Nowotarska targowica przypomina wyglądem slamsy

Plony konkursów na projekt standardowego, regionalnego straganu leżą w archiwach Urzędu Miasta. Handlujących nikt już nie próbuje przekonać do ujednolicenia wyglądu i estetyzacji stoisk. - Nie ma teraz racjonalnych argumentów, żeby dyscyplinować ludzi - przyznaje gazecie wiceburmistrz Eugeniusz Zajączkowski.Targowica w szczycie sezonu potrafi ona przyciągnąć tłum kupujących prawie równy liczbie stałych mieszkańców miasta. Jakiego komunikacyjnego horroru doświadcza wtedy Nowy Targ (i sami bywalcy targowiska) - każdy widział. Drugi powód niemożności ucywilizowania targowiska to fakt, że handel - już dawno rozlany poza ogrodzony i wyasfaltowany kwadrat - odbywa się w znacznej części na prywatnych terenach. I skąd tu sanepid weźmie administratora, od którego można by egzekwować wybetonowanie powierzchni, doprowadzenie wody, prądu i odprowadzenie wód opadowych?

Zatwierdzone powagą konkursowych komisji projekty stoisk są ładne i stylowe. Ale czy w ogóle będą wdrażane - to duży znak zapytania. Właściciele kramów nie bez kozery pytają: - Po co mamy inwestować, jeśli musimy się przenosić?

W sprawie targowicy rzeczywiście coś drgnęło. Poważni inwestorzy z końcem ubiegłego roku pobrali materiały i dane projektowe na budowę centrum targowego z zachowaniem targowiska pod chmurką. Mieściłoby się ono jednak nie w dotychczasowym miejscu, ale po przeciwnej stronie drogi, u podnóża skarpy lotniska. Dzisiejszy plac targowy i osiedle Bereki ma bowiem przeciąć wschodnia obwodnica miasta. Tym samym tradycyjne miejsce handlowania zniknie.

Czas na przygotowanie inwestycji jest jednak krótki, a trzeba jeszcze uchwalić sporządzenie planu miejscowego dla tego terenu i wykonać go.

Szczegóły w Dzienniku Polskim