrążeniem topniała coraz bardziej, pewnym było, że czeka nas niesamowita końcówka. Tymczasem… Na jedno okrążenie przed metą nasze reprezentantki miały przewagę 0,68 sekundy i jak się okazało finisz należał do Polek. Na ostatnim pomiarze przed metą przewaga wynosiła już o 0,92 sekundy.
Jazda panów - Zbigniew Bródka, Konrad Niedźwiedzki, Jan Szymański - po brązowy medal była kosmiczna. Ich rywale – Kanadyjczycy – rozpoczęli bardzo mocno. Ale gonili, gonili i przegonili. Finisz naszej trójki był imponujący. Dał jej 2,33 sek. przewagi nad Kanadyjczykami, do których przez 3200 metrów tracili sporo, w pewnym momencie prawie trzy sekundy. Denny Morrison, który indywidualnie zdobył w Adler Arienie srebro na 1000 metrów i brąz na 1500 metrów oraz Mathieu Giroux i Lucas Makowsky osłabli w drugiej części dystansu, a podopieczni Wiesława Kmiecika właśnie wtedy pokazali klasę. Lider naszego zespołu, Zbigniew Bródka, zdobył w Soczi drugi medal. Indywidualnie wywalczył złoto na dystansie 1500 metrów. Polacy są piątą drużyną trwającego sezonu Pucharu Świata i brązowymi medalistami ubiegłorocznych mistrzostw świata, które odbyły się w Soczi.
Złoto było już wcześniej zarezerwowane dla Holendrów. Pojechali wspaniale, pobili rekord olimpijski (3:37.71), pokonali Koreańczyków.
Stefan Leśniowski
Zobacz więcej na 
