Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Na Podhale24.pl zakończyliśmy publikację powieści Andrzeja Finkelstina pt. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie". Wraz z autorem, zachęceni reakcją czytelników, publikujemy kolejne utwory Andrzeja Finkelstina - wybrane opowiadania z tomów pt. "Nokaut" i "Moje podróże autobusikiem". Są to swobodne opowieści i spostrzeżenia na różne tematy społeczne i psychologiczne w formie opowiadań, często czarno-humorystycznych, zazwyczaj mające drugie dno i morał. Kolejne opowiadania publikujemy co wtorek na Podhale24.pl. Dziś "Miłośnicy ssaków nieparzystokopytnych".
"Miłośnicy ssaków nieparzystokopytnych".Popołudniami, po lekcjach na tyłach autobusiku kursującego między Nowym Targiem a Zakopanem regularnie zrzesza się grupa entuzjastów koni. Wydawać by się mogło, że nie ma tematu związanego z tymi pięknymi czworonogami, który mógłby zaskoczyć tych młodych koniarzy. Zdaje się, że znają się niemal na wszystkim. Na jeździectwie, na rasach i umaszczeniu, na klaczach, klaczkach, ogierach i wałachach. Na różnego rodzaju zaprzęgach; bryczkach, półkoszkach, linijkach, polówkach a także na półkrytych czy wasągach. Wiedzą na co konie chorują, jak je leczyć, jak zmienić barwę sierści na pysku i jak je dobrze karmić. Znają dobrze ceny i bez problemu potrafią rozpoznać konia zimnokrwistego od gorącokrwistego czy bydlęcia na rzeź. Stęp, kłus, galop, cwał czy anglezowanie to dla nich bułka z masłem. Niedawno znowu namiętnie nurzali się w końskiej problematyce, gdy nagle jedna z siedzących obok dziewcząt wygarnęła:
- Eee, wy ino umiecie dupcyć o tych koniach!
Wypowiedź tej rumianej panienki nie miała charakteru retorycznego, może nawet podkreślała jej punkt widzenia, głównie jednak miała stanowić figurę stylistyczną ożywiającą intonację wysyłanego komunikatu: chociaż nie jestem koniem, jestem tu, też mam osobowość, niech któryś z was zwróci na mnie wreszcie uwagę, jełopy!
W tym miejscu wypada mi się odnieść do swoistego i niemożliwego do przelania na papier akcentu wypowiadanych słów. Owszem był on iście góralski, przy tym niebywale swojski i jakby to rzec doskonale, owędzony, cokolwiek to oznacza. Cóż, znani mi górale brzmią nieco inaczej, mniej hardkorowo.
Stało się. Chłopcy wreszcie zareagowali, jednak reagując próbowali się jakoś bronić.
Kiedy wreszcie w Białym Dunajcu dziewczyna odkleiła swój pulchny tyłek z ciasnego fotelika archaicznego wytworu komunikacji i wysiadła, największy w towarzystwie koński specjalista mentorskim tonem rzekł do reszty końskiej braci:
- Nie bójcie sie nic. Ona zna sie na koniach, ino tak pierdoli. Ja nie patrze i nie bede gadał, z kim to sie ona prowadza, ale widziołek ją fejsbuku przy półkrytce z rumakiem.
No cóż, w ramach puenty pozostaje mi powyższe spostrzeżenia podsumować starym pijackim toastem: za piękne konie, szybkie kobiety i tych którzy je dosiadają.
***