Tadeusz Błażusiak wrócił do ścigania się w AMA Endurocrossie, ale w wywiadzie udzielonym mediom przed drugą rundą eliminacji oznajmił, że całkowicie przerzuca się tylko na rywalizację na hali.
Wygrana w inauguracyjnych zawodach w Salt Lake City potwierdziła słuszność decyzji nowotarżanina, pięciokrotnego mistrza USA. Minione dwa lata były przeplatane kontuzjami ramion i nadgarstków, uniemożliwiającymi normalne funkcjonowanie, cóż zatem mówić o ściganiu na torze. Lata też robią swoje, za pół roku Tadzikowi stuknie „czterdziestka”! W tym wieku regeneracja przychodzi znacznie wolniej, ale dla naszego Mistrza nie ma mission impossibile… „Taddy” to profesjonalista w każdym calu, zresztą bez tego nie byłoby sukcesów. Jeśli zdecydował się na konkretny wybór, wie co robi i na co go stać. Przygotowanie fizyczne i mentalne to jedno, a techniczne wypełnia resztę. W dużej mierze zależy to od mądrego i dobrego treningu. Trzeba wiedzieć, co można, a czego nie. To jest bardzo trudna sztuka, ale przy mądrym trenowaniu karierę można wydłużyć o kilka dobrych sezonów. „Taddy” właśnie to pokazuje…Oczywiście, sukcesy w międzynarodowych zawodach są ważne, ale Błażusiakowi brakowało startów w Ameryce. Jest tam znany i szanowany, żeby nie powiedzieć, wręcz uwielbiany. Ale w Endurocrossie w USA w tym roku stawka jest bardzo mocna.
Poziom sportowy jest bardzo wysoki i są tam praktycznie wszyscy najlepsi w tej dyscyplinie.
Błażusiak jeździ cały czas na motocyklach GasGas 2022, co w Stanach (i nie tylko) przekłada się na niesamowity sukces marketingowy. Doszedł w swoich maszynach do perfekcyjnych ustawień a amerykańska ekipa tej marki świetnie sobie radzi.
„Taddy” postara się, aby stracić jak najmniej mocy w górzystym Colorado… Całe górskie Podhale mu kibicuje!
Zebrał Jacek Sowa