09.07.2008, 21:54 | czytano: 1595

Radosław Jastrzębski: „Pytania ..”

archiwm autora
NOWY TARG.Jaka jest Twoja wiedza na temat udzielania pierwszej pomocy? Czy w przypadku zagrożenia czyjegoś życia potrafisz pomóc? - pyta w swoim felietonie Radosław Jastrzębski komendant nowotarskich "Maltańczyków".
W piątek 27 czerwca na terenie I Liceum Ogólnokształcącego im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu odbyły się III Zawody Pierwszej Pomocy dla Służb Mundurowych, organizowane wspólnie przez Maltańską Służbę Medyczną oraz Komendę Powiatową Policji w Nowym Targu. Idea tych zawodów był już wielokrotnie opisywana, ale ja pragnę na nią spojrzeć z innego punktu widzenia.
Chciałbym Państwu zadać proste pytanie: „Jaka jest Twoja wiedza na temat udzielania pierwszej pomocy? Czy w przypadku zagrożenia czyjegoś życia potrafisz pomóc?”

Proste pytania - trudne odpowiedzi. Wielu z nas na te pytania, jeżeli odpowiedziało szczerze, przyzna się przed samym sobą, że nie umie udzielać pierwszej pomocy. Mają to umieć strażacy, policjanci, strażnicy miejscy i graniczni, no i oczywiście lekarze, ale dlaczego nie przeciętny Kowalski?

Od razu spieszę z informacją, że nie jest to reklama kursów udzielania pierwszej pomocy przez Maltańską Służbę Medyczną. Takie kursy robi także kilka innych organizacji. To, co piszę ma skłaniać do refleksji nad własną wiedzą i postawą. Dlaczego urzędnicy potrafią wspierać tego typu inicjatywy, jak zawody i szkolenia z zakresu pierwszej pomocy? Odpowiedź jest prosta. Bo wiedzą, że ta wiedza przekłada się na konkretne przypadki uratowanego ludzkiego życia.

Dla zobrazowania problemu mały przykład z mojego życia. Jesień 2007 rok, droga z Witowa do Kościeliska. Drogą jedzie bryczka, a na niej fiakier wygięty w bardzo dziwny sposób. To koń prowadzi wóz…

Mijają ich samochody, ludzie patrzą i jadą dalej, nikomu nie chce się sprawdzić co się stało, a może nikt nie chce widzieć, że fiakier potrzebuje pomocy. W końcu i ja wyprzedzam wóz, ale dziwnie ułożony woźnica nie trzymający lejców zwraca moją uwagę…

Skracając dalszą część historii - była reanimacja, przyjechało pogotowie. Ale nie było szczęśliwego końca. Woźnica przegrał walkę o życie w szpitalu po godzinnych staraniach. Zawał… Po co ta historia? Bo chciałbym znać odpowiedź na pytanie, które pozostanie już zawsze bez odpowiedzi: „A co by było gdyby ktoś wcześniej zareagował z jadących przede mną?”

Wracając do tematu drogi Czytelniku, jeżeli byłbyś w tamtym miejscu, pojechałbyś dalej czy umiał pomóc, a przynajmniej - czy byś próbował? Samo wezwanie pogotowia to też już jakaś pomoc. Ale i tu znam przypadki, kiedy pojawia się problem nawet z podaniem numeru telefonu, pod który należy zadzwonić, nie wspominając już o największej bolączce dyspozytorów - braku umiejętności i nie znajomości zasad wzywania pomocy. Ludzie kończą rozmowę i rozłączają się zanim dyspozytor otrzyma wszystkie niezbędne informacje o tym co się stało oraz kto i gdzie potrzebuje pomocy.
Nawet jeżeli stajemy się społeczeństwem ludzi żyjących coraz bardziej nie ze sobą, ale obok siebie, to może warto zainteresować się pierwszą pomocą na wypadek gdyby potrzebował jej ktoś z naszych bliskich.

Wiele takich historii jak moja o woźnicy słyszałem od ludzi, których pytałem dlaczego przyszli na Maltę. Mnóstwo takich wypadków, dzięki ich wiedzy - zakończyło się uratowaniem ludzkiego życia. Dlatego zachęcam wszystkich czytających ten artykuł do poszerzenia swojej wiedzy z zakresu udzielania pierwszej pomocy. Pamiętajmy, że często o ludzkim życiu po wypadku decydują pierwsze cztery lub pięć minut. Pogotowie nie zawsze zdąży w tak krótkim czasie dotrzeć na miejsce. Tymczasem ofiara wypadku umiera w ciszy, otoczona tłumem gapiów czekających na przyjazd służb ratunkowych.

I tu, na koniec - kolejny przykład, który pozostawiam do Państwa oceny. Biały Dunajec, wypadek samochodowy, kilka ofiar. Dwie osoby udzielają pierwszej pomocy, dołączam się. Ktoś przynosi swoją apteczkę i podaje co tylko nam potrzeba (w ten sposób bardzo pomagając). Ktoś inny pilnuje i zajmuje rozmową lżej rannego (był w tym naprawdę pomocny). Przejeżdżają samochody, kierowcy i pasażerowie tylko spoglądają i jadą dalej. Okoliczni mieszkańcy zbierają się wokoło. Kilka osób biegnie po aparat i robi zdjęcia. Będzie ładna pamiątka w albumie z wypadku koło domu…

W której z tych grup znalazłbyś się ty, drogi Czytelniku?

Niech ten artykuł będzie moim hołdem dla wszystkich, którzy udzielali już pierwszej pomocy, ratując ludzkie życie lub zdrowie oraz dla tych, którzy wiedzą jak tę pomoc udzielić.

Z wyrazami szacunku,
Radosław Jastrzębski
Może Cię zainteresować
komentarze
dee10.07.2008, 12:51
popieram artykuł, z pozdrowieniami dla komendanta Służby Maltańskiej :) i dla wszystkich którzy włączają się w akcje ratowania jakże cennego ludzkiego życia ... może i ja kiedyś będe potrzebował takiej pomocy ...
Krakers10.07.2008, 12:45
Joe Głodomorze. Przykre jest, że wszędzie widzi Pan politykę.
Ja w tym tekście się jej nie dopatrzyłem.
Radzę zastanowić się nad własną osobą. Świat to nie tylko polityka...
A Pana postawa pozostawia wiele do życzenia!
Panie Radku, tekst ok. Porusza Pan ważną sprawę.
Mieszczka ma rację, kluczem jest edukacja i praca od samego początku.
W końcu coś bez polityki na podhalu24. Mam nadzieję, ze tak w Pana felietonach już pozostanie
mieszczka10.07.2008, 10:12
Praca od początku. Zajęcia w szkole, w ramach lekcji - nawet w formie zabawy. Powtarzać tak długo, aż kilkulatkom wejdzie to w nawyk. A gry dorosną, zadziałają odruchowo gdy przyjdzie potrzeba.
maltanka10.07.2008, 09:43
czemu wy we wszystkim widzicie politykę?? MSM jest poza polityką
tak samo jak caritas czy inne organizacje...
Joe Głodomór10.07.2008, 09:13
Widze że Podhale.24 dopuściło wreszcie felietonistę z PWS, szkoda że akurat takiego, który w poprzednich wyborach uzyskał 37 głosów i ględzi nieco o tej reanimacji zamiast flekować Nieomylnego.
góralka10.07.2008, 00:27
mnie dobija najbardziej przy krwotoku z nosa "głowa do tyłu"... i co mamy zachłyśniecie...
a z tymi rekami do góry to nie tak do końca źle ;)
najpierw ręce do góry, rozluzniacie wtedy mięsnie wspomagajace oddychanie
jak nie pomoże to przechylamy poszkodowanego do przodu i "łódeczką" w plecy - tzn. ręką, ale nie płaską uderzamy miedzy łopatki...
kaszel09.07.2008, 22:35
Kama, jak to sie robi dzisiaj?
kama09.07.2008, 22:13
osobną a bardzo ważna kwestią jest pierwsza pomoc domowa. ostatnio byłam świadkiem kilku zachłyśnięć małych dzieci i sposobów w jaki były ratowane - ręce do góry! głowa do tyłu! tylko cud uratował te nieboraki od niechybnego uduszenia przez zadławienie dzięki "pomocy" babek, matek i innych opiekunek od lat nauczonych, że "ręce do góry!". po ostatniej takiej akcji na ok. rocznym dziecku zastanawiam się nad szybką akcją uświadamiającą, oduczającą złych nawyków. trudna sprawa -w opinii szczególnie zapiekłych w swojej wszechwiedzy babć przecież zawsze się tak "ratowało" :(
nie polityk09.07.2008, 22:04
moze zostawmy polityke politykom, a ratowanie zycia to naprawde wazna sprawa
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl