Z urodzenia nowotarżanin, od 30 lat zakopiańczyk. Na Podhale24.pl zakończyliśmy publikację powieści Andrzeja Finkelstina pt. "Melina Lenina, czyli o tym jak Wacek odrabiał wojsko w Poroninie". Wraz z autorem, zachęceni reakcją czytelników, publikujemy kolejne utwory Andrzeja Finkelstina - wybrane opowiadania z tomów pt. „Nokaut” i „Moje podróże autobusikiem”. Są to swobodne opowieści i spostrzeżenia na różne tematy społeczne i psychologiczne w formie opowiadań, często czarno-humorystycznych, zazwyczaj mające drugie dno i morał. Kolejne opowiadania publikujemy co wtorek na Podhale24.pl. Dziś "Zmiana barwy".
Zmiana barwyZnak drogowy E17a "miejscowość", stosuje się dla wskazania kierującym, do jakiej wjeżdżają miejscowości. Taki znak na drodze krajowej nr 47 w okolicy Zakopanego stoi tuż po minięciu poronińskich Misiagów, ma biały napis „Zakopane” i co ważne jest on na zielonym tle, dodatkowo uzupełniony jest białą tablicą informacyjną z szeregiem czarnych domków (D-42), co oznacza początek obszaru zabudowanego. Owszem, wiedzą to prawie wszyscy, jednak w celu rozświetlenia dalszej części opowieści konieczne było wyłuszczenie tej problematyki.Zakopane. Miasteczko, jak miasteczko. Kurorcik. Tętni życiem. W sezonie, który trwa niemal cały rok, więcej w nim turystów niż mieszkańców. Ciasno, duszno, momentami tandetnie ale mur-beton, zawsze drogo. Dominuje chińszczyzna i kicz. Oprócz prawdziwej góralskiej muzyki, co należy już do rzadkości, z głośników wyje coś, czego nie sposób zdefiniować, ni to folk, ni to disco. Piejąco-skowyczące wokale z nutą bliżej nieokreślonego regionalizmu, jakby ich ktoś dusił w kroczu. Dobrze, że Witkacy tego nie dożył. Na drogach piekło. Każdy, kto ma auto, koniecznie wsiada za kierownicę. Chroniczny zator i drogowa obstrukcja a w zimie pełno kaskaderów na letnich oponach. Kupę napisów w obcych językach. Kiedyś było sporo cyrylicą ale kiedy ruscy podpadli, przestali się afiszować i szastać kasą, zmieniło się. Dziś są po angielsku, arabsku czy hebrajsku. Spacerując, ciężko usłyszeć język polski. Nawet rumuńscy Romowie znający polską mowę na Krupówkach zaczepiają przechodniów nie po polsku. Ot, taka nasza lokalna wieża Babel.
Dziś wracając do Zakopanego minąłem znak z białą nazwą miasta na czarnym tle a ten informacyjny poniżej wydał mi się cały czarny. Wprawdzie mignął mi w oknie, więc może tyko mi się zdawało, pomyślałem. Ale nie, to było białe Zakopane na czarnym tle a pod nim czarna jak smoła połać blachy. Kurka wodna! Skąd to wiem? Bo na rozwidleniu z Olczą uległem nieodpartej pokusie, zawróciłem i podjechałem się upewnić. I tak, rzeczywiście! Czarna blacha i biały tekst oraz poniżej czarna blacha z wypukłościami domków niczym brajlem! Co jest, kurde blade? Powinien być biały napis zielonym tle a pod nim czarne domki na białym tle! Komuś się coś popieprzyło albo coś z zanieczyszczonej atmosfery wyżarło kolor w tych blachach i obróciło je w niwecz, pomyślałem i pojechałem dalej. Nim zdążyłem wjechać do miasta zdążyłem zapomnieć o tych przeobrażonych znakach.
Ruch w mieście nie był zbyt duży, mało aut i jeszcze mniej pieszych. Wjechałem w miasto jak we mgłę Benny Hilla. Jakoś nienaturalnie cicho. Jakoś dziwnie. Auta głównie na zagranicznych tablicach lub z naszych wypożyczalni. Może ta mgiełka nie nastrajała do spacerów, to i ludzi było mało. W oczy rzucały się przede wszystkim zakryte głowy niewiast z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej z dziećmi i partnerami, ale też tu i ówdzie, niczym grzyby po deszczu, pojawiały się czarne kędziorki z hebanowymi, to znowuż smolisto atramentowymi twarzami błyskającymi w uśmiechach bieluteńkimi zębami. W jednym miejscu potężne czarne sylwetki w innym znowuż jacyś beżowi Hobbici czy ludkowie Jawa z sagi Lucasa. Żadnego klasycznego białasa! Czy nie wydaje mi się to dziwne? Nie, bo przywykłem do wielobarwnej i multikulturowej zbiorowości? Bo świat się zmienia? Pomyślałem z dużym znakiem zapytania. I przyszła mi do głowy dawano zapomniana powieść Dobraczyńskiego w której niechlubny mistrz słowa, snuje proroctwa o bliżej nieokreślonej przyszłości. Pominąwszy kwestie religijne opisuje on eksperyment z nowym rodzajem broni jądrowej na terenie północnej Sahary, którego skutki przekroczyły przewidywania naukowców. Wybuch wymyka się spod kontroli i niszczy większą część Europy, w tym także Watykan. Pozostali przy życiu muszą ewakuować się do Afryki. I właśnie ta Afryka, która niemal w całości ocalała z katastrofy, staje się miejscem, ku któremu z nadzieją spoglądają ocaleni, również duchowni. Świat zaczyna zmieniać odcień. Wśród elit dominuje kolor czarny. Zaiste, piaskiem sypanym w nasze uszy są te słowa, można by rzec. Cóż, to tylko książka. Ale rzeczywistość jest inna. Na szczęście jestem biały i wolę takim pozostać. Białym jest lepiej w tym zwariowanym świecie. Chociaż być czarnym, to też parę zalet. Chyba jednak wolę być białym.
W moim odczuciu polaryzacja rasowa jest funkcją dysonansu politycznego. Nieźle to brzmi, nieprawdaż? Krótko mówiąc, to nie kultura napędza sytuację podziałów, to polityka wykorzystuje kulturę do zarysowywania różnic. Choć w naszym kraju jesteśmy mocno spolaryzowani w tej kwestii, to jednak hegemonia ludzi o innym kolorze skóry niż biały zasadniczo nie istnieje. Niektórzy politycy niestety potrafią wykorzystać synergię różnych czynników sprawiając, by motywacje socjalne, nacjonalistyczne i religijne ciągnęły decyzje społeczeństwa w jednym kierunku. Wiadomo jakim. Natomiast kwestie czerpania korzyści i udawanie, że różnice nie istnieją to już inna kwestia w całości odmienna od tej politycznej. Przybywanie do nas obywateli z dalekich krajów ma wpływ na wiele procesów. To wywraca nasze poglądy do góry nogami, bo świat ewoluuje w innym kierunku niż my. Co z tego wynika dla mnie? Nie mogę powiedzieć, że jestem tolerancyjny, ponieważ już samo to stwierdzenie generuje pole do podejrzeń o nietolerancję. A przecież tak nie jest. Czuję się obywatelem świata, dla mnie każdy człowiek to po prostu człowiek bez względu na kolor skóry i religię. To maniery czynią człowieka, nie kolor skóry. Urodziłem się biały i taki chciałbym pozostać. Czy jest to egoizm? Nie. Egoizmem jest żądanie od nas, byśmy byli jak ktoś inny. Egoizmem jest narzucanie nam czyichś norm i zwyczajów, być może nawet koloru skóry. Egoizm, wbrew utartym opiniom, nie polega więc na tym, że się żyje jak chce i sprawia sobie przyjemność. Może więc wbrew światowej debacie, nie jest tak tragicznie?
Alea iacta est. Kości zostały rzucone. Co się stało, to się nie odstanie. Aby żyć spokojnie, warto jest nie przywiązywać się do niczego, ani do rzeczy, ani do miejsca, ani do koloru skóry.
Skoro już mam takie ładne białe zęby, postanowiłem je sprawdzić pałaszując najtwardsze jabłko jakie znalazłem. Dobry był z nich pożytek. Obym tylko nie okazał się tak niestrawny jak niedogotowana wołowina mająca jakiś tam smak, ale nie dająca się pogryźć i stająca w gardle. Zachowując balas uznałem, że nie ma tego złego… Zgasiłem światło i wtopiwszy się w ciemność, całkowicie w mroku niezauważalny poczęstowałem się łóżkiem z nadzieją na ciekawą noc. Hurysy niestety w nim nie zastałem. A tablice znaków drogowych E17a i D 42 ustawionych przed wjazdem do miasta najpewniej zmieniły kolory z tego samego powodu co ja, kurde śniade!