Członkowie oazowego Ruchu Światło-Życie i mieszkańcy Krościenka zaapelowali do władz gminy, aby wreszcie podjęły jakieś działania chroniące owce należące do jednego miejscowych gospodarzy. Według w nich, zwierzęta są zagłodzone i chore, a starszy gospodarz nie daje sobie z nimi rady.
Przeciwko gospodarzowi w przeciągu kilkunastu lat zapadły już dwa prawomocne wyroki sądu. Został on skazany za znęcanie się nad zwierzętami. Przez kilkanaście lat władze gminy nie zrobiły jednak praktycznie nic poza dostarczeniem paszy dla owiec. Cały czas ok. 150 sztuk przetrzymywanych jest w tragicznych warunkach. Obecnie sprawą owiec zajmuje się zastępca wójta Tadeusz Topolski. Zapewnia on, że szybkie rozwiązanie problemu leży mu na sercu. Sam był na miejscu i stwierdził, że opisana sytuacja wymaga natychmiastowej reakcji. - Rozumiem nadawców tego listu, zarówno członków z Ruchu Światło Życie, jak i mieszkańców – mówi wicewójt Topolski. – Obecnie sprawa zostanie skierowana do Powiatowego Inspektora Weterynarii w Nowym Targu. Zapewne przeprowadzona zostanie kontrola w gospodarstwie, która określi stan zwierząt.
Wicewójt nie ukrywa, że urząd będzie zmierzał ku wydaniu decyzji o ograniczeniu stada. Ostateczna decyzja zapadnie jednak po inspekcji weterynarza.
Urząd Gminy w Krościenku będzie musiał jednak znaleźć miejsce dla zwierząt, jeżeli zdecyduje się odebrać je właścicielowi. W tej sprawie zastępca wójta rozmawiał już z Janem Janczym, dyrektorem Regionalnego Związku Hodowców Owiec i Kóz w Nowym Targu. Dyrektor sprawę zna doskonale. Przypuszcza, że po raz kolejny będzie trudno odebrać zwierzęta gospodarzowi. Dodatkowym problemem może być ich stan. Żaden hodowca nie będzie chciał przyjąć do siebie zarażone pasożytami zwierzęta, bojąc się o stan własnych.
Sam hodowca powtarza od lat, że owiec nie odda i jest obiektem złośliwych ataków.
Józef Słowik