"Początek listopada 2020 roku, pogoda jakoś nie przypomina jesieni. Temperatura znacznie przekracza 20 stopni Celsjusza. Podczas jednej z krajoznawczych wycieczek przechodzimy koło drewnianego domu. Opuszczony budynek stoi z dala od zabudowań, na skraju lasu w otoczeniu starego sadu" - snują opowieść eksploratorzy. Dziś historia z dreszczykiem o starym domu w Dursztynie.
- To był nasz pierwszy kontakt z tym domem. Urzekł nas bardzo, dlatego dwa tygodnie później poszliśmy do niego na nasz pierwszy URBEX - wyjaśniają członkowie ekipy "Otwórz oczy, patrz!".Lipiec 2021, dostajemy wiadomość przez Messengera od pani z Gdańska. Pisze w długiej wiadomości co się wydarzyło w tym domu w pewną upalną lipcową noc 2019 roku.
Grupa dziewięciu osób, studentów z Trójmiasta jest na kilkudniowym trekkingu po Gorcach i Pieninach. Śpią w namiotach, to ma być taka przygoda z buschcraftem. Z Czorsztyna dostają się do Niedzicy statkiem wycieczkowym, skąd czerwonym szlakiem dochodzą na szczyt Góry Żar (883 m n.p.m.). Są już zmęczeni i szukają dogodnego miejsca na rozbicie obozowiska. Przy platformie widokowej na Zorze (tak miejscowi nazywają Żar) spotykają ludzi. Nie wyglądają na turystów, raczej na miejscowych, którzy wybrali się na spacer. To oni wskazują studentom dobrą miejscówkę na spokojne miejsce do obozowania.
Kierują się w stronę tzw. Dziury Mutiego. Poprawna nazwa to Schronisko przy Baszcie. Jest to ciekawa formacja skalna, która znajduje się tuż przy szlaku. Nie dochodzą jednak do niej, ale kilkadziesiąt metrów wcześniej odbijają na schodzącą w dół ścieżkę. Trafiają w okolice opuszczonego domu. Piękny, dziki sad i dostęp do wody powodują, że podejmują decyzję o noclegu w tym właśnie miejscu.
Kładą się dość wcześnie spać zmęczeni całodniową wędrówką. Po godzinie 22-giej z wnętrza domu dochodzi głośny huk. Jakby coś się przewróciło. Dwóch studentów wchodzi do środka. W pomieszczeniu po lewej stronie widzą wywróconą starą szafkę przeznaczoną do codziennej toalety. Kiedy byli w tym pomieszczeniu za dnia to szafka stała. Tak im się wydaje, zwróciliby przecież uwagę, gdyby była wywrócona. Wracają do namiotów.
Po kilkunastu minutach ponownie dochodzi ich jakiś odgłos. Tym razem dźwięk przypomina kroki kogoś w za dużych butach, czy gumiakach, które zsuwają się z nóg szurając po drewnianej podłodze. Już wszyscy, dziewięć osób kierują się do domu. Panie zostają na zewnątrz świecąc latarkami po oknach. Panowie wchodzą do środka. Kierują się do pokoju na prawo. Drzwi są przymknięte. Pierwszy z mężczyzn energicznie wchodzi do pokoju. Przez ułamek sekundy na stojącej w rogu szafie widać cień, jakby człowieka. Zalany światłem pozostałych latarek cień rozmywa się.
Lipiec 2021, spotykamy się w Dursztynie z paniami z koła gospodyń. Na wstępie opowiadam im historię otrzymaną przez Messeneger. Panie słuchają bez emocji. Raczej są dość mocno sceptyczne co do tego, by w tym domu straszyło. Ale kiedy słyszą o odgłosie kroków przypominających dźwięk gumiaków szorujących po podłodze wyraźnie się ożywiają. Patrzą jedna po drugiej. Ich twarze wyrażają zdziwienie. "To Wincek. To jego dom. Przecież cały czas chodził w gumiakach. W za dużych gumiakach. Ten Wincek to był specyficzny. Dzieci, młode kobiety to się go bały. Jak szedł przez wieś to krzyczał "Ewa" jakby kogoś wołał..."
Ekipa "Otwórz oczy, patrz"
opr.s/