- Przestawiamy się już trzy dni wcześniej na tą produkcję. Zaczynamy smażyć o 21, a kończymy ok. 8-9 rano. Nie mrozimy wcześniej zrobionych pączków. Wszystko musi być świeże - mówi Maciej Rzankowski, właściciel cukierni Samanta.
Tłusty Czwartek, to czas kiedy przestaje się liczyć kalorie, a zaczyna ilość zjedzonych pączków lub faworków. Są też tacy, którzy noc wcześniej liczą ilość usmażonych pączków, a te idą w tysiące sztuk.W Tłusty Czwartek obowiązkowo trzeba zjeść pączka. Tradycyjnie górują pączki z nadzieniem różanym lub malinowym. Pojawiają się także nowe trendy smakowe.- Pączki są tak samo dobre w Tłusty Czwartek, jak w każdy inny dzień. W ten dzień poszerzamy jednak wybór. Mamy różę, malinę i inne nadzienia. W tym roku pojawiła się też moda na nadzienia pistacjowe, nutellę i czekoladę - zaznacza Maciej Rzankowski.
Od rana pod cukierniami ustawiają się kolejki, aby kupić pączki, ale też faworki nazywane również chrustem, którego z roku na rok mieszkańcy Zakopanego i turyści kupują coraz więcej.
Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że aby zaspokoić podniebienia smakoszy pączków firmy produkujące czeka wielka reorganizacja na tą jedną noc poprzedzającą Tłusty Czwartek.- Przestawiamy się już trzy dni wcześniej na tą produkcję. Zazwyczaj pracuje jedna osoba, ale na tą noc gotowych do pracy jest sześciu pracowników. Zaczynamy o godz. 21, a kończymy ok. 8-9 rano. Potem znowu przestawiamy się na normalną pracę - mówi właściciel Cukierni Samanta.
- Pamiętam, że wyglądało to tak zawsze. Tak robił mój dziadek, ojciec, a teraz ja - mówi Maciej Rzankowski.
ms/