- Szacun dla 17 –latka. Obronił karnego w kluczowym momencie i dał nam trzy punkty – mówił po meczu z Nową Jastrząbka, Sebastian Świerzbiński.
Była 90 minuta meczu. NKP Podhale prowadziło 1:0 po golu z „wapna” właśnie Świerzbińskiego. Nic nie zapowiadało, że w ostatnich minutach rozegra się dramat. Niegroźna – zresztą jak wszystkie – wrzuta gości na bramkę Podhala. Dawid Truty łapie futbolówkę. Naciera przeciwnik. Golkiper NKP wystawia kolano i Kozioł pada jak… porażony piorunem. 5 minut trwała jego reanimacja. Golkiper Podhala ujrzał czerwony kartonik, a sędzia wskazał na punkt oddalony 11 metrów od bramki. Trener zmuszony został dokonać zmiany między słupkami. Na karnego wchodzi 17- latek Grzegorz Antolak. To jego debiut w tak doborowym towarzystwie. Od razu został rzucony na głęboką wodę. Od jego interwencji zależy, czy gospodarze rozpoczną sezon bez falstartu. Do piłki podchodzi Chrobak i… za moment eksplozja radości. „Młody” broni „jedenastkę”. Koledzy biegną do niego, by mu pogratulować. - Byłem zaskoczony, że już w pierwszym meczu musiałem wejść do bramki, w dodatku w takim momencie – mówi Grzegorz Antolak. – Niewątpliwie pomogli mi kibice. Dochodziły do mnie ich głosy otuchy i pewności, że dam radę. „Grzesiek piłka będzie twoja” – słyszałem z trybun. Hałgas powiedział, że zna strzelca „jedenastki” i poradził mi, żebym wyczekał do końca. Dlatego nie rzucałem się na raz. Inna rzecz, że to co zrobił Chrobak nie można nazwać strzałem. Po obronieniu karnego byłem podekscytowany i można rzec, że w siódmym niebie. W końcu uratowałem trzy punkty.
O takim debiucie niejeden marzy. Bohater meczu przyznał, iż „jedenastki” dotychczas nie były jego specjalnością. – Zazwyczaj w takich przypadkach piłka trzepotała w siatce – przyznaje. – Dlatego obrona karnego w takim spotkaniu ma dla mnie duże znaczenie. Może to efekt butów kolegi. Ubrałem korki Augustyna i być może przyniosły mi szczęście.
Truty za swój „wyczyn” będzie musiał pauzować, prawdopodobnie trzy mecze. Na młodym golkiperze będzie teraz spoczywał ciężar bronienia świątyni przed atakami rywali. Nagle i niespodziewanie stał się jedynką. Wszystko na to wskazuje, że od pierwszej minuty stanie między słupkami w środowym meczu z Dąbrovią.
Stefan Leśniowski