- Nie taki diabeł straszny, jak go malują – przekonuje lokalny przedsiębiorca Artur Bocianowski, który w Rabie Wyżnej chce zbudować, wzbudzającą obawy wśród mieszkańców, biogazownię rolniczą. - Dlaczego, gdy ktoś prowadzi legalną i korzystną dla otoczenia inwestycję, spotyka się z hejtem, jak ja? – pyta i deklaruje, że nie ustąpi: - Dlaczego mielibyśmy się wycofywać? Kto mi zwróci zainwestowane pieniądze?
Dokładnie rok temu w Rabie Wyżnej zawrzało. Przeciwko budowie biogazowni na terenach Państwowego Gospodarstwa Rolniczego protestują mieszkańcy. Obawiają się uciążliwego sąsiedztwa m.in. smrodu, plagi szczurów i much oraz spadku wartości działek. Zorganizowali protest uliczny przed siedzibą Urzędu Gminy w Rabie Wyżnej. Powstało też stowarzyszenie EKO Raba Wyżna, które w ich imieniu prowadzi działania przeciwko inwestycji. Przedsiębiorca otrzymał prawomocne pozwolenie na budowę, ale do dziś inwestycja nie ruszyła. Starostwo Powiatowe w Nowym Targu od kilku miesięcy rozpatruje wniosek o wznowienie postępowania ws. pozwolenia na budowę biogazowni. Sprawa wywołuje duże emocje. Jest tematem dyskusji na sesjach Rady Powiatu Nowotarskiego i Rady Gminy Raba Wyżna. „Przecież nie chcę zrobić nic złego”
Bocianowski to znany lokalny przedsiębiorca. W Rokicinach Podhalańskich prowadzi dom seniora, ma również dużą firmę budowlaną. W Rabie Wyżnej od Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa wynajął w 2020 roku 150 hektarów terenu po byłym PGR i zaczął prowadzić tu ekologiczne gospodarstwo rolne, zajmujące się produkcją mleka i hodowlą cieląt. Ma 95 krów i cielęta. Jak mówi, kupił nowoczesny sprzęt i wyposażenie, wyremontował stare budynki, odwodnił tereny, które zalewało, odnowił staw, zabezpieczył zabytki, uporządkował bałagan i utrzymuje porządek. Pracują tu okoliczni mieszkańcy.
Bocianowski chce rozwinąć gospodarstwo. Planuje kupić więcej krów, zwiększyć produkcję, wyrabiać ekologiczne produkty mleczne. Aby obniżyć koszy działalności, postanowił za 25 mln zł zbudować ekologiczną biogazownię i wykorzystać posiadane bioodpady – baloty z sianem i gnojówkę z obornikiem. - Mam tego ogromne ilości. Biogazownia jest odnawialnym źródłem energii. Na terenie gospodarstwa zalega mi 7 tysięcy balotów sianokiszonki, mam obornik. Chciałbym to wykorzystać do produkcji ciepła i prądu. To gospodarskie i ekologiczne podejście. Nie rozumiem, skąd ten sprzeciw i atak na mnie. Przecież nie chcę zrobić nic złego – mówi.
Spod Pałacu Seniora w Rokicinach Podhalańskich jedziemy samochodem do Raby Wyżnej, na teren KOWR. Artur Bocianowski z dumą pokazuje nowoczesne gospodarstwo, które tu stworzył – hodowlę krów mlecznych, cielaków, urządzenia do dojenia, nowoczesny system komputerowego zarządzania, zbiorniki na mleko, „inkubatory” dla cielaków.
- Budowa biogazowni wzięła się z tego, że efektem hodowli jest duża ilość obornika oraz ogromne ilości balotów z sianem. To z nich ma powstawać energia, którą chcę wykorzystywać na cele gospodarstwa – opowiada. Zaprzecza, czego obawiają się przeciwnicy biogazowni, że zamierza dowozić z zewnątrz ścieki poubojowe czy obornik do gospodarstwa. - Mam tu tego tyle, że mi to zupełnie wystarczy i nie potrzebuję niczego dowozić.
Smród
Bocianowski mówi, że obecnie magazynuje obornik na terenie gospodarstwa, w specjalnych, szczelnych zbiornikach, baloty z sianem są zafoliowane i nie ma żadnych skarg na uciążliwy zapach. - Tu zawsze było gospodarstwo rolne, wcześniej robili to właściciele dworu, potem było państwowe, potem prywatne. To gospodarstwo jest wpisane w tradycję i historię Raby Wyżnej. Ja ją kontynuuję – podkreśla. - Nowoczesny proces, jaki chcemy zastosować, nie będzie generował smrodu, jakiego obawiają się mieszkańcy. Będzie to normalny zapach rolniczy, jaki jest teraz, jaki od zawsze towarzyszył działalności tego gospodarstwa. - Z dostępnej dokumentacji wynika, ku naszemu zdziwieniu, że wójt zamówił operat środowiskowy na temat działalności biogazowni i jest on dla nas korzystny. Wynika z niego, że biogazownia w Rabie Wyżnej nie będzie szkodzić ani mieszkańcom, ani środowisku.
Artur Bocianowski uważa, że gmina popełniła kluczowy błąd w całej sprawie. Teren gospodarstwa KOWR-u zawsze był otoczony naturalną strefą buforową. Był to szeroki pas zieleni, niezabudowany, który rozładowywał uciążliwości wynikające z działalności gospodarstwa. Takie pasy zieleni funkcjonują m.in. przy oczyszczalniach ścieków i wielu zakładach produkcyjnych. - Tymczasem wójt przekształcił bufor w tereny mieszkalne, pozwalając na zabudowę tych terenów. To przybliżyło strefę mieszkalną do gospodarstwa i zakłóciło naturalną strefę buforową. W tym rejonie właśnie pobudowali się najwięksi przeciwnicy biogazowni, ze stowarzyszenia EKO Raba Wyżna – mówi.
- Mimo wszystko działamy zgodnie z przepisami, mamy zachowane 100 metrów odległości, jeszcze z naddatkiem – dodaje.
Wójt
Zresztą, dodaje, co również wynika z powszechnie znanych dokumentów, Urząd Gminy w Rabie Wyżnej planował przejąć tereny od KOWR i zrobić tam Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów. - Dopiero to by śmierdziało i było uciążliwe dla otoczenia. Ale to ze mnie robi się diabła, gdy chcę wybudować ekologiczną biogazownię – przekonuje. - Wójt nie dostał tych terenów i teraz straszy mieszkańców i szkodzi. Tu wraca temat obwodnicy Raby Wyżnej. W dyskusji padały argumenty, że budowana jest po to, żeby dowozić obornik do mojej biogazowni, co jest kompletną bzdurą, bo ja mam dość własnego. A według mnie, ona prędzej miała służyć temu, żeby ciężarówki dowoziły nią śmieci do PSZOK-u, który chciała tam wybudować gmina – dodaje przedsiębiorca.
- Za czasów Siarki (poseł Edward Siarka, były wójt gminy – przyp. red.) ta gmina szła do przodu, rozwijała się. A teraz, za Dziwisza, powstają tylko drogi i kanalizacja. Rządzą sami swoi, jest układ, który nie pozwala się tu nikomu nowemu rozwinąć – uważa.
Kotłownia
Głównym argumentem przeciwników biogazowni jest sugestia, że na terenie gospodarstwa nie ma kotłowni, a pozwolenie na budowę dotyczy przebudowy kotłowni, dlatego też zostało wydane z naruszeniem przepisów. Ale przecież, przekonuje przedsiębiorca, tu zawsze była kotłownia. - Na to są stosowne dokumenty, analizy, opinie – zaznacza. Jest, jak mówi, budynek kotłowni, są bojlery, bufory, rury, instalacje rozprowadzające ciepło, komin. Tu zawsze była kotłownia, podkreśla.
Hejt
- Dlaczego, gdy ktoś prowadzi legalną i korzystną dla otoczenia inwestycję, spotyka się hejtem, jak ja? – nie rozumie Bocianowski. Współczuje szczególnie staroście Krzysztofowi Faberowi (starostwo powiatowe wydało pozwolenie na budowę – przyp. red.), który musiał zmierzyć się z ogromnym hejtem, mimo iż postąpił zgodnie z prawem. - Rzucili się na niego koledzy, ludzie z którymi dorastał. Wbili mu nóż w plecy. To są bzdury, że Faber jest moim kolegą. To nie jego wina, że mieszka w Rabie Wyżnej. Pozwolenie na budowę dostałem, bo inwestycja jest legalna.
- Ze strony wójta i radnych brak jest chęci rozwiązania problemu. Jest pat – dodaje.
Czy zamierza się wycofać? - Ponieśliśmy gigantyczne nakłady finansowe na przygotowanie tej inwestycji. Jest legalna, ekologiczna, służy rozwojowi gminy, mamy prawomocne, wydane zgodnie z prawem pozwolenia, mamy podpisane umowy dzierżawy, płacę za nie prawie milion rocznie, więc dlaczego mielibyśmy się wycofywać? Kto mi zwróci zainwestowane pieniądze? - pyta Bocianowski.
r/