20.09.2023, 11:20 | czytano: 2141

Ludzie w maskach na Krupówkach. Spektakl Peregrinus porwał publiczność (zdjęcia)

Fot. Marcin Szkodziński
ZAKOPANE. Spektakl rozpoczął się przy oczku wodnym na Krupówkach. Aktorzy ubrali marynarki, krawaty, zegarki, maski i ruszyli w dół ulicą, aby pociągnąć za sobą publiczność.
- Oglądamy sztukę, która nie jest prostym przekazem, bo jest inspirowana poematem Ziemia Jałowa Eliota i opowiada krótką historię jak my teraz wyglądamy. W tych samych maskach, w tych samych garniturach, w takich samych garniturach. Robimy to samo. Wstajemy, idziemy do pracy, kochamy się, wracamy, odpoczywamy, wstajemy i tak cały czas. W tych samych maskach - opowiada Jerzy Zoń, scenarzysta, reżyser spektaklu i dyrektor teatru KTO.
- Po to idzie się też ulicami, żeby ściągnąć publiczność. Jest to najpiękniejsza publiczność. Spontaniczna, która nie wie co ją czeka. Są tutaj, gdzieś się może nudzą i przychodzą. Nieważne są przez chwilę posiłki, lody, bezy. Oglądamy sztukę, która nie jest prostym przekazem, bo jest inspitowana poematem Ziemia Jałowa Eliota i opowiada krótką historię jak my teraz wyglądamy - zaznacza Jerzy Zoń.

Na Placu Niepodległości aktorzy zaprezentowali sceny wyjęte wręcz z życia. - Wyglądam dokładnie tak, jak ci ludzie tutaj, czyli aktorzy. W tych samych maskach, w tych samych garniturach, w takich samych garniturach. Robimy to samo. Wstajemy, idziemy do pracy, kochamy się, wracamy, odpoczywamy, wstajemy i tak cały czas. W tych samych maskach - opowiada o spektaklu scenarzysta, reżyser spektaklu, Jerzy Zoń.

Aktorzy podczas spektaklu dali z siebie wszystko. Tańce, podskoki, a wszystko to w maskach. - Oni są mokrzy po tym przedstawieniu. Wytrzymać godzinę w masce bez odpoczynku, to nawet lalkarze w teatrze jak grają, to co chwilę maskę się ściąga, zmienia itd. Tu jak maskę założą raz, to są w niej już do końca. To trzeba docenić - mówi o trudach gry aktorskiej Jerzy Zoń.

Spektakl grany był w wielu krajach i na wielu kontynentach. Jego przekaz jest tak bardzo indywidualny, że niezależnie od miejsca odbiór jest taki sam. - Spektakl był grany w Japonii, Korei, Stanach Zjednoczonych, w Londynie. Gramy go od 9 lat. To jest uniwersalny przekaz. W Korei mieliśmy taką sytuację, że podszedł do nas zapłakany gość. Jak jest scena, gdzie wyciągają aktorzy krawaty, to on taki krawat wyciąga od 30 lat. Ma 20 różnych kolorów. Te same ubiera, żona pierze. Powiedział, że zobaczył w tym spektaklu swoje życie, które ogranicza się do wyboru krawatu, do szarego garnituru, żeby był taki jak ma być w pracy. To jest przerażające. Sam w swoim życiu stosuję kolorowe spodnie, koszule w kwiatuszki. Dzisiaj mam takie, jutro inne. Ta szarość mnie zaczyna denerwować, bo wszystko jest takie same. Jeszcze 100 lat temu jak elegantka w Paryżu ubrała nową suknię, to moda tego kroju, żeby dotarła do Petersburga, czy Warszawy musiało upłynąć 7-8 miesięcy. Teraz to jest 7 minut, bo wystarczy kliknąć w internecie - opowiada Jerzy Zoń. - Świat wg. Eliota zginie nie od bomby atomowej. Zginie od szarości i nijakości. Świat nie zginie z hukiem pioruna, tylko ze skomleniem psa. To możemy już teraz zaobserwować. Chodzimy tak samo ubrani, mamy te same sklepy sieciowe, jemy to samo jedzenie, spotykamy się w tych samych klubach i umieramy w podobny sposób - dodaje.

ms/
Może Cię zainteresować
komentarze
Józek20.09.2023, 16:10
Nie mają nic lepszego do roboty?
sik20.09.2023, 14:19
Czadowe!
twardy oscypek20.09.2023, 13:53
A za łopatę się chwyć jeden z drugin a nie ściemniać cwaniaku jedne NIE POPIERAM
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl