Poznajcie Izydora Łuszczka. Urodził się 29 marca 1912 roku w Zakopanem. Był rzeźbiarzem. Jako kilkunastoletni chłopak rozpoczął karierę narciarską w klubie „Wisła”. Miał na swoim koncie wiele zwycięstw, w tym tytuł mistrza Polski w kombinacji klasycznej, który zdobył w 1933 roku. Brał również udział w Mistrzostwach Świata w biegu, w skokach i kombinacji klasycznej.
W Zakopanem prowadził warsztat naprawy sprzętu narciarskiego. To właśnie to miejsce w okresie okupacji stało się punktem kontaktowym dla ludzi z całej Polski. Został aresztowany przez Gestapo 23 lutego 1940 roku.„23 lutego 1940 roku, kiedy jak zwykle o godzinie 10 otworzył swój sklep, weszło za nim do środka dwóch umundurowanych gestapowców, a jeden po cywilnemu.„Ci kliencie pewnie już sami się obsłużą.” - pomyślał niewesoło. Ubiegłej jesieni aresztowali jego brata, Józefa, przeczuwał więc, że i o niego się upomną w swoim czasie, ale żeby tak niespodziewanie?…
Po upewnieniu się (właściwie zupełnie zbytecznym, ponieważ trzeci osobnik, występujący w charakterze tłumacza, znał Łuszczka dobrze), że mają do czynienia z żądaną osobą, rozkazali mu zamknąć sklep i stanąć spokojnie w kącie. Jeden z gestapowców pilnował właściciela sklepu, a dwaj pozostali rozpoczęli dokładne poszukiwania. Czego szukali w sklepie sportowym?…
Kiedy gruntownie przetrząsnęli wszystkie zakamarki i nie znaleźli niczego, co by ich mogło ucieszyć, oznajmili zachowującemu pozorny spokój Łuszczkowi, że jest aresztowany. Przed sklepem stały już sanki zaprzężone w dwa konie. Klucze od sklepu zabrali właścicielowi, co było równoznaczne z konfiskatą całego sklepu, i przypomnieli, że zostanie zastrzelony w wypadku próby ucieczki.
Uciekać nie miał zamiaru. Wiedział bowiem, że odpowiedziałaby za to głową matka lub ktoś inny z rodziny. Zresztą pocieszał się, że nie znaleźli nic kompromitującego w sklepie i spodziewał się, że w domu też niczego nie znajdą. „Nikt mnie chyba nie sypnął” – myślał, chwytając się przysłowiowej deski ratunku, tej nikłej nadziei.
Ułatwił co prawda wielu osobom ucieczkę z okupowanego kraju, zaopatrując je w nieodzowny sprzęt narciarski i udzielając wskazówek, którędy należy iść. Ot, chociażby w ubiegłym miesiącu przyjechał kolega, sportowiec, niejaki Cieślar, aż z Wisły w województwie katowickim. Chciał również iść na Węgry. Wyposażył go więc w deski, wskazał drogę… Ucieczka, niestety, nie powiodła się i co najgorsze, schwytany na granicy Cieślar, nie wytrzymał tortur podczas śledztwa w gestapo, powiedział, od kogo otrzymał narty. I o to funkcjonariusze z „Palace” przyszli po Łuszczka.”
„Palace. Katownia Podhala.” Po brutalnym śledztwie w Palace trafił na kilka tygodni do więzienia na Nowotarskiej, a następnie Montelupich w Krakowie.
„Za każdym razem gestapowcy bili mnie w straszliwy sposób. Milczałem. Kiedyś zabrano nas około dwudziestu i skutych po dwóch załadowano na ciężarówkę. Esesmani z eskorty ostrzegli, że najmniejsza próba ucieczki, chociażby jednego, spowoduje natychmiastowe rozstrzelanie wszystkich. Przewieźli nas do więzienia na Montelupich w Krakowie, a 20 czerwca 1940 roku transportem kolejowym odesłali do Oświęcimia.”
„Palace. Katownia Podhala.”
„Był to drugi transport więźniów przywiezionych tu, do tej fabryki śmierci. Więźniowie nie zdawali sobie jeszcze wówczas sprawy z okropności, jakie będą przechodzić.
Wkrótce ujrzeliśmy na bramie zwodniczy napis:
„Arbeit macht frei.” Tak hitlerowcy drwili z ludzi, którzy naprawdę wolnymi stawali się wówczas, gdy zabierała ich śmierć – z głodu czy z wycieńczenia, chorób zakaźnych, gdy ginęli rozstrzeliwani masowo lub zagazowani cyklonem.
Tylko nielicznym spośród moich znajomych udało się przetrwać całą tę gehennę i po rozbiciu Niemiec hitlerowskich powrócić na Podhale.”
„Palace. Katownia Podhala.”
Od tamtego czasu Izydor Łuszczek stał się numerem 783. Został przeniesiony w 1944 roku do KL Sachsenhausen. Przeżył piekło niemieckich obozów koncentracyjnych.
Zmarł 5 października 1992 roku i został pochowany na Nowym Cmentarzu w Zakopanem.
opr. Sebastian Śmietana