18.08.2015, 22:48 | czytano: 6243

Maturzystka z Podhala pozwała komisję egzaminacyjną. Jej zdaniem - zaniżono jej oceny

Przed sądem w Krakowie rozpoczął się proces cywilny wytoczony przez maturzystkę Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie o zaniżenie ocen na maturze. Kinga Jasiewicz argumentuje, że z powodu zaniżonych ocen nie została przyjęta na kierunek lekarsko-dentystyczny na UJ.
Przedstawiciel Prokuratorii Generalnej wniósł o oddalenie powództwa. Sąd po zapoznaniu się ze stanowiskami stron, odroczył rozprawę do 11 grudnia. Przesłuchana zostanie wtedy i maturzystka i dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej w Krakowie.
Jak już o tym informowaliśmy, Kinga Jasiewicz twierdzi, iż na rozszerzonym egzaminie maturalnym z biologii zaniżono jej oceny z trzech zadań. Z tego powodu nie została przyjęta na kierunek lekarsko-dentystyczny UJ. Zwróciła się do OKE o skorygowanie wyniku egzaminu, ale jej odmówiono.

Młoda zakopianka domaga od OKE przyznania jej dodatkowo po jednym punkcie za odpowiedzi na trzy pytania i ustalenia nowego wyniku egzaminu. W pozwie przedstawia swoje odpowiedzi na pytania i wskazuje m.in., że "nie powinna ponosić konsekwencji rozbieżności zdań między autorem podręcznika, z którego się uczyła, a egzaminatorem". Jej zdaniem wynik egzaminu został wypaczony, ponieważ oceniający zbyt rygorystycznie interpretowali tzw. klucz.

Prokuratoria Generalna, reprezentująca Skarb Państwa domaga się oddalenia powództwa argumentując, iż "nie było błędów przy ocenie pracy maturzystki i nie doszło do naruszenia żadnych dóbr osobistych" (na co skarżyła się zakopianka). Strona pozwana przypomina, że zgodnie z przepisami wyniki egzaminu maturalnego są ostateczne, a weryfikacji i zmiany wyników egzaminu nie przewiduje ustawa o systemie oświaty.

Sąd uznał jednak, że sprawa roszczeń powinna zostać merytorycznie rozstrzygnięta w trakcie postępowania sądowego.

s/
Może Cię zainteresować
komentarze
gniewko20.08.2015, 14:48
Władza ludowa PRL (która upadła dopiero w 1989 roku, więc jeszcze rocznik 1989/1990 był w ten sposób rekrutowany- sic!) chciała żeby studia medyczne podejmowała młodzież pochodzenia robotniczo-chłopskiego, i każdy z obecnych lekarzy żeby się dostać na medycynę musiał mieć punkty za tzw. chłopskie pochodzenie (tak, tak, słoma z butów, ci dzisiejsi doktorzy którzy przejmują na własność szpitale i narzucają dla siebie takie kontrakty z NFZ że ludziom nawet na Zachodzie kręci się w głowach jak słyszą ile lekarz w Polsce zarabia, swą karierę zawdzięczają tej wstrętnej komunie na którą tak teraz ujadają, bo inaczej to by dzisiaj krowy paśli). Była oczywiście jeszcze inna metoda, która była bodaj jedyną możliwością dla np. dzieci lekarzy (jak tu dziecko lekarza mogłoby sobie zafałszować CV pisząc że pasło krowy, no jak?). Lekarze za PRL musieli więc posyłać swoje dzieci do Krakowa na tzw. "korepetycje" z przedmiotów na egzaminie wstępnym, przy czym liczba tych "korepetycji" musiała być wystarczająco duża żeby zostać przyjętym prosto po maturze (wyobraźcie sobie żeby np. syn czy córka PRL-owskiej doktorki nie dostała się od razu na medycynę; toż to co ta maturzystka wyprawia po sądach to jest pikuś w porównaniu z tym co taka PRL-owska lekarka jeszcze 25 lat temu by wyrabiała gdyby olali jej dziecko przy rekrutacji na medycynę!). Co dzieci lekarzy robiły w czasie tych tzw. "korepetycji" ze znajomym królika na AM to Bóg jeden raczy wiedzieć (może nawet coś tam się razem i uczyli, choć ja myślę że to były raczej luźne konwersacje na tematy wokół studiów - moralnie to wszystko śmierdziało już wtedy, śmierdzi dzisiaj i będzie śmierdzieć zawsze), ważne że mamusia i tatuś lekarze płacili za te korki słono, bardzo słono. Podejrzewam że obecna afera z zafałszowaniem wyniku egzaminu zewnętrznego OKE dla tej maturzystki to jest pokłosie tamtych potwornych czasów, że po prostu maturzystka dała poprawną odpowiedź sama z siebie, a egzaminator nie rozpoznawał jej charakteru pisma (egzaminatorowi po prostu brakowało jakieś znaku korepetytorów AM, dowodu na arkuszu świadczącym o tym że korki u odpowiedniej osoby na AM brane były).
@ osioł20.08.2015, 09:37
Ten proces to musiał by być zbiorowy.
gniewko20.08.2015, 09:18
@ nowotarski:
Gdyby, tak jak w Niemczech (przynajmniej w niektórych landach - tam każdy land ma oddzielnego ministra edukacji), prace maturalne komisyjnie kserowano w szkole i do ośrodków sprawdzania posyłano tylko kopie, a oryginał siedział w sejfie w szkole, to egzaminatorowi nie przyszłoby go głowy kombinować (skąd wiesz? - może miał córkę albo siostrzeńca którzy też zamierzali startować na medycynę w Krakowie, a widział że praca oscyluje wokół 95% -100% punktów, więc zdecydował się "pomóc" rodzinie?). Gdyby, tak jak w Niemczech, wszystkie studia wyższe w Polsce były bezpłatne to ta ewidentnie jednak pokrzywdzona maturzystka nie stałaby dzisiaj przed koniecznością wydania dziesiątków tysięcy złotych za coś, co gdyby jej tego punkcika nie skradziono, miałaby na UJ za darmo. I nie kombinuj z jakimiś nadweryfikatorami, tudzież hasłami że dziewczynka powinna przysiąść (bo wszystko w tej sprawie wskazuje na to że przysiadła: jej pracy zabrakło li, li punktów).
Nowotarski20.08.2015, 06:55
Nie jestem fachowcem, ale o ile wiem, to pracę sprawdzają do tego przygotowani i co rok doszkalani egzaminatorzy, po czym praca idzie do weryfikatora, który jak sama nazwa sugeruje, sprawdza rzetelność oceny wystawionej przez egzaminatora. Zastanawiam się co można jeszcze w takim systemie poprawy prac zmienić, żeby maturzyści, byli zadowoleni. A może zamiast prezentować roszczeniowość, po prostu zaczną uczyć się na takie wyniki, jakich oczekują. Bo żeby dorzucić "nadweryfikatora" dla weryfikatora egzaminatora, to już chyba jakieś kiepskie żarty. Ta sprawa to cwaniactwo w czystej postaci - "a może da się coś ugrać"? A prawda jest taka, że dziewczynka zamiast angażować się w spór sądowy mogła przysiąść, nauczyć się i zdać te kilka punktów wyżej w tym roku i po problemie.
R2D219.08.2015, 23:21
@też kiedyś chodziłam do szkoły
widać dawno chodziłaś i sporo zapomniałaś, albo nie przykładałaś się do nauki.
Zapominasz, że biologia to nie nauka humanistyczna tylko dość ścisła i konkretna wiedza poparta doświadczeniem. W humanistyce można sobie bajdurzyć i wyrażać dowolny pogląd na każdy temat, ale można tak robić bo nie da się tego empirycznie sprawdzić.
W biologii fakty są sprawdzalne i nie ma miejsca na dowolność. Jeżeli pojawiają się różnice zdań, to się nie gada i dyskutuje tylko wykonuje badania i eksperymentalnie dowodzi kto ma rację. Oczywiście są jeszcze zagadnienia wciąż badane i dyskutowane, ale taka tematyka nie pojawia się w pytaniach egzaminacyjnych.
A w tym wypadku chodzi o pytane z zakresu biologii (a nie humanistyki czy światopogladu), więc nie sądzę aby była możliwość dowolnej interpretacji zagadnienia.
Tymek19.08.2015, 22:54
Proponuję zanotować sobie nazwisko tej maturzystki. Za parę lat zapewne otworzy swój gabinet.
Zapewne przejdzie przez studia procesując się z każdym kto ją obleje. Bo zawsze może wysunąć argument, że w książce z której się uczyła akurat nie było odpowiedzi, to skąd mogła wiedzieć ?. Można i tak. Jak widać obrońców nieuctwa jest wielu. Tylko co będzie gdy skończy studia i z taką wiedzą zacznie leczyć ?
Jak spartoli komuś zęby, to z uśmiechem powie że w książkach z których się uczyła, o takich przypadkach nie pisali. I będzie się czuła usprawiedliwiona.
Wszystkich obrońców tej panienki wysłałbym do niej na leczenie - niech się na własnych ząbkach przekonają ile jest wart dyplom zdobyty przez kwestionowanie kompetencji profesorów i egzaminatorów. Ciekawe czy dalibyście się jej leczyć ? Ja się będę trzymał z daleka.
gniewko19.08.2015, 20:24
@ Migacz:
Dlaczego w książce pisało inaczej? To pierwsza sprawa. Po drugie, co byś powiedział i jak byś bronił egzaminatora gdyby było odwrotnie (a takie wypadki równie często, jeśli nie częściej, mają miejsce), czyli gdyby maturzysta użył pozaksiążkowej wiedzy praktycznej a egzaminator trzymał się książki? Zdanie: "skoro egzaminator zakwestionował wiedzę dziewczyny to widocznie miał jakiś powód" podobne jest do usprawiedliwiania zachowania gwałciciela że skoro zgwałcił dziewczynę to ta dziewczyna jest winna bo z pewnością albo kusząco się zachowywała albo była zbyt pociągająco ubrana, więc to jest jej wina a nie gwałciciela, który padł ofiarą jej uwodzicielskich zabiegów.
osioł19.08.2015, 19:15
proponuje dziewczynie wytoczenie kolejnego procesu mianowicie nauczycieli uczacych o to ze nie potrafili nauczyc
też kiedyś chodziłam do szkoły19.08.2015, 18:46
@Migacz jak Ty jeszcze niewiele o życiu wiesz, w naukach humanistycznych często odmienne poglądy na dany temat maja różni autorzy podręczników, Np jeśli chodzi o sądownictwo, co sąd to inny wyrok pomimo, iż podobno prawo jest jedno. Jeden sąd uważa poglądy jednego naukowca za słuszne, drugi drugiego. Rozbieżności światopoglądowe znajdziesz zawsze. Podobnie jak budujesz dom jeden uzna ze tylko z cegieł dom najlepszy, drugi uzna że tylko z betonu, bo to najnowocześniejsza technologia. Może dziewczyna wyraziła pogląd jakiegoś XYZ a oceniający ich nie znał.
jesienne wykopki19.08.2015, 18:17
Dobrze ,że młodzi się zaczynają cenić i swoją wiedzę także .u tych pseudo egzaminatorów poprawnego i rzetelnego oceniania. To musi znormalnieć , bo wszędzie i w UE także jest inaczej , a u nas wszędzie korupcja. Gdyby tak jeszcze dociekliwi dziennikarze , którzy nie są dociekliwi sprawdzili kto zajął miejsce młodej zakopianki , to byłoby super. Ale czy ktoś taki znajdzie się tu na POdhalu , wątpię ?
maturzysta19.08.2015, 17:23
@migacz. Nie mówimy"pisało", tylko"zostało napisane. Ilość błędów interpunkcyjnych też mówi sama za siebie.
Migacz19.08.2015, 13:42
wyjątkowo głupi argument " nie powinna ponosić konsekwencji rozbieżności zdań między autorem podręcznika, z którego się uczyła, a egzaminatorem"
Gdyby się zgodzić z taką argumentacją, to uczeń zawsze mógłby powiedzieć, że uczył sie z ksiązki w której pisało inaczej ... Można by zakwestionować każdy egzamin, sprawdzian, klasówkę. Kazdego nauczyciela pozwać do sądu za każdą pałę. No co, mogłem się uczyć z ksiązki w której NIE pisało że 2+2=5 ? no nie pisało w żadnej ksiązce. Więc czemu mam ponosić konsekwencje tego że nikt o tym nie napisał ?
Kogo obchodzi z czego się uczyła ? egzamin ma sprawdzić wiedzę a nie zgodność odpowiedzi z podręcznikiem. Skoro egzaminator zakwestionował wiedzę dziewczyny to widocznie miał jakiś powód. Na pewno jego wiedza jest o niebo większa niż maturzystki i to on może ją oceniać a nie ona jego.
Dziewczynie się w głowie poprzestawiało ?
gniewko19.08.2015, 12:26
Początkiem tego procesu była konieczność wpłaty dużych pieniędzy w formie czesnego na prywatnej uczelni gdy nie zdało się na bezpłatne studia. Czy wiecie że Niemiec, Szwed lub Francuz czytający ten artykuł niczego tu nie będzie w stanie pojąć, ponieważ we Francji, a ostatnio i w każdym landzie w Niemczech, nauka na wszystkich (wszystkich, studia wyższe też) szczeblach kształcenia jest bezpłatna (sic!). Jeżeli rektor jakiejś uczelni zażądałby choćby jednego eurocenta za naukę to taki rektor idzie tam do więzienia za łamanie prawa (oczywiście żaden rektor za kratkami nie ląduje bo żadnemu rektorowi w Niemczech czy we Francji nawet w głowie nie postanie pomysł żeby od studentów ściągać opłaty za studia). Co więcej, w Niemczech oryginał pracy maturalnej jest komisyjnie kserowany i tylko ksero idzie do ośrodka sprawdzania, natomiast nienaruszony oryginał jest archiwizowany w szkole gdzie maturzystka zdawała egzamin. Dlaczego w Polsce wszystko koniecznie musi zawsze być gorzej zorganizowane, bardziej mgliście, kontrowersyjnie, przekrętogennie, podczas gdy widzimy że za Odrą potrafią rozwiązać te same rzeczy naprawdę o niebo lepiej (czy gdyby egzaminator sprawdzający pracę tej maturzystki miał świadomość że poprawia kopię, a jej oryginał leży w sejfie macierzystej szkoły, to czy poprawiałby tę pracę bardziej nonszalancko czy bardziej starannie - jak myślicie?).
maniek19.08.2015, 11:58
Bardzo dobrze. Szkoła jest całkowicie bezkarna w swoich igrzyskach zwanych ocenianiem ucznia. A sama instytucja coraz częściej wygląda jak rodzinny folwark pana dyrektora, Tak trzymać. i do sądu!
sisi19.08.2015, 11:42
walcz dziewczyno! Nauczyciele się nie mylą....Dlaczego nie ma nad nimi kontroli?
mysz 2719.08.2015, 11:23
Kinga trzymam za Ciebie kciuki ,tym bardziej że NIK też znalazła uchybienia w pracy komisji egzaminacyjnych.Może uda Ci się przetrzeć drogę ku lepszemu w tym kraju.
kkkk19.08.2015, 10:48
z komisjami, sądami,politykami i policją w tym państwie nie wygramy dopóki nie uświadomimy im że to oni są dla nas a nie na odwrót zwykły polaczek i do tego jednostka nie ma szans
n19.08.2015, 10:28
tak trzymac i walczyc
qwerty19.08.2015, 09:51
masakra co to sie porobiło , co za różńica z jaką oceną zostanie bezrobotna ? he he
ciekawa19.08.2015, 09:38
a w jakiej szkole zdawała tą maturę?
lolitka19.08.2015, 09:15
Trzeba sie uczyć a nie pozywać komisje za swoje nieuctwo
Karolina19.08.2015, 08:35
Powodzenia. Trzymam kciuki, bo musisz sama na siebie zawalczyć.
krzywy19.08.2015, 06:59
Gratulacje dla tej dziewczyny za odwagę, za to, że się postawiła systemowi. Młoda i odważna. Uważam, że sprawa dawno już jest rozstrzygnięta - nie ma możliwości żeby wygrała. Porywać się na instytucję publiczną, czytaj państwową, nie wróży dobrze. OKE nie może pozwolić sobie na przegraną bo takie pozwy posypałyby się w ich kierunku lawinowo. Choć Pani Kinga przekonana jest o swojej racji raczej w tym sporze nie wygra, ale i tak będę jej kibicować.
baciok@18.08.2015, 23:09
No i bardzo dobrze niech walczy. Koniec dziadostwa w tym państwie
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl