NOWY TARG. Dr Stanisław Jarmoliński został decyzją sądu przywrócony do pracy w Podhalańskim Szpitalu Specjalistycznym im. Jana Pawła II w Nowym Targu. - Stawię się do pracy 1 grudnia. Mam potwierdzenie, że moje zwolnienie było nieprawne - mówi w rozmowie z P24.
- Wracam do pracy na oddział ginekologiczno-położniczy jako starszy asystent. Decyzja sądu jest ostateczna i nie ma o czym dyskutować - dodaje lekarz i zapowiada, że zażąda od szpitala zaległych poborów od września 2008 roku, czyli od dnia gdy został dyscyplinarnie zwolniony z pracy. "Przysługuje mi 100% wynagrodzenia za czas pozostawania bez pracy. Takie są przepisy dotyczące pracowników funkcyjnych, działaczy związkowych, czy osób będących w wieku przedemerytalnym" - wyjaśniał nam lekarz. Dyrektor szpitala Krzysztof Kiciński zwolnił lekarza w trybie natychmiastowym, zarzucając mu samowolne opuszczenie stanowiska pracy na dyżurze, czyli odejście od kobiety podczas akcji porodowej. Doktor Jarmoliński odwoływał się przed sądem od tej decyzji i domagał przywrócenia do pracy oraz wycofania przez dyrekcję szpitala krzywdzącego dla niego świadectwa pracy. Uważa, że nie popełnił błędu, ani też nie naraził pacjentki na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Wykazywał, że rodząca kobieta miała zapewnioną opiekę, a cała sprawa ma charakter czysto personalny.Dr Jarmoliński, to lekarz z 40-letnim stażem. Jako przewodniczący jednego ze związków zawodowych działających w szpitalu, swoja obronę opierał w dużej mierze na argumentach, że jego zwolnienie dotyczyło działalności związkowej. "Zwolnienie bezsprzecznie ma związek z moją działalnością. Związek zresztą kilkakrotnie nie wyrażał zgody na zwolnienie mnie. Nie przeprowadzono też ze mną zagwarantowanej kodeksem pracy rozmowy przed zwolnieniem" - tłumaczył podczas jednej z rozpraw przed Sądem Rejonowym.
W kwietniu br. (po sześciu miesiącach od zwolnienia) Sąd Rejonowy wydał decyzję, że zwolniony dyscyplinarnie z pracy dr Stanisław Jarmoliński ma być przywrócony do pracy na poprzednich warunkach. "Ten system jest cyniczny. Nie zgadzam się ideologicznie z tym wyrokiem" - mówił wtedy dyrektor szpitala. I zapowiedział apelację. Tłumaczył, że sytuacja w szpitalu, a zwłaszcza na oddziale ginekologiczno-położniczy znacznie się poprawiła odkąd nie ma kilku lekarzy. - "Coś innego jednak od całej tej sprawy jest dla mnie ważne. Nie dopuszczę do wprowadzenia do szpitala konfliktu, który rozsadzi placówkę. Będę strzec interesu pracodawcy, czyli szpitala. Najważniejsza jest teraz stabilizacja efektów, które ujawniły się od kilku miesięcy" - mówił dyr. Kiciński komentując wtedy sytuację w placówce. I wymieniał zwiększoną liczbę porodów, przyrosty ilości wykonywanych dużych zabiegów ginekologicznych, w tym onkologicznych, organizację poważnego seminarium. -"To wszystko udało się osiągnąć w tak krótkim czasie. Moim obowiązkiem jest chronienie tych zmian i osiągnięć" - tłumaczył.
Dla przypomnienia - ze szpitala odeszła także dr Bogumiła Moskal. Jak tłumaczył dyr. Kicińśki nie było to zwolnienie ordynator Moskalowej, ale "zmiana stanowiska". Oboje ginekolodzy przed sądem dochodzili swoich racji. W sierpniu tego roku zapadły wyroki w pierwszej instancji w ich sprawach. Wygrali. W kwietniu Sąd Pracy nakazał dyrekcji Podhalańskiego Szpitala Specjalistycznego przywrócenie Bogumiły Moskal na stanowisko ordynatora oddziału ginekologicznego-położniczego. Sąd uznał, że dyrekcja szpitala nie miała prawa jej odwoływać i zmieniać jej warunków pracy bez opinii związku zawodowego - Moskal jest wiceprzewodniczącą jednego z nich. Bogumiła Moskal została zwolniona z pracy 30 grudnia ub. roku. Od 15 kwietnia pracuje w szpitalu powiatowym w Zakopanem. Jej sprawa przed sądem wciąż się toczy.
Sabina Palka
Ale osobiście powiem że chciałabym żeby mu za tą arogancję i chamskie odzywki utarł ktoś kiedyś porządnie nosa..