Zebrano już ponad 4,1 mln zł na operację ratującą życie. Niestety nadal brakuje ponad 3 mln zł. W akcję zaangażowało się niemal całe Podhale i ludzie dobrej woli z całej Polski, a także Polonia za granicą. Niestety trwa walka z czasem.
Matylda urodziła się bardzo ciężką wadą serca. Tuż po porodzie zaczęła się walka o jej zdrowie i życie. - Po narodzeniu mieliśmy tylko kilka minut, by nacieszyć się Matyldą, przytulić ją i poczuć. Musieliśmy ją oddać pod opiekę lekarzy i w tym momencie zaczęła się walka. Po kilku dniach w szpitalu i szczegółowych badaniach lekarze odkryli kilka poważnych wad: wodonercze lewej nerki, Zespół di’George oraz refluks przewodu pokarmowego, który doprowadzał Matyldę do poważnych bezdechów, które powodowały gwałtowną desaturację i zagrożenie życia - informują rodzice Matyldy. - Kilka razy, zanim została udzielona fachowa pomoc medyczna, sami musieliśmy ją reanimować, przeprowadzać masaż serca, gdyż była cała sina i nie oddychała. To przerażające trzymać swoje kochane maleństwo, które gaśnie na Twoich oczach - dodają.Operacja, która jest jedyną szansą do małej Matyldy nie może zostać przeprowadzona w Polsce. Na operację nie zgodziły się także europejskie szpitale. - Kliniki europejskie odmówiły. Rzym, Wiedeń, Genewa, wszyscy mówią, że się nie podejmą - mówi Mariusz Różak, ojciec dziewczynki.Jedyna klinika, która zgodziła się przeprowadzić operację znajduje się w Stanford. Jednak problemem są pieniądze, które trzeba zapłacić za operację. - Normalnie ta operacja kosztuje ponad 12 mln zł. Ta cena, którą nam zaproponowali jest już po 50% zniżki - zaznacza ojciec Matyldy.
Niestety nadal pozostaje kwota 6 mln zł za operację oraz ogromne koszty transportu dziecka do szpitala. Nie ma możliwości przelotu normalnym samolotem, gdyż taki transport stanowi zagrożenie dla życia dziecka.
- Potrzebny jest przelot medyczny. To nie jest zwykły lot. Na pokładzie samolotu musi być sprzęt medyczny, komora niskociśnieniowa i cały zespół medyczny - zaznacza Mariusz Różak. Taki przelot to koszt niemal 1 mln zł.
Rodzice małej Matyldy postanowili się zwrócić o pomoc do mieszkańców Podhala i ludzi dobrej woli. Odzew z jakim spotkali się rodzice chorej dziewczynki może zadziwić, ale też raduje serce. W pomoc zaangażowało się wiele osób. Wójt Kościeliska, Burmistrzowie Zakopanego, przedstawiciele Tatrzańskiego Parku Narodowego, zespoły regionalne i wiele innych osób. Na Facebooku powstała specjalna grupa wsparcia, która już liczy ponad 30 tys. członków. Pojawiają się tam licytacje najróżniejszych rzeczy, aby tylko uzbierać jak najszybciej na operację ratującą życie. Dzisiaj na kiermaszu ciast w Kościelisku zebrano ponad 31 tys. zł.
- Trzy, może cztery miesiące to jest maksimum. Z każdym dniem jest gorzej. Saturacja czasem jest po 59. Nie mamy czasu - mówi Mariusz Różak.
Liczy się każda, nawet najmniejsza kwota, którą można zasilić zbiórkę dla Matyldy prowadzona jest tutaj.
ms/