Elwira, gdy ze ścierką w ręku pucuje cudze apartamenty, marzy o zmianie. Jest niepoprawną optymistką i wciąż wierzy w odmianę losu. - Marzę o tym, żeby coś ruszyło, abym mogła odbyć jakiś kurs i żeby córka mniej chorowała. Chcę zmienić swoją sytuację, żebym nie musiała tego robić.
Na Podhalu nie brakuje kobiet, które decydują się na sezonową pracę przy sprzątaniu. Jedne chcą dorobić, inne ustabilizować sytuację finansową w rodzinie. Pytamy dwie z nich o to, jak naprawdę wygląda ich praca.Nie jest to moja pasja, robię to z przymusu
Elwira na co dzień spełnia się w roli matki, jeszcze niedawno studiowała. W sezonie zimowym, a nawet poza nim dorywczo sprząta w hotelach, domkach lub pensjonatach.
- Studiowałam w Krakowie aktorstwo, teraz mam refluks krtaniowo-gardłowy. Nie śpiewam zawodowo. Później na Podhalu zaczęłam studiować pielęgniarstwo. Zawsze byłam studentką, potem życie się tak potoczyło, że mam dziecko i sytuacja mnie zmusza do wszystkich prac.
Jest młoda, atrakcyjna, jednak nie wyobraża sobie, by mogła - jak to określa - zarabiać na życie ciałem. - Chcę zawsze móc sobie spojrzeć w lustro, więc nie mając na chleb, wolę już sprzątanie - przekonuje Elwira. - Nie jest to moja pasja, robię to z przymusu, więc nie jest to praca, którą lubię. To ostateczność.
Szuka każdej pracy. Może nawet pracować w sklepie, choćby i na czarno. Jednak, gdy nie ma ofert, łapie za ścierkę i idzie do roboty.
Krystyna większość dni spędza przy sklepowej kasie - obsługuje i doradza klientom. W wolnej chwili dorabia w jednym z zakopiańskich pensjonatów. Mieszka w Zakopanem i nie jest w stanie znaleźć sobie nic ciekawszego do roboty. Choć w ofertach restauracji można tu przebierać, to nie wyobraża sobie pracy z kelnerską tacą w ręku. Pozostaje jej więc sprzątanie. - Ale ja lubię sprzątać - stwierdza.
Osiem godzin i dość
Nie jest to praca pewna i zawsze dostępna. Dobrym sposobem na znalezienie dorywczego zlecenia jest przeglądanie ogłoszeń zamieszczanych w grupach na Facebooku czy lokalnych portalach pracy.
Jednak nie jest łatwo znaleźć takie zlecenie, które pozwoli pogodzić pracę z opieką nad córką. Elwira wybiera ogłoszenia, które oferują pracę od 8.00 maksymalnie do 17.00. W tym czasie, gdy mała jest w przedszkolu, ona może pracować gdziekolwiek. Ogranicza ją tylko czas. Na prywatną opiekunkę jej nie stać, a niedoszła teściowa sama pracuje, a do tego opiekuje się kilkorgiem wnucząt. Czasu dla małej Helenki już nie jest w stanie wykroić.
Elwira nigdy więc nie sprząta na cały etat, zawsze bierze po kilka godzin.
- Gdzieś wypadnie dobra stawka, gdzieś wpadnie ogłoszenie, to tego się chwytam - wyjaśnia.
Inaczej jest w przypadku Krystyny, która może pozwolić sobie na luksus standardowego wymiaru pracy, za to stanowczo odmawia nadgodzin. Przyjmując zlecenie od początku stawia sprawę jasno: pracuje osiem godzin, bo jest typem człowieka, który mówi, że ma wolne i punktualnie o 17.00 ucieka do domu.
Bywa, że szefowi, który naciska, by pozostała "po godzinach" odpowiada stanowczo: nie! - To jego problem, że nie ma ludzi do sprzątania, a nie mój - podkreśla bezceremonialnie.
Przynieś, wymyj, pozamiataj
Typowy dzień na sprzątaniu zaczyna się od porządku w częściach, które goście odwiedzają w pierwszej kolejności. Recepcja idzie na pierwszy ogień. Dalej w kolejności są wszystkie klatki schodowe. Jednak w dni, gdy goście seryjnie się wyprowadzają i wprowadzają, a jest przy tym niewiele rąk do pracy, to wtedy te porządki odkłada się na później.
- W ciężkie dni jestem w pracy od 10.00 do 17.00, muszę zrobić siedem dużych pokoi z aneksami kuchennymi. Zdarza się, że nie mam ani jednej przerwy, bo nie ma na nią czasu. No i w sumie to tyle: pokoje, pokoje i pokoje - dodaje ze znudzeniem Krystyna.
Elwira jest dziewczyną do pomocy bardziej doświadczonym kobietom. Wpadają razem do pokoju i po prostu muszą wysprzątać wszystko "na błysk".
- Ja byłam brana jako pomoc dla nich. Takie przynieś, wymyj, pozamiataj, wynieś śmieci, umyj okna, wszystko, co dotyczy porządków. Gdy jeździłam z koleżanką, to ona prowadziła samochód, rozmawiała z szefową, a ja jej w tej pracy pomagałam - tłumaczy.
A jak wygląda sprawa zarobków dorywczej sprzątaczki? Pomimo nawału obowiązków, Elwira uważa, że nie jest źle. - Jeśli się robi to dorywczo, to zarobki są "na plus". Mam porównanie ze sklepami, gdzie często zdarza się 12 - 13 zł na godzinę! Dwa lata temu, przez sześć miesięcy zarabiałam 13 zł na godzinę. Jak dla mnie stawki na sprzątaniu są wysokie. Zarobki w sprzątaniu na Podhalu są największym plusem, dlatego często łapię takie prace, gdy potrzebuję dorobić. Czasem właściciel domu, w którym mieszkamy, potrzebuje kogoś "na już" do pracy, wtedy tam idę na kilka godzin dorobić - przyznaj Elwira.
Nie czuję komfortu psychicznego, gdy to robię
Sprzątanie często kojarzy się z mało przyjemną i mozolną mordęgą. Zdarzają się jednak odstępstwa od tej reguły. - Miałam szczęście, bo sprzątałam piękne miejsca i mam z tym związane dobre wspomnienia. Ale to też loteria i nie zawsze dobrze się trafi - wspomina Elwira.
Sprzątanie to nie tylko praca fizyczna, ale także obciążenie psychiczne. Dla niedoszłej aktorki sprzątanie to głównie spadek samooceny, diametralne obniżenie poczucia własnej wartości.- Bardziej chodzi o to, jak człowiek się sam z tym sprzątaniem czuje. Niektórzy, tak jak ja, czują, że to jakiś minus, ujma. To jest bardziej na takiej zasadzie, że człowiek sam się wpędza w jakieś kompleksy i źle się czuje przy koleżankach, które siedzą w biurze. Gdy otaczam się kobietami, które mają czystą, biurową pracę to czuję się po prostu brzydko. Nie czuję komfortu psychicznego, gdy to robię - tłumaczy.
Krystyna przypomina sobie jednego z szefów, dla którego ważna była perfekcyjna czystość w pensjonacie, nawet za cenę zdrowia pracownic.
-To jest zależne od tego, kto jest osobą, która deleguje ludzi. Gdyby to był Rysiek, to mogłabyś dostać zawału, a on zapytałby czy zostałabyś jeszcze w pracy dłużej zanim pojedziesz do szpitala, bo jest dużo pokoi. To już jest skrajność - wspomina.
Niemoralne propozycje
Elwira szukając pracy na Podhalu zwraca uwagę na poważny problem. - Bywa, że pracodawca od razu pyta, czy byłabyś zainteresowana jakimś... "układem finansowym". Bardzo często mi się to zdarza! To było nie tylko na sprzątaniu, ale nawet w sklepie. Gdy się nie godziłam, to pracy nie było, co najwyżej okres próbny i koniec - alarmuje.
Nie lubię takiej harówy
Nie wiedzą jak długo potrwa ich kariera przy sprzątaniu. Elwira zmaga się z chorobami, dlatego sprzątanie jest dla niej wyjątkowo ciężkim fachem.
- Dla mnie jest to duży wysiłek, mam problem z refluksem, jest bardzo ciężko. Jestem szczupła, walczę z anemią, więc po kilku godzinach jestem totalnie wyczerpana. Za dużo potu i za dużo fizycznej pracy. Podejrzewam, że dla osób, które nie mają takich problemów, taka praca może być nawet "lajtowa". Ale dla mnie jest męcząca - przekonuje.
Tymczasem w sezonie turystycznym często trafiają się dni ciężkiej roboty, co zniechęca do sprzątania.
- To jest skomplikowane, bo ja generalnie lubię sprzątać, ale nie lubię takiej harówy, która jest w sezonie. Wówczas jest dużo pracy, a mało ludzi, bo stali pracownicy chcą wziąć urlop. I wtedy pojawia się problem - tłumaczy Krystyna.
Moje podejście się zmieniło
Elwira, gdy ze ścierką w ręku pucuje cudze apartamenty, marzy o zmianie. Jest niepoprawną optymistką i wciąż wierzy w odmianę losu.
- Marzę o tym, żeby coś ruszyło, abym mogła odbyć jakiś kurs i żeby córka mniej chorowała. Chcę zmienić swoją sytuację, żebym nie musiała tego robić.
-Jestem alergikiem uczulonym na kurz, więc to sprzątanie jest moją zmorą, tak w domu jak i w pracy- wyznaje. Liczy, że będzie jej łatwiej znaleźć coś innego. Zmieniła swoje podejście do życia, bo sama czuję się ze sobą dobrze. Wie, że może osiągnąć cel małymi krokami. Tymczasem musi organizować swoje życie między domem, przedszkolem córki i sprzątaniem. Tak samo jak Krystyna i setki podobnych im kobiet na Podhalu.
*Imiona bohaterek artykułu zostały zmienione.
Izabela Pudzisz
Pozdrawiam "biznesmenów" i "samotne matki" : )