14.02.2014, 23:02 | czytano: 2378

Zaczarowana bramka

arch. Michała Adamowskiego
- Sami jesteśmy winni doprowadzając do nerwowej końcówki. Gdybyśmy w pierwszych minutach zdobyli 3-4 gole, a były ku temu możliwości, to mecz toczyłby się spokojnie – powiedział trener Podhala, Marek Ziętara.
Jego podopieczni mieli miażdżącą wręcz przewagę, ale nie potrafili tego udokumentować bramkami. Powodem był Janin, bramkarz gospodarzy, który wyczyniał cuda między słupkami. Bronił jak w transie, niemal wszystko łapał.
Kilka razy krążek był już za jego plecami, a mimo to nie wpadał do siatki. Jakby zaczarował swoją świątynię, chociaż odczarował ją dość szybko Dziubiński, który w tercji ataku wyłuskał krążek i zdecydował się na przeprowadzenie indywidualnej akcji. Wyjechał z narożnika, położył ostatnią instancję kryniczan na lodzie i ze stoickim spokojem umieścił krążek w siatce.

Aż do 53 minuty trzeba było czekać, by Janin po raz drugi skapitulował. Stało się to w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Górale grali w osłabieniu i wyprowadzili zabójczą kontrę. P. Kmiecik dograł do Bryniczki, a ten w zasadzie umieścił „gumę” w pustej bramce. Wydawało się, że jest już po meczu, że nowotarżanie, którzy mieli przewagę, nie doprowadzą do nerwowej końcówki. Pomyliliśmy się. Pałeczkę dyrygenta przejął Sebastian Molenda, który po występku w Jastrzębiu (uznał gola w dogrywce, po faulu na Niesłuchowskim) czuje się bezkarny. Nałożył podwójną karę na Bryniczkę i do towarzystwa dorzucił mu Mrugałę. Kryniczanie wykorzystali okres podwójnej przewagi i ostanie 98 sekund było nerwowe.

1928 KTH Krynica – MMKS Podhale Nowy Targ 1:2 (0:1, 0:0, 1:1)
0:1 – Dziubiński – Gruszka (4:33)
0:2 – Bryniczka – P. Kmiecik (52:33 w osłabieniu)
1:2 – Myjak (58:22 w podwójnej przewadze).

Stefan Leśniowski

Zobacz więcej na

Może Cię zainteresować
Może Cię zainteresować
Zobacz pełną wersję podhale24.pl