"Nieodpowiedzialność Wacława Krzeptowskiego i jego kliki, już na początku okupacji niemieckiej, wywołała falę krytyki ze strony patriotycznych sił na Podhalu" - pisze dziennikarz i publicysta Jacek Sowa.
Pierwszymi ofiarami sprzeciwu wobec akcji okupanta byli zakopiańscy adwokaci – Józef Dec i Julian Rajtar, aresztowani i wywiezieni do Auschwitz. Przeciw ustanawianiu szkół góralskich solidarnie stanęli nauczyciele, wywodzący się z wypróbowanej na Podhalu kadry pedagogicznej. Narastał bierny opór, któremu sprzyjały wojenne uwarunkowania. Górale nie zwykli dobrowolnie oddawać swojego dobytku, toteż w akcjach kontyngentowych bydła i trzody chlewnej Niemcy napotykali na różne trudności, omijano zarządzenia w sprawie kolczykowania żywca czy fałszowano spisy inwentarza. Na Podhalu nie zabrakło ludzi, którzy przeciwstawiali się okupantowi, spora ich część pozostała ze środowiska rozwiązanego Stronnictwa Ludowego, choć prawie wszyscy liderzy zarządu powiatowego trafili do „Palace”; wielu z nich, jak inż. Paweł Cudzich już nie wróciło. Ku ogromnej satysfakcji „Wacka” Krzeptowskiego unicestwiono organizację po aresztowaniach działaczy SL – Tadeusza Dąbrowskiego, Jana Pawlika, Edwarda Polaka, Wojciecha Siutego, Władysława Szewczyka czy prof. Andrzeja Waksmundzkiego, który doczekał wyzwolenia za drutami. Ubytki kadrowe łatali ludowcy z krakowskiego „Rocha”, ZMW „Wici” oraz nestor nauczycielstwa i Związku Podhalan – Jakub Zachemski.
Niemcy zarzucili pomysł utworzenia kolaboracyjnego rządu góralskiego, którego zaczynem miało być spotkanie Krzeptowskiego z więzionym od września Wincentym Witosem. To się nie mogło udać, a Witos stwierdził stanowczo, acz przewidująco: „Wacek będzie wisiał…”
Oddzielnym tematem zorganizowanego przeciwdziałania separatyzmowi był ruch, którego prekursorem stał się rdzenny syn Skalnego Podhala, działacz młodzieżowy i twórca uniwersytetów ludowych, wrażliwy patriota i wspaniały człowiek – Augustyn Suski. Zdławienie Gorallenvolku było dlań sprawą honoru. Suski chciał, aby został zdławiony przez samych górali, co wymagało konsolidacji wszystkich środowisk, oddanych sprawie. Półtoraroczna działalność Konfederacji Tatrzańskiej była jednym z największych sukcesów organizacyjnych na tym terenie, a nazwiska Augustyna Suskiego, Jadwigi Apostoł czy Tadeusza Popka są wraz ze 180 innymi, najpiękniejszymi kartami tej krótkiej i tragicznej historii. W konspiracyjne szeregi konfederatów wdarł się konfident-prowokator; fala aresztowań 31 stycznia 1942 roku praktycznie wyeliminowała działalność organizacji. Napisano o tym wiele w innych opracowaniach; jest to temat zbyt ważny i obszerny, aby podjąć go szerzej w tym miejscu.
Pomimo zaangażowania znacznych sił i środków, renegacka działalność Wacława Krzeptowskiego i jego zauszników nie przyniosła zamierzonych rezultatów. Miraż narodowej odrębności, oddzielnego tworu administracyjnego jako lenna hitlerowskiej Rzeszy, rozwiał się stosunkowo szybko, ponieważ sztucznie podsycany plan nie miał naturalnego wsparcia u znakomitej większości wśród ludności góralskiej. Akcja zakończyła się fiaskiem organizacyjnym, a tym bardziej propagandowym.
Oczywiście można przytaczać wiele przykładów pozytywnych i negatywnych podczas trwania tego separatystycznego ruchu. Wiele przyczyn złożyło się na różnorodność zachowania u wielu ludzi w tym czasie. Nie mnie je oceniać, choć uczyniono to już wiele razy, nie zawsze słusznie.
Ujęto jednak wielu aktywistów Komitetu Góralskiego, a 4 listopada 1946 roku w Zakopanem rozpoczął się ich proces sądowy. Wyjazdową sesję w obecności ponad 160 świadków poprowadził Specjalny Sąd Karny z Krakowa. Ku zaskoczeniu, wyroki były stosunkowo wielkoduszne, co było chyba zamierzeniem propagandowym. Oskarżeni uniknęli szubienicy, a najwyższy werdykt opiewał na 15 lat; było też uniewinnienie.
Opinia publiczna przyjęła to z mieszanymi uczuciami. Zdania były podzielone i wyczuwało się ogólne niezadowolenie ze zbyt łagodnych wyroków. Podczas ich uzasadnienia podkreślano, że ogół ludności góralskiej zachował się podczas okupacji hitlerowskiej właściwie i trudno byłoby osądzać znakomitą większość na podstawie poczynań niewielkiej grupy renegatów. W swym przemówieniu prokurator Jan Brandys zaznaczył z naciskiem: „Podhale zdało egzamin z polskości. Podhale było, jest i będzie zawsze polskie.”
Koniec.
Jacek Sowa