"Nie da się historii tych miejsc opisać nawet w najlepszym filmie. Należy być tam osobiście i posłuchać co szepczą mury. Problem polega na tym, że one nie szepczą, ale krzyczą. Wypisane sentencje, nazwiska, imiona. Znaki wiary, przywiązania do Ojczyzny, tragizm końcówki życia był nie do opisania" - opowiada Bartłomiej Kuraś.
Waksmundzianin, który wybrał życie w stolicy zabiera nas dziś kolejny raz w miejsca kaźni Żołnierzy Podziemia Niepodległościowego."My jako ludzie żyjący w wolnym kraju nie jesteśmy w stanie zrozumieć tragizmu ludzi niewinnych cierpiących katusze za miłość do matki Polski. Kobiety, mężczyźni, starcy i młodzi. Wszyscy w jednym miejscu, wszyscy z tego samego powodu. Śmierć naszym wybawieniem. Głęboki napis wyryty w czerwonej cegle oddaje najlepiej to, co działo się w tych murach. Moją uwagę przykuła jedna cegła. Nazwisko Rogala. W Waksmundzie jest nazwisko Rogal. Mało tego Władysław Rogal z informacji uzyskanych od niego, jeszcze za życia siedział w Warszawie. Czy to była Strzelecka? Nad nazwiskiem jest dziwny napis, który odczytałem jako waxs.
Czy tylko głowa chciała, by tak to zostało zinterpretowane? Tego dowiemy się z dokumentów IPN.
Zapraszam do obejrzenia.
Bartłomiej Kuraś"
opr.s/