04.02.2014, 22:02 | czytano: 3825

Wybuchowa końcówka (zdjęcia i film)

zdj. Michał Adamowski
NOWY TARG. - Nie da się grać bez bramkarza. Mamy przewagę, a oni oddają dwa strzały z daleka i krążek trzepocze w naszej siatce - wściekał się kibic siedzący obok mnie w pierwszej przerwie meczu.
Jak tu się nie wściekać, kiedy najważniejsza pozycja w drużynie jest loteryjna. – Na to samo wyszłoby, gdyby trener grał szóstką zawodników polu. Ile myśmy mogli mieć więcej punktów, gdyby byli lepsi golkiperzy – złośliwie dopowiadali kibice. Nieładnie się pastwić, ale … w sporcie nie ma litości.
Jak się rzekło, Podhale przeważało, a katowiczanie oddali dwa strzały z daleka i krążek zatrzepotał w siatce. Po drugim golu Niesłuchowski (palce też maczał Tomasik; „patenie” zaliczył) zawezwany został do boksu, a jego miejsce między słupkami zajął B. Kapica. Nadzieję w serca górali wlał P. Kmiecik. Przy jego strzale z kolei Malinowski się nie popisał.

- Długo nie mogliśmy się dostać do klarownych sytuacji, jak je mieliśmy to marnowaliśmy. W dodatku dostaliśmy gole z niebieskiej linii – mówi Marek Ziętara.

W drugiej tercji Podhale serynie marnowało stuprocentowe sytuacje, raz ostemplowało słupek i poprzeczkę przy grze w przewadze, oddało mnóstwo strzałów, ale tylko dwa razy „guma” znalazła drogę do siatki. Zdobywanie goli przychodzi góralom z wielkim trudem, za to tracą w łatwy sposób. Bramkarz przy obydwu trafieniach gości nie zachował się poprawnie, ale bronił go trener i kapitan zespołu.

- Wytrzymał presję, swoje przytrzymał – powiedział Marek Ziętara. – Dobry mecz zagrał Błażej – dodawał Kasper Bryniczka. - Wszedł w trudnym momencie, nie miał zbyt dużo strzałów, ale to co miał to wyłapał. Jego umiejętności idą w górę.

W trzeciej tercji Podhale przełamało opór gości. Gole na 4:4 i 5:4 zdobyło z dobitek, a potem to już poszło. Bramki numer 6 i 7 padły w odstępie 13 sekund, a trzy – w 78 sekund. A wszystko to w 59 i 60 minucie.
Ważnego gola na 5:4 zdobył kapitan „szarotek”. Trafił do siatki po długim okresie posuchy. Dobił krążek odbity od bandy po strzale Łabuza. Bryniczka ostatnie trafienie zanotował 3 stycznia z Unią (3:5). Dzisiejsze było jego piątym w sezonie.

- Bramek rzeczywiście dużo nie zdobywam, ale nie ważne są indywidualne osiągnięcia, lecz zespołu. Indywidualne statystyki interesują tylko kibiców, mnie dobro drużyny. W poprzednich spotkaniach sytuacji nie brakowało, ale brakowało szczęścia, dzisiaj weszło. Cieszę się, że pomogłem drużynie wygrać – mówi Kasper Bryniczka. – Długo nie mogliśmy się wstrzelić. W osłabieniu mieliśmy słupek i poprzeczkę, a rywal wyjechał w tercji, klepnął i był gol. Dwie pierwsze stracone bramki były przypadkowe. Wiedzieliśmy, że musimy ich złamać, bo przez większą część meczu graliśmy w ich tercji. W ostatniej tercji szczęście uśmiechnęło się do nas.

MMKS Podhale Nowy Targ – GKS Katowice 8:4 (1:2, 2:2, 0:1 – Jaskólski – Zukal – Szewczyk (11:41)
0:2 – Mikesz (13:20)
1:2 – Kmiecik – Wronka (14:03)
2:2 – D. Kapica – Wielkiewicz (32:58 w przewadze)
2:3 – Mikesz – Drzewiecki (34:13 w przewadze)
2:4 – Różycki – Kostromitin – Frączek (35:55)
3:4 – Gruszka – Wronka – Kmiecik (38:13)
4:4- Zarotyński – Bryniczka (46:47)
5:4 – Bryniczka – Łabuz – P. Kmiecik (51:21 w przewadze)
6:4 – Zarotyński – P. Kmiecik - Bryniczka (58:15)
7:4 – D. Kapica - Landowski (58:27)
8:4 – Wielkiewicz – Wronka (59:33)

Tekst Stefan Leśniowski, zdj. Michał Adamowski,film Filip Pałgan

Zobacz więcej na


Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl