NOWY TARG. Przy jednym głosie wstrzymującym Rada Miasta podjęła decyzję o zaciągnięciu zobowiązania na realizację w tym i przyszłym roku zadania inwestycyjnego o nazwie "budowa krytej pływalni miejskiej - dokumentacja projektowa". Ale zanim sprawa znalazła swój finał /na tym etapie/ w postaci głosowania - na sali obrad doszło do ciekawej dyskusji. I prezentacji.
Opracowanie dokumentacji projektowej dla pływalni miejskiej, planowane w budżecie miasta do zrealizowania w tym roku, w wyniku jak to określono "działania różnych czynników społecznych" nie mogło być zdaniem urzędników zakończone w tym terminie. Dlatego podjęto uchwałę o zaciągnięciu zobowiązania do kwoty pół miliona zł na ten i przyszły rok - na przygotowanie dokumentacji projektowej, w tym zlecenie projektu i zawarcie umowy z projektantem. Sprawę referował naczelnik Wydziału Rozwoju i Inwestycji Adam Sojka. Nie da się ukryć, że jego wystąpienie spotkało się z radosnym przyjęciem przez obecnych na sali przedstawicieli Stowarzyszenia Fala. O ile pod pojęcie "radosne przyjęcie" podciągniemy chichoty i parskanie śmiechem. Prowadzący obrady Lesław Mikołajski prosił kilkakrotnie o zachowanie powagi. Rozbawienie wywołał najpierw gest naczelnika, który tłumacząc sposób pracy swojego wydziału, który opiera się na przygotowanym wcześniej harmonogramie - rozwinął długi na półtora metra rulon papieru z zaznaczonymi tam drobnym drukiem pozycjami do zrealizowania.
- Temat basenu pojawił się w poprzednim roku, była podstawa do realizacji i to niezwłocznie. Bo chciano szybko tę inwestycję wykonać - przekonywał naczelnik. - Wybrano w trybie konkursu projektanta. Potem była debata, w której mieszkańcy też mogli się wypowiedzieć i zaprezentować swoje racje. Wyniknęło z tego wiele pozytywnych efektów i wniosków, które będą wykorzystane. Ale efektem ubocznym jest przedłużenie całego trybu realizacji - szybko i zręcznie podsumował półtoraroczną historię starań o wybudowanie w Nowym Targu krytej pływalni.
- Myśleliśmy, że dalej pójdzie gładko, ale tak się nie stało, gdyż strona reprezentująca mieszkańców wniosła w formie skarg, pisma do organów nadrzędnych i kontrolnych samorządu - kontynuował naczelnik Sojka. - Tryb nie został zakończony. Nie ma odpowiedzi na te pisma i nie ma rozstrzygnięć. Sprawa się ciągnie. Chcąc kontynuować prace nad realizacją tego zadania, trzeba zabezpieczyć finanse na przyszły rok. Teraz 70 tys, a potem 430 tys. zł - tłumaczył. - Może to nieistotne, ale pokazuje te zawirowania, zamieszanie i to jest niekorzystne dla każdej inwestycji, bo Urząd realizując zadania, działa na podstawie wcześniej opracowanego planu. My mamy ustalony plan, by skuteczniej wszystko kontrolować. I tu właśnie mamy harmonogram dla naszego działu.
Po tych słowach naczelnik WRiI rozwinął wspomniany wcześniej rulon papieru, który z wyciągniętej prosto ręki - opadł prawie do podłogi.
Radny Zbigniew Piekarczyk zwrócił się do naczelnika Sojki: - Nie rozumiem wielu rzeczy słuchając pana. Ale w pańskim wydziale trzeba inaczej pracować. Wy wychodzicie z projektami w kwietniu, maju i to jest za późno. Wykonawcy już wcześniej przygotowują portfel robót. My, Miasto pojawiamy się za późno i przegrywamy. I to jest pańskie dzieło.
- To nie jest ocena pracy wydziału - zareagował przewodniczący Rady Miasta. - Przerywam panu radnemu wypowiedź, bo jest nie na temat. Tematem jest uchwała, a nie ocena naczelnika.
Z kolei radny Stanisław Apostoł chciał wiedzieć, czy naczelnik jest pewien, że ów "czynnik społeczny" faktycznie tak namieszał w przygotowaniach do inwestycji. - Skarżący przecież nie zaskarżyli wyniku konkursu - mówił Apostoł.
A potem była szybka wymiana zdań:
Stanisław Apostoł: - Skoro pan nie zna pisma...
Adam Sojka: - Skoro pan się śmieje, to ja nie muszę odpowiadać.
Stanisław Apostoł: - To proszę mi powiedzieć, co pana zdaniem spowodowało te "zawirowania".
Sytuację ratował przewodniczący Rady Miasta Lesław Mikołajski - To na co była ta skarga? Czego dotyczyła i czym skutkuje? Czy wiceburmistrz Zajączkowski mógłby nam te sprawy wyjaśnić?
- Obiecałem sobie, że nie będę już publicznie wypowiadał się na temat basenu, bo publikowane są moje słowa wyrwane z kontekstu i wypaczone. To narusza moje dobra osobiste, ale do tej kwestii jeszcze kiedyś wrócimy - powiedział wywołany Eugeniusz Zajączkowski. - Skoro jednak pan przewodniczący mnie wzywa do odpowiedzi, to oczywiście odpowiem. Pismo Stowarzyszenia wysłane zostało na początku sierpnia do Samorządowego Kolegium Odwoławczego. W piśmie padło pytanie o to, czy samorząd faktycznie działa w interesie społeczności, a to poważna sprawa. Wiemy, że rozważana jest kontrola w zakresie samego postępowania konkursowego. Takie postępowanie może nie wprost, ale pośrednio ma wpływ na realizację tej inwestycji. Do tej pory kolegium nie odpowiedziało, nie podjęto rozstrzygnięcia. Stąd pewien stan zawieszenia, który trwa i my z własnej inicjatywy przerywamy ten stan i wychodzimy z projektem dzisiejszej uchwały, by zabezpieczyć środki na projekt. W najbliższych dniach rozpoczną się negocjacje z projektantami. Ustaliliśmy już termin spotkania architektów z komisją powołaną przez burmistrza - mówił Eugeniusz Zajączkowski. - Wśród urzędników padały pytania, czy my ogóle robimy ten basen, skoro tyle pada zarzutów pod adresem projektu - kontynuował wiceburmistrz. - To nie jest mobilność i nie pobudza urzędników do pracy. To jest element pasywności. Ale to już minęło. Nikt z nas nie podjął decyzji o zaniechaniu, bo wiemy jaka odpowiedzialność będzie ciążyć na samorządzie nowotarskim. Więcej nie powiem, bo to nadaje się na publicystykę, a nie na występowanie na tym forum. Teraz wszystko w rękach Rady - zakończył optymistycznie.
Stanisław Apostoł upierał się, że skarga Fali nie miała wpływu na prace projektowe, bo dotyczyła kwestii administracyjnych. Zgłosił nawet poprawkę do uchwały, by został zachowany dotychczasowy program finansowania, czyli w tym roku 170 tys, zamiast 70 tys.zł. Ale poprawka nie przeszła.
- Obarczanie czynnika społecznego winą za opóźnianie inwestycji to nadużycie - stwierdziła Maria Mrugała. Reprezentantka Fali swoje wystąpienie podsumowała zwracając się do radnych i burmistrzów - brniecie.
Sabina Palka