NOWY TARG. Sesję rozpoczęła dość ostra wymiana zdań pomiędzy radnymi, a przewodniczącym Rady. Poszło o przesunięcie a nawet zupełne wykreślenie z porządku obrad punktu dotyczącego interpelacji oraz odpowiedzi na nie. - Sesja sprowadzona została do piaskownicy - skwitował burmistrz Grzegorz Watycha.
Publiczne pytanie - publiczna odpowiedźPrzez lata radni swoje zapytania i interpelacje przestawiali na początku sesji. Dziś przewodniczący RM zdecydował, że odpowiedzi na interpelacje będą dopiero pod koniec posiedzenia. Z kolei Paweł Liszka zaproponował, by odpowiedzi burmistrza na interpelacje w ogóle usunąć z sesji. - To państwo w poprzedniej kadencji dokonaliście zmian w statucie. Znalazł się tam punkt mówiący, że odpowiedzi są udzielane pisemnie, wiec nie ma powodu, by burmistrz je czytał - argumentował radny.- Skoro radny może swoje pytania przeczytać publicznie, to i burmistrz ma prawo publicznie, ustnie je przedstawić. Tak jest moim zdaniem sprawiedliwie - odpowiedział Grzegorz Luberda.
- Ale odpowiedzi są udzielane pisemnie, ja sobie te odpowiedzi przeczytam - upierał się radny.
- Sam pan podkreśla, że składa swoje interpelacje w imieniu mieszkańców. Mieszkańcy może też są zainteresowani usłyszeniem odpowiedzi, a nie tylko ich przeczytaniem - odparł przewodniczący Rady Miasta.
Większość radnych poparła stanowisko Grzegorza Luberdy (13 osób), za ściągnięciem punktu zagłosowało 6 radnych.
"Degradacja funkcji Rady"
Kolejny wniosek formalny złożył Szymon Fatla. Jego zdaniem przesuniecie odpowiedzi na interpelacje na koniec sesji to degradacja funkcji Rady. Jak argumentował interpelacje radnych powinny być na początku sesji, gdy więcej osób ogląda transmisję z obrad, a na sali są jeszcze goście i mieszkańcy. - Ważne, żeby je usłyszeli. Taka zmiana to degradacja funkcji Rady, wybranej w powszechnych wyborach. Nie możemy sobie pozwolić na to, żeby ten status tak obniżać - tłumaczył Szymon Fata.
Przewodniczący wyjaśnił powody zmian. - Byłem na szkoleniu z kompetencji przewodniczących rad. Skonsultowałem się z panią prowadzącą, która jest osobą doświadczoną w pracy na różnych szczeblach administracji. Pokazałem jej przykłady państwa interpelacji. Stwierdziła ona, że to nie są wystąpienia dotyczące spraw miasta, a mają jedynie dokuczyć burmistrzowi i wywołać polemikę. Zdziwiła się, że jeszcze nie zaktualizowaliśmy swojego programu sesji, w którym nie musi być punktu "interpelacje" - tłumaczył Grzegorz Luberda, dodają, że niektóre interpelacje radnych to są "dowcipy i złośliwości", które mogą być przesunięte na koniec obrad.
"Nie jesteśmy dziećmi"
- Nie mówiłem o pana interpelacjach, tylko o wystąpieniach radnych Liszki i Pawlikowskiej - powiedział wprost przewodniczący Rady Miasta
- Nie pan jest od tego, żeby oceniać, czy interpelacje są merytoryczne. Proszę za to ocenić odpowiedzi burmistrza, bo one nie są merytoryczne i konkretne. Poza tym burmistrz jest gościem na sesji, bo to jest sesja Rady Miasta. Składam wniosek formalny, skrócić wystąpienia burmistrza i żeby jego sprawozdanie trwało nie dłużej niż 45 minut. Teraz burmistrz mówi po trzy razy to samo - odparował radny Liszka.
Radni znów nie poparli jego argumentacji i w głosowaniu nie ograniczyli burmistrzowi czasu wystąpienia.
"Sesja została sprowadzona do piaskownicy"
- Odnosząc się do tej dyskusji... ja i moi urzędnicy umiemy czytać i może nie trzeba by było odczytywać moich odpowiedzi, ale jeżeli pytania zostały odczytane publicznie, to słuchaczom też powinno być to przedstawione w takiej formie, poza formą pisemną - dodał Grzegorz Watycha.
Czytając odpowiedzi na interpelacje, w pewnej chwili burmistrz sam się roześmiał. Było to w momencie czytania interpelacji Ewy Pawlikowskiej dotyczącej okoliczności zniknięcia piasku z piaskownicy na osiedlu Bór. - Sesja została sprowadzona do piaskownicy - skwitował Grzegorz Watycha szereg pytań radnej na ten sam temat.
s/