W karczmie przy górnej stacji kolei linowej na Polanie Szymoszkowej, leżącej w gminie Kościelisko, zmarznięci narciarze będą się mogli napić grzańca i „góralskiej herbaty”, przy dolnej, na terenie Zakopanego - nie. Kuriozum? Owszem, ale nie dla zakopiańskich radnych.
Wczoraj, w dyskusję o kontrowersyjnej „uchwale alkoholowej” w mieście pod Giewontem włączyli się, po raz kolejny, przedstawiciele Tatrzańskiej Izby Gospodarczej. Na konferencji prasowej wskazywali właśnie na kuriozalne sytuacje, do których będzie dochodzić w związku z odrzuceniem w piątek przez Radę Miasta projektu zmian w uchwale.Przypomnijmy, projekt burmistrza Janusza Majchra zakładał zniesienie wymaganej w Zakopanem odległości 100 metrów między szkołami, kościołami i obiektami komunikacji publicznej - również wyciągami narciarskimi - a miejscami sprzedaży i podawania alkoholu. Projekt, głosami radnych z Jedności Tatrzańskiej i Klubu Zamojskich, został odrzucony. - Obecny kształt uchwały powoduje, że wiele podmiotów, w tym prowadzone od lat renomowane restauracje i karczmy oraz stacje narciarskie w kolejnych latach utracą koncesje na sprzedaż i podawanie napojów alkoholowych - mówi P24 Marcin Dziadkowiec, dyrektor biura TIG. - W opinii Izby jest to niedopuszczalne, szczególnie mając na względzie typowo turystyczny charakter Zakopanego, gdyż turyści odwiedzają to miasto między innymi ze względu na jego niepowtarzalną atmosferę, którą w znacznym stopniu tworzą karczmy i restauracje. Zamiast skupiać się na niecelowych ograniczeniach, należy podejmować działania przynoszące zauważalne efekty w zakresie wychowania w trzeźwości i przeciwdziałania alkoholizmowi.
- Swoje stanowisko TIG przedstawił pisemnie, m.in. przewodniczącemu Rady Miasta Zakopane - dodaje Dziadkowiec. - Było ono poparte podpisami przedstawicieli dużych podmiotów gospodarczych, przedsiębiorców i mieszkańców Zakopanego. Jednakże ten głos w ogóle nie został wzięty pod uwagę w trakcie dyskusji.
Przedstawiciele TIG podkreślali wczoraj, że absurdalne przepisy narażają miasto na pośmiewisko i łamią ustawę o swobodzie działalności gospodarczej. Bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy przedsiębiorca planuje inwestycję, wykłada pieniądze i buduje karczmę, a dopiero później dowiaduje się, że nie będzie miał koncesji na sprzedaż alkoholu - pytali retorycznie, zapowiadając dalszą walkę o liberalizację „uchwały alkoholowej”.
p/