NOWY TARG. Na posiedzeniu Komisji skarg, wniosków i petycji wywiązał się spór pomiędzy przedstawicielką mieszkańców ul. Norwida i Ustronie Górne protestujących przeciwko otwarciu nowego zakładu pogrzebowego, a pełnomocnikiem prawnym przedsiębiorcy. Oliwy do ognia dolał radny, który zagroził kobiecie podjęciem kroków prawnych.
Sprawa dotyczy funkcjonującego od kilku miesięcy zakładu pogrzebowego przy ul. Norwida. Wcześniej był to zakład kamieniarski. Przedsiębiorca stara się teraz o jego sformalizowanie, na co nie zgadzają się sąsiedzi oraz burmistrz Miasta. Mieszkańcy protestują przeciwko próbom zmian w planie zagospodarowania przestrzennego, który nie dopuszcza na tym terenie tego rodzaju działalności (o co zabiega przedsiębiorca), a Grzegorz Watycha odmawia wydania zaświadczenia o zgodności zamierzonego sposobu użytkowania z miejscem zagospodarowania przestrzennego."Nie prowadźmy jałowej dyskusji"Sprawę referował radnym z komisji Skarg, wniosków i petycji naczelnik Wydziału Rozwoju, Urbanistyki i Gospodarki Nieruchomościami.
- Mieszkańcy ulicy i właściciele działek przy Norwida wnieśli petycję, by nie dopuszczać do zmiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Nowy Targ 24 Dział, czyli fragmentu między Ustoniem, a ul. Norwida. Na dzień dzisiejszy trwa procedura zmiany tego planu. Jesteśmy na etapie sporządzania projektu. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze, to w ciągu miesiąca projekt zostanie skierowany do opiniowania i uzgodnień, potem będzie wyłożony do wglądu publicznego, a wówczas każdy będzie miał prawo zgłosić uwagi do tego projektu. Od rozpatrzenia tych uwag będzie zależała dalsza procedura. Jeżeli któreś uwagi burmistrz uwzględni, wówczas ponawiamy opiniowanie i uzgodnienia i ponawiamy wyłożenie publiczne. Na końcu państwo radni otrzymują projekt uchwały razem z załącznikami, odbywa się debata na komisji, a potem głosowanie na sesji. Radni na końcu decydują w jaki sposób ten plan będzie zmieniony. Póki co - petycja dotyczy tego, by nie zmieniać mpzp dla tego obszaru - tłumaczył Wojciech Watycha.
Paweł Liszka upewniał się, że na etapie procedury zmiany planu - radni nie mogą wnosić uwag i poprawek. - Nie prowadźmy jałowej dyskusji, żebyśmy nie stwarzali podstaw, żeby plan został potem przez kogokolwiek unieważniony - przestrzegał radny.
- Na tym etapie organem, który sporządza projekt zmian planu miejscowego jest burmistrz - potwierdził naczelnik Watycha. - Rada Miasta dyskutuje i przyjmuje uchwałę na zakończenie procesu planistycznego - powtórzył.
"Radni powinni się wypowiedzieć, czy wspierają mieszkańców"...
- Czyli jeśli chodzi o pierwszą część petycji - to nie ma sensu toczyć zbędnej dyskusji. Z kolei druga część, dotyczy nielegalnej działalności. Ale od tego są inne organy. My tego nie rozstrzygniemy. Nawet gdybyśmy chcieli robić wizję lokalna, to jest to teren prywatny i nas tam nie wpuszczą. Zakończmy procedowanie tego punktu i odrzućmy petycję - proponował radny Liszka.
Poparł go Bartłomiej Garbacz, uznając, iż radni na razie nie powinni się zajmować kwestią zmian w planie zagospodarowania. - Zasadniczo ten wniosek zawarty w petycji nie różni się niczym od innych wniosków przekładanych do burmistrza o zmianę mpzp. Przy czym tutaj jest wniosek o "niewprowadzanie zmian" albo "wprowadzenie zmiany, która uniemożliwi realizację określonych przedsięwzięć". W normalnym trybie, takie wnioski nigdy nie trafiają na Komisję skarg, wniosków i petycji, tylko są rozpoznawane przez wydział merytoryczny, a następnie przez komisje urbanistyczno-architektoniczną. Jeśli są zasadne, to są uwzględnianie w projekcie planu. Kompletnie nie ma potrzeby, żeby nad tym teraz debatować - podsumował radny Garbacz.
Radca prawny Urzędu Artur Pustówka zaprotestował mówiąc, że radni jednak powinni zająć swoje stanowisko. - Wpłynęła petycja. Służy ona obywatelom do podejmowania inicjatywy. Nieprowadzenie dyskusji na ten temat uważam za błędne - stwierdził prawnik.
Burmistrz również uznał, że na petycję trzeba zareagować. - Trzeba się skupić na treści samej petycji, tym bardziej, że dotyczy mieszkańców. I w tym duchu radni powinni się wypowiedzieć: czy wspierają mieszkańców, czy się zgadzają z tymi opiniami zawartymi w petycji. Ogólnie, bez konkretnych rozstrzygnięć co do planu zagospodarowania przestrzennego. Tego chyba mieszkańcy reprezentowani przez panią Podkanowicz oczekują - argumentował Grzegorz Watycha.
"To jest działalność nielegalna"
Po słowach przewodniczącego Komisji skarg, wniosków i petycji - Krzysztofa Sroki, że "bardzo ważne jest zaangażowanie mieszkańców" i odrzucenie bez dyskusji petycji to "bicie w społeczeństwo obywatelskie" - pozostali członkowie komisji zgodzili się, by głos zabrała przedstawicielka protestujących mieszkańców.
- Zakład działa już ponad rok. To jest działalność nielegalna, ponieważ zakład dostał pozwolenia od starosty na warsztat rzemieślniczy z salą ekspozycyjną, czyli zakład kamieniarski. Ten pan wybudował sobie zamiast warsztatu rzemieślniczego - kaplicę, w której odbywają się pochówki, organizuje ceremonie pogrzebowe, modlitwy. Nie trzeba dużo szukać - proszę wejść do internetu i zobaczyć jak pan Sięka się ogłasza i co on proponuje - mówiła Kazimiera Podkanowicz. - My to z własnych okien, balkonów i tarasów widzimy i absolutnie nie wyrażamy na to zgody. Będziemy walczyć do końca. Ten pan działa tam od lat. Wcześniej zasypał śmieciami cały potok, z rozbieranych nagrobnych pomników wysypał skarpy. Do dzisiaj leżą tam całe części starych pomników. A składowanie tego absolutnie musi mieć odrębne miejsce. I tak mamy z panem Sięką od lat. Mnie z mężem podał do sądu za to, że pisaliśmy skargi do Urzędu Miasta. Wtedy pan Marek Fryźlewicz był burmistrzem i oczywiście nic nie dało się załatwić. Ostatecznie jak pan Sięka nie został administratorem cmentarza to uznał, że to jest nasza wina, ponieważ pisaliśmy pisma do Urzędu Miasta. W sądzie nas oczyszczono z zarzutów. /.../ No litości. Jak ten pan działa... To się w głowie nie mieści, jak można w ten sposób prowadzić działalność gospodarczą - mówiła nowotarżanka i dodała, że w zakładzie organizowane są pogrzeby. Po czym wskazała na jednego z radnych mówiąc, że on sam "niedawno organizował tam pogrzeb członka swojej rodziny".
To rozgniewało radnego: - Żadnego pogrzebu nie organizowałem. Pogrzeb organizowała firma z Krakowa. /.../ Wnioskuję, żeby pani to odwołała, bo powezmę odpowiednie kroki, jeśli jeszcze raz pani powie to nazwisko! Proszę więcej nic nie mówić, bo to są rzeczy osobiste! Panie przewodniczący, proszę to przerwać - mówił podniesionym głosem.
Nim przewodniczący komisji zdołał zareagować, nowotarżanka dodała: - Do dzisiaj wisi ta klepsydra na płocie pana Sięki. Zwracając się do reszty radnych zapytała: - To, że pan Sięka działa nielegalnie, to was w ogóle nie interesuje?
"Zakład pogrzebowy jest, ale go nie ma"
Tu głos zabrała przedstawicielka przedsiębiorcy. - Pani kieruje nieprawdziwe oskarżenia wobec państwa Sięka. Zwracam uwagę, że nieprawdą jest iż prowadzi on nielegalną działalność. On ma pozwolenia na zakład kamieniarski i taka działalność jest tam prowadzona. Nie przeczę, że pan Sięka prowadzi usługi zakładu pogrzebowego, ale nie prowadzi tych usług w tym budynku - stwierdziła Karolina Szews. Prawniczka dodała, że "kwestia tego, czy aktualny miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego pozwala na użytkowanie tego budynku na zakład pogrzebowy i jaki będzie kształt przyszłego planu to jest już w gestii burmistrza, a nie radnych".
- To burmistrz wydaje zaświadczenie w tym zakresie. Chociaż jest szereg problemów, bo pan burmistrz za wszelką cenę nie chce tego zaświadczenia wydać i pomimo wskazań organu wyższej instancji - nie stosuje się do nich. Wymyśla nowe argumenty dlaczego tego zaświadczenia wydać nie może - dodała mecenas Szews.
- Pani kłamie bezczelnie - zareagowała Kazimiera Podkanowicz.
Kara za twarde stanowisko?
Marek Fryźlewicz przypomniał, że "sprawa toczy się prawie rok i to jest pewna opieszałość, bo nie ma chęci rozmowy". Uwaga radnego była skierowana do burmistrza Nowego Targu, który od miesięcy odmawia wydania przedsiębiorcy zaświadczenia o zgodności sposobu użytkowania nieruchomości.
Ten wątek podniósł także Bartłomiej Garbacz: - W piśmie pani pełnomocnik jest, że zainteresowani występowali o wydanie zaświadczenia o zgodności planowanej zmiany sposobu użytkowania z mpzp. Unikanie wydania zaświadczenia powoduje, że narażamy Gminę-Miasto na wypłatę odszkodowania. Mamy ustawę o odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych i to jest to, czym możemy go obciążyć za wydanie decyzji z naruszeniem prawa - tłumaczył
- Nie jest sprawą radnych ingerowanie w decyzje burmistrza. To nie jest właściwe miejsce, by o tym mówić - oponował radca prawny.
- Mam prawo mówić o tym, jeżeli takie postępowanie może spowodować powstanie negatywnych skutków finansowych dla budżetu. Nie wnikajmy w kwestie relacji sąsiedzkich, skupmy się na tym, na co mamy wpływ i co może nieść negatywne konsekwencje - upierał się radny Garbacz.
Jak dodała mecenas Szews "burmistrz twierdzi, że to on interpretuje plan w sposób właściwy, a Samorządowe Kolegium Odwoławcze pisze, że ta decyzja jest bledną". - Przykre jest to, że burmistrz nie czuje się związany wskazówkami organu drugiej instancji, robi się wszystko, by jak najdłużej tę sprawę procedować. SKO stwierdziło przewlekłość postępowania. Burmistrz wymyśla nowe interpelacje tego planu, natomiast ja widzę uporczywe działania na niekorzyść przedsiębiorców. Sam powiedział, że się bo konkurencji, więc nie wydaje zaświadczenia, by miejski zakład pogrzebowy mógł funkcjonować - oświadczyła pełnomocnik przedsiębiorcy.
"Burmistrz stoi za mieszkańcami"
- Dla opozycji to chyba dobrze, jak burmistrz będzie karany. Ale burmistrz stoi za mieszkańcami. Plan zagospodarowania zawiera lukę i jest niedookreślone jaki rodzaj działalności może być prowadzony w terenie mieszkaniowym. Dlatego burmistrz odmawia wydania takiego zaświadczenia, bo plan nie dopuszcza lokalizacji w tym miejscu usług pogrzebowych. To burmistrz jest organem sporządzającym plan i tak go interpretuje - tłumaczył swoje stanowisko Grzegorz Watycha. - Wnioskodawcy dostawali odmowę, ale z uporem wykorzystując środki odwoławcze domagają się stwierdzenia, że dom pogrzebowy miedzy domami jednorodzinnymi może funkcjonować. Z całej Polski jest masa przykładów - jakie to rodzi konflikty. Chcemy potem przez całe lata rozpatrywać konflikty pomiędzy mieszkańcami, a przedsiębiorcą, który upatrzył tam sobie miejsce na prowadzenie działalności i to takiej, która jest zastrzeżona dla właściwości komunalnej? - pytał radnych.
Zwracając się do radnego Garbacza, burmistrz dodał: - Pan martwi się, że my będziemy mieć konsekwencje finansowe, a nie martwi pana, że dom pogrzebowy na cmentarzu, który jest własnością miasta i jest przez miasto utrzymywany, będzie stał pusty? To też są konsekwencje finansowe dla miasta. Dlatego w granicach cmentarza jest możliwość prowadzenia działalności domu pogrzebowego. Mamy na lotnisku nowy cmentarz. Nie mamy w budżecie pieniędzy, więc tam można było zaproponować w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego wybudowanie kaplicy, a nie pod nosem naszej, miejskiej kaplicy - budować prywatną.
- Podzielam obawy Bartłomieja Garbacza. To może doprowadzić do tego, że nasz budżet zostanie obciążony. A to my się składamy jako mieszańcy na ten budżet - wtrącił Paweł Liszka. I zauważył: - Mamy dwa zakłady pogrzebowe funkcjonujące między domami - na św. Anny i na Zaciszu. Jeden z nich jest w zwartej zabudowie - argumentował.
"Trzeba było od razu wystąpić o pozwolenia na budowę domu pogrzebowego"
- Popieram pana Garbacza i jego troskę. Pan burmistrz się obawia konkurencji, a konkurencja nie jest zła. Sprawa zapewne skończy się w sądzie, bo widzę, że już dzisiaj pan burmistrz postawił się po jednej stronie - skomentował Marek Fryźlewicz.
- Panie Marku, pan był burmistrzem to pan wie, że miasto nie prowadzi działalności konkurencyjnej w zakresie zakładu pogrzebowego, tylko wynajmowania sali pożegnań, kaplic i chłodni. Natomiast zakłady pogrzebowe prowadzą działalność w postaci usług organizowania pochówków - odpowiedział Grzegorz Watycha. - Dopiero jak miasto administruje domem pogrzebowym na cmentarzu - do czego ja doprowadziłem - to teraz jest jakaś konkurencyjność na cmentarzu tych usług. Nagle zniknęły z alejek słupy, które ograniczały możliwość działalności tylko dla jednego zakładu, który miał wąskie multikary i mógł przyjeżdżać i świadczyć usługi kamieniarskie. Dopiero teraz jest to otwarte i konkurencja została przeze mnie wprowadzona w szerszym zakresie - dodał.
Zwracając się do Karoliny Szews, zapytał: - Pani mecenas, dlaczego pani mocodawcy nie zrobili domu pogrzebowego - skoro uważają, że to zgodne jest z planem miejscowym - tak jak to w prawie budowlanym pisze? Tyko najpierw uzyskali pozwolenie na budowę zakładu kamieniarskiego z salą ekspozycyjna, bryłę zakładu i sali zaprojektowali w formie kaplicy, a teraz występują o zaświadczenie, że to jest zgodne z planem? Trzeba było od razu wystąpić do starostwa o pozwolenia na budowę domu pogrzebowego. Wtedy byłoby wszystko legalne, jak w książkach.
- Możemy wybudować budynek, a potem zmienić jego przeznaczenie i sposób jego użytkowania. Mamy takie prawo. Zdecyduje o tym ostatecznie starostwo, ale niezbędne jest zaświadczenie od burmistrza. A obowiązkiem pana burmistrza jest stwierdzenie, czy coś jest zgodne z planem zagospodarowania, czy nie. Wygląda to tak, że burmistrz szuka kruczków prawnych, by nie wydać zaświadczenia - odpowiedziała mecenas Szews.
Posiedzenie miejskiej komisji zakończyło się decyzją, iż petycja mieszkańców Norwida i Ustronia Górnego przekazana zostanie burmistrzowi w ramach prawidłowej procedury planistycznej. - Mamy rozeznanie co do argumentów jednej i drugiej strony. Do dyskusji wrócimy na końcowym etapie uchwalania planu i wtedy zdecydujemy - podsumował przewodniczący Rady Miasta Grzegorz Luberda.
not. SPalka