Jak już pisaliśmy, Tadeusz Błażusiak, nasz legendarny motocyklista offroadowy, stanął przed nowym wyzwaniem. Taddy właśnie zakończył rywalizację w barwach GasGas i podpisał kontrakt ze Stark Future, co oznacza, że w Mistrzostwach Świata SuperEnduro 2023/24 pojedzie na „elektryku”. Okazuje się jednak, że nie pojedzie…
Otóż za sprawą nieczystych zagrywek obrażonej konkurencji, lobby koncernu KTM w ostatniej chwili wywarło nacisk na Międzynarodową Federację Motorową o zmianie zapisów regulaminowych w rywalizacji super enduro i postanowiło nie dopuścić do startu Taddy’ego na elektrycznym Stark Vargu.Nic nie wskazywało na tę skandaliczną decyzję, aż do chwili otwartego treningu przed mistrzowskimi zawodami we Francji. Kiedy okazało się, że czołówka zawodników zostaje w tyle za fruwającym niemal bezszelestnie Błażusiakiem, wśród ludzi związanych z potentatami, finansowo związanymi z federacją, powstała panika. Zmiany regulaminowe przeprowadzono na kolanie dosłownie w ostatniej chwili; jak się okazuje podobne zwyczaje obowiązują nie tylko w sferach polityki jeszcze rządzącej w Polsce władzy, lecz także w samym środku cywilizowanej Europy.Tadeusz Błażusiak zapewne wróci do rywalizacji na spalinowym motocyklu, choć jego szczytnym celem było przesiąść się na czystą energię, jako promocja nowych wyzwań. Nasz Mistrz decyzję władz FIM skomentował lakonicznie: - Cofnęliśmy się znów o kopę lat!
No cóż, zawodnikowi który w swojej dyscyplinie osiągnął motocyklowe Himalaje, taka decyzja w niczym nie może zaszkodzić. To tak, jakby dziś za zmową koncernów samochodowych chciano zablokować rozwój elektro mobilności na drogach. Tadzik, na czym by nie pojechał i tak będzie niedoścignionym championem, a my będziemy nadal skandować: Go, Taddy, go!
js/
Gdzie fanatycy ekologii