28.09.2016, 22:23 | czytano: 4802

Czy przejazd kolejowy na Ustupie zostanie zlikwidowany?

zdj. Piotr Korczak
ZAKOPANE. Właściciel betoniarni na Ustupie Stanisław Stachoń nie kryje oburzenia tym, w jakiej sytuacji postawiło go PKP.
W październiku ub.r. Ministerstwo Infrastruktury i Rozwoju wydało rozporządzenie w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać skrzyżowania linii kolejowych oraz bocznic kolejowych z drogami i ich usytuowanie.
Według jego zapisów, administracja nad wszystkimi przejazdami kolejowymi, które znajdują się drogach niepublicznych, ma zostać przekazana właścicielowi drogi lub gminie. Jeżeli do 2020 roku PKP nie podpisze umów o przekazaniu przejazdów, zostaną one zlikwidowane.

W obrębie Podhala takich przejazdów jest blisko 800. W samym Zakopanem 4, z czego trzy znajdują się na terenach gminy, natomiast jeden, który prowadzi do betoniarni na Ustupie i okolicznych budynków, usytuowany jest na terenie prywatnym.

Na terenie betoniarni odbyło się spotkanie z przedstawicielami spółki PKP, którzy poinformowali właściciela drogi o nowym rozporządzeniu. Co ciekawe, sam właściciel o spotkaniu dowiedział się z Urzędu Miasta Zakopane, gdyż przedstawiciele PKP nie widzieli potrzeby informowania go o dotyczącej go sprawie.

Podczas spotkania PKP wyjaśniło co oznacza termin „administrowanie przejazdem”. Jest to utrzymywanie w dobrym stanie nawierzchni, odśnieżanie go, a przede wszystkim dbanie o bezpieczeństwo przejazdu. Wiąże się to z koniecznością zamontowania rogatek, ewentualnej sygnalizacji i znaków drogowych na koszt administratora.

Właścicielowi drogi kolej zaproponowała dwa rozwiązania: przejęcie odpowiedzialności za przejazd oraz ewentualne zamknięcie go i wykorzystywanie wyłącznie do użytku prywatnego, lub wystąpienie do gminy o wytyczenie nowej drogi, wzięcie odpowiedzialności za bezpieczeństwo przejazdu i pokrycie prawdopodobnie kilkuset tysięcy złotych kosztów utrzymania go.
Właściciel betoniarni, Stanisław Stachoń, nie kryje oburzenia. Kilka lat temu dostał zgodę na użytkowanie przejazdu, ale nie wyobraża sobie wzięcia za niego odpowiedzialności.

- Jak my możemy odpowiadać za to, że kogoś potrąci pociąg, na przykład rowerzystę. Kiedy kolej wystawi mi rachunek za zatrzymanie pociągu to zbankrutuję. Jakby coś się komuś stało, to ja jako właściciel stanę przed sądem. Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby gmina przejęła drogę i przejazd. Ja jestem gotowy oddać gminie tyle drogi ile będzie trzeba - mówi Stachoń.

pk/ zdj. Piotr Korczak
Może Cię zainteresować
zobacz także
komentarze
Jak?30.09.2016, 00:12
Jak przejazd może być na teranie prywatnym jak tory (i ich obręb) nie idą po terenie prywatnym. Jakby tak było to właściciel mógłby zamknąć torowisko.
asd29.09.2016, 09:09
I bardzo dobrze...
Bo tylko korki się tam tworzą , a przede wszystkim ulica wiecznie brudna i zwały błota z codziennych wyjazdów i wjazdów ciężarówek, nie napomnę że to też powinien właściciel sprzątać a nie liczyć na deszcz....
Pozdrawiam....
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl