Mieszkańcy Maruszyny zarzucają właścicielowi miejscowego zakładu garbarskiego, że podczas ostatnich opadów deszczu z jego zabudowań wypłynęła ciecz, która zapieniła miejscowy potok. Piotr Zubek, do którego należy zakład, broni się. Zapewnia, że nie ma z wyciekiem nic wspólnego. A cała sytuacja, to wynik czyjeś złośliwości.
O pianie w potoku biegnącym przez Maruszynę wzdłuż ul. Jana Pawła, powiadomili nas mieszkańcy w sobotę rano. Od początku przekonywali, że doszło do wycieku z miejscowego zakładu wyprawiającego skóry.O zdarzeniu wie już Józef Strama, sołtys wsi i wójt gminy Szaflary – Rafał Szkaradziński. W rozmowie telefonicznej sołtys potwierdził nam, że piana w potoku pojawiła się w piątek wieczorem. – Ciek wodny został zanieczyszczony na odcinku poniżej miejscowej firmy garbarskiej - mówi sołtys Strama. - W związku z wcześniejszymi tego typu zdarzeniami, w których zeznawałem na policji, podejrzenie od razu było jedno. Wszyscy byliśmy przekonani, że substancja, która pieni się w wodzie, pochodzi z zakładu kuśnierskiego. Powtarzam, to nie pierwszy tego typu przypadek.Sołtys zadzwonił do właściciela zakładu. – Zbył mnie. Twierdził on, że jakaś firma transportowa przywiozła paletę z jakąś substancją. Jeden z pojemników uszkodził się i wydostała się z niego ten środek. Właściciel nie czuje się winny. To jednak nie pierwszy raz, gdy mamy do czynienia z taką sytuacją. Poinformowane są wszystkie możliwe służby. Do wycieków jednak znowu dochodzi.
Według sołtysa podobne zdarzenie miało miejsce ok. 6 miesięcy temu. Od tej pory był spokój z niespodziewanymi zatruciami. Miały one miejsca zawsze podczas intensywnych opadów. Teraz po pół roku doszło jednak do kolejnego zanieczyszczenia wody w potoku, a po wsi rozszedł się fetor.
Sam właściciel Piotr Zubek przyznaje, że taka sytuacja miała miejsca. Osobiście, jak mówi, nie ma jednak z tym nic wspólnego. - Substancja została rozlana specjalnie i złośliwie przez kogoś na parkingu powyżej zakładu - mówi Piotr Zubek. - Na miejscu była policja, która spisała notatkę. To musiała być jakaś piorąca ciecz bo piana była duża. Wszystko spłynęło do potoku. Takie jest ukształtowanie terenu i nic dziwnego.
Po resztę informacji kuśnierz odsyła na policję.
Józef Słowik, zdj. Krzysztof