"9 raz na szczycie #RYSY24h i ostatni! Nie zdążę już wbiec 10 raz. Dziękuję wszystkim za wsparcie i widzimy się na dole!" - zameldował Robert Ficek. Ultramaratończyk zakończył przed południem swój wyczyn, polegający na ustanowieniu rekordu w 24-godzinnym biegu na Rysy.
Przez całą dobę biegał w obie strony od Morskiego Oka na Rysy czerwonym szlakiem. "Wychodzi około 1200 metrów pod górę. Ze schroniska to jest dokładnie 4,5 km, a cała pętla ma 9 km" - tłumaczył biegacz. W schronisku nad Morskim Okiem miał bazę, gdzie wspierający go ludzie czekali na niego z gorącym posiłkiem i czuwali nad jego bezpieczeństwem. Ultramaratończyk nie zdradził publicznie terminu swojego wyczynu. "Dlaczego? Ponieważ szlak na Rysy zimą jest niebezpieczny i nie chciałbym stwarzać tam niebezpieczeństwa jeszcze większego niż jest. Są osoby, które deklarowały się biegać tam ze mną i bardzo to miłe, lubię Was wszystkich i szanuję, ale wolałbym nie tym razem. I nie chcę by ktokolwiek tam biegał ze mną lub nawet pół kilometra za mną. To nie miejsce na integracje biegową. Potrzebuje mieć spokojną głowę i nie chce stwarzać niebezpieczeństwa większego dla siebie, Was i innych ludzi. Bardzo Wam dziękuje za kibicowanie, obserwowanie i w ogóle za wszystko, lecz to jest poważne wyzwanie i potrzebuje na nie przestrzeni. Chciałbym abyście uszanować moją decyzję plis. Będą jeszcze okazje do wspólnego biegania. Obiecuję! Będzie GPS od firmy Sezo udostępniony za darmo w ramach testu i spokojnie zobaczycie ile razy wbiegnę na szczyt. Wszystko również zobaczycie na ekranie" - tłumaczył.
Link do śledzenia jest tutaj.
Wcześniej Robert Firek pobił rekord Głównego Szlaku Beskidzkiego w formule bez wsparcia, przebiegł Łuk Karpat i biegiem zdobył 55 tatrzańskich dwutysięczników.
s/