Poznajcie Stanisławę Zawiłę. Urodziła się 14 kwietnia 1917 roku w Nowym Targu. Była zaangażowana w pracę konspiracyjną. Została aresztowana 31 stycznia 1942 roku wraz z mężem, Tadeuszem Zawiłą, który zginął w KL Auschwitz.
Uczestniczyła w akcji przerzutów przez granicę osób zmierzających na Zachód. Następnie była łączniczka Konfederacji Tatrzańskiej, prowadzącą kolportaż gazetek. Do KL Auschwitz trafiła transportem z 28 maja 1942 roku."28 maja 1942 roku z więzienia w Tarnowie przybył do KL Auschwitz kolejny transport, skierowany do obozu przez Sipo u. SD dystryktu krakowskiego. Przywieziono wówczas 54 kobiety. W transporcie tym było również kilkanaście Żydówek.Przed umieszczeniem ich w więzieniu w Tarnowie, spędziły wiele miesięcy w innych więzieniach, gdzie poddawane były nieludzkim torturom. Przeważnie były to osoby zaangażowane w pracy konspiracyjnej."
KSIĘGA PAMIĘCI
"Nie rozróżniałam zupełnie twarzy więźniarek (Jadwiga Apostoł-Staniszewska), przepychających się obok mnie. Wszystkie miały twarze szare, jakby porośnięte mchem, i oczy niesamowite, umieszczone głęboko w oczodołach. Utonęłam w tej masie głębiej niż przed chwilą w błocie, kiedy wlokłam się z "sauny" do baraku. "Tu mogę odszukać swoją siostrę – pomyślałam – tylko muszę krzyczeć, ile sił".
Niewiele myśląc uniosłam się na palce, żeby mi była łatwiej, i krzyknęłam raz, a potem drugi raz:
- Stasia Zawiłowa! Stasia Zawiłowa z Nowego Targu! - głos utonął we wrzaskach. Powtórzyłam:
- Stacha! Zawiłowa!
Zamiast oczekiwanej odpowiedzi usłyszałam głos stojącej obok mnie obcej kobiety:
- Czego się drzesz do ucha jak głupia?
Nie zareagowałam. Wołałam dalej w nadziei, że jeśli nawet siostry nie będzie, to na pewno będzie ktoś, kto spotkał się przynajmniej z tym nazwiskiem.
Nagle usłyszałam równie donośne nawoływania z różnych stron baraku.
- Kto szuka Stasi?
- Wołaj głośniej!
- Stasia już idzie!
- Zawiłowa, prędzej!
- Zatrzymaj się, bo się nie znajdziecie!
Nie znane mi osoby pilotowały nas do jednego punktu. W moim kierunku przedzierała się, jakby przez gęstwinę kosodrzewiny, mała, wychudzona postać w czarnej chustce na głowie.
"To ona – pomyślałam – chyba ona". W bladej poświacie migocących świeczek dostrzegłam twarz szarą, przeoraną zmarszczkami, ziemistą, o dużych, jakby sowich oczach. Pomimo zmienionego wyglądu poznałam swoją 22-letnią siostrę.
- Czekałam na ciebie od kilku dni. Wiedziałam, że jesteś już na Montelupich w Krakowie. - Stasia pociągnęła mnie za ramię i torując drogę dobrze opanowanym obozowym słownictwem, prowadziła mnie wzdłuż zatłoczonego korytarza do koi, gdzie miała swoje legowisko.
Wdrapałam się za nią na zbitą z desek pryczę, na której siedziało już pięć skulonych kobiet. Była za ciasno i za nisko, żeby się położyć. Podciągając zmęczone nogi, usiadłam z trudem na małym skrawku wspólnego barłogu. (...)
Siostra moja, odwrócona do mnie tyłem, zaczęła gwałtownie wyciągać spod zgniłego i cuchnącego siennika jakieś szmaty.
- Zaraz będziemy rozmawiać. Najpierw dam ci to, co udało mi się dla ciebie " zorganizować ". Wnet pogaszą światła. Musisz się po dotyku zaznajomić z tym, co ci będę podawać. Budzą o czwartej rano. Jest zupełnie ciemno. Trzeba się spieszyć.
Nie rozumiałam wszystkiego, co Stasia mówiła. " Czyżby szmaty miały dla niej większą wagę niż wiadomości o domu, o bliskich, o sytuacji na świecie"? - myślałam z przerażeniem.
Zgięta w pałąk, patrzyłam ze zdziwieniem na kobietę zabijającą wszy, na tę drugą z uporem i niemal przez sen powtarzającą "Zdrowaś Mario", to znów na siostrę poszukującą pod siennikiem ukrytych " skarbów ".
- Dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
-Wszy wchodzą do tego swetra, który jest bliżej skóry – wyjaśniła Stasia. - Na przejście z jednego do drugiego potrzebują nieco czasu. Przez chwilę przynajmniej nie będą cię gryzły.
- Inteligentne wszy – zażartowałam, żeby pokryć rosnące we mnie przerażenie. Przecież według przepowiedni Weissmanna ( komendant Grenzpolizeikommissariat w Zakopanem, odpowiedzialny za śmierć kilkudziesięciu więźniów w Palace ) " wszy miały mnie zjeść".
- Masz gumy do pończoch. Okręć je na noc na ręce, żebyś nie zgubiła. A to szalik. Załóż od razu na szyi. Na apelu i przy przechodzeniu przez bramę ukryj swetry i szalik pod sukienką, żeby nie zobaczyli. Biją za to. (...)
Na dworze rozjaśniło się zupełnie. Jak okiem sięgnąć wszędzie pełno baraków, a przed każdym z nich kolumny zamarzniętych kobiet. Pod naszym blokiem, w rowie wydrążonym przez ściekającą z dachu wodę, leżały wzdłuż ściany frontowej pozawijane w koce zwłoki więźniarek. Deszcz padał na nie bez przerwy i wbijał je w gęste błoto.
- Umarły? - zapytałam stojącą za mną Stasię. - Dlaczego ich stąd nie zabrali?
- Muszą leżeć do apelu, żeby się liczba zgadzała.
- Co z nimi potem zrobią?
- Spalą – krótko odrzekła siostra. (...)
W baraku, jak co dzień, powoli wszystko cichło. Przygotowywałyśmy się do odpoczynku, jeszcze chwilę rozmawiając.
- Nie dziw się – mówiła Stasia. - Wiele kobiet utrzymuje przy życiu wiara w szybki koniec wojny. Liczą dni, godziny, a kiedy termin zawodzi, ustalają nowy i znów w niego wierzą. Ja inaczej patrzę. Nie mam złudzeń. Boję się huśtawki nerwów i z tym mi dobrze. A w ogóle musisz sobie wyrobić jakiś styl, jakiś sposób rozumowania dostosowany do warunków i do siebie. Jeśli uda nam się szczęśliwie wrócić, nasza to będzie wygrana. Powiedz, czy nie mam racji?
- Musimy wrócić do domu. Musimy przetrzymać.
- Ciekawa jestem, kto będzie silniejszy?
Stasia nie zdradzała najmniejszego entuzjazmu. Jeżeli odstępowała od zasady, to tylko dlatego, że nie chciała mnie łamać. Wiedziała, ile nas jeszcze czeka najbardziej nieoczekiwanych wstrząsów psychicznych, nieodgadnionych przeżyć. Miała za sobą bogate doświadczenie. Była jedną z pierwszych kobiet w Oświęcimiu. Miała numer 7500. Znała technikę oczyszczania obozu z więźniów. Wybrała sceptyczne spojrzenie w przyszłość."
"Echa okupacyjnych lat" Jadwiga Apostoł-Staniszewska
Stanisława Zawiła wygrała. Wraz z Siostrą, przeżyła piekło niemieckiego obozu koncentracyjnego.
opr. Sebastian Śmietana