NOWY TARG. Tym razem Wody Polskie zadziałały szybko. Dziś w nowotarskim urzędzie doszło do spotkania dotyczącego wstrzymanych prac przy wale przeciwpowodziowym na Czarnym Dunajcu.
Przypomnijmy, że sprawa pojawiła się przy okazji przebudowy ul. Grel i tamtejszej kanalizacji deszczowej. Jak alarmował radny Maciej Tokarz, wały zostały przekopane niezgodnie z zasadami, a to narusza bezpieczeństwo miasta na wypadek podniesienia się stanu wód. Szybko zareagowali przedstawiciele właściciela potoku czyli państwowego przedsiębiorstwa Wody Polskie, które nakazało wstrzymanie dalszych prac i zabezpieczenie wyrwy. Dziś (środa) rano delegacja WP z Nowego Sącza przyjechała do Nowego Targu, by sprawdzić na miejscu jak sprawy wyglądają.A poszło o to, że zamiast przewiercić wały, firma wykonująca inwestycję przekopała je koparką. Jak mówi radny Maciej Fryźlewicz, który wziął udział w dzisiejszym spotkaniu, wykonawca remontu przekonywał, że wszystko było robione zgodnie ze sztuką, a podobne prace miał wykonywać niejednokrotnie.- Jednak przedstawiciel Wód Polskich tłumaczył, że we wniosku było co innego - miał być robiony przewiert i przepych rur w trzech miejscach. Nie było rysunku, który wskazywałby na to, jak prace są wykonywane obecnie. Jak zauważono, narażony został korpus wału. Wody Polskie mają przeprowadzić analizy, a decyzja do co ewentualnych sankcji zapadnie po rozmowach - relacjonuje przebieg rozmów Maciej Fryźlewicz.
Co ważne, decyzja o wstrzymaniu prac została uchylona, by jak najszybciej je dokończyć i tym samym uniknąć ewentualnego zagrożenia.
W tym momencie mieszkańcy nie mają powodu do obaw, bo stany wody są niskie, a pogoda sprzyja prowadzeniu prac. Firma została zobowiązana do sporządzenia dokładnej dokumentacji fotograficznej każdego etapu prac. Jak przyznaje Maciej Fryźlewicz, po prawidłowej odbudowie problem zniknie, a wał powinien być mocniejszy o ile wszystko będzie wykonane zgodnie ze sztuką budowlaną.
fi/
Dziwię się tylko szkalowanej "opozycji", że nie wystąpiła o te dokumenty w trybie dostępu do informacji publicznej i ich nie opublikowała, aby wszyscy zobaczyli dokumentację oraz jakie były pozwolenia i zawarte w nich terminy i warunki prowadzenia robót. Szkoda mi tylko mieszkańców Grela i Św. Anny podczas kolejnej powodzi, oby tylko nie powtórzyła się sytuacja pękniętej tamy w Stroniu Śląskim, której to część ziemna rozszczelniła się dokładnie w miejscu gdzie były wcześniej prowadzone "fachowo" i pod "specjalistycznym" nadzorem roboty ziemne !!!